"Jestem zwycięzcą", a zaraz... niewolnikiem swojego umysłu. Pozytywnie nie zawsze znaczy dobrze

Alicja Cembrowska
Zawsze wierzysz w najlepszy dla siebie scenariusz? Przeczące twoim planom fakty i dowody nie stanowią ani argumentu, ani przeszkody? Od innych słyszysz, że twoje decyzje są irracjonalne? Może to być "niewinne", acz zgubne myślenie życzeniowe. Albo katatymia.
Czym jest myślenie życzeniowe i czym się różni o katatymii? Unsplash/Kate Williams
Wszystko będzie dobrze, będzie dobrze, będzie...
Chyba każdy z nas złapał się na myśleniu życzeniowym. Wierzymy wtedy, że będzie tak, jakbyśmy chcieli, żeby było. Wyobrażamy sobie usłaną różami przyszłość, sukcesy i przyjemności. Obmyślamy plan, jak osiągnąć cel – i w naszych myślach go osiągamy. Trochę na zapas przygotowujemy się na świetlaną przyszłość.

Jest to zniekształcanie rzeczywistości pod wpływem emocji, potrzeb, pragnień. Wiemy to i dla wielu z nas na pozytywnym nastawianiu się kończy. Jeżeli zdarzy się porażka – próbowałem, ale się nie udało, muszę to zaakceptować i wyciągnąć wnioski. Są jednak tacy, którzy nawet pomimo faktów i racjonalnych argumentów nie dopuszczają do siebie myśli, że coś poszło nie tak...


Gdy zatem myślenie życzeniowe nie wpływa bezpośrednio na nasze życie, nie ma w tym nic szczególnie złego. Często mówi się po prostu o optymistycznym podejściu do świata i pozytywnym myśleniu.

Myślenie życzeniowe czy katatymia?
Granica może być jednak bardzo cienka. Jeżeli osoba zaczyna mieć fałszywy obraz otaczającego świata, każdą sytuację widzi tak, jak chce ją widzieć, traci zdolność do krytycznej oceny, upiera się, że przyszłość będzie wyglądała tak, jak ona chce (wbrew logicznym i racjonalnym przesłankom) – stając się niejako niewolnikiem własnego umysłu – to możemy mówić o katatymii.

Katatymię opisuje się jako zaburzenie psychiczne. Jej zaawansowana postać zaciera rzeczywisty obraz otoczenia, a osoba nią dotknięta zaczyna coraz bardziej i bardziej funkcjonować w swoim urojonym świecie, przestając reagować na to, co dzieje się wokół. Katatymik nie jest w stanie zaakceptować, że ktoś myśli inaczej, jest głuchy na argumenty, traci dystans i nie przyjmuje do wiadomości, że nie ma racji.

Co ważne – myślenie katatymiczne jest bardzo często spotykane i nie oznacza od razu choroby. Jest również naturalnym etapem rozwoju, dlatego nie powinno niepokoić u dzieci do 7. roku życia (nie ma sensu martwić się, że nasza pociecha wierzy w Świętego Mikołaja, nawet po tym, jak przyłapała rodziców na podkładaniu prezentów).

Myślenie życzeniowe i katatymię często stosuje się jako określenia zamienne. Jednak psychiatra prof. Tadeusza Bilikiewicza zaznacza, że to drugie oznacza zaburzenie znacznie poważniejsze. Upraszczając, można powiedzieć, że katatymia jest myśleniem życzeniowym, ale myślenie życzeniowe nie zawsze jest katatymią.

Kiedy do lekarza
O ile samo "zbyt pozytywne myślenie" nie jest z reguły niebezpieczne, to katatymia może być elementem poważniejszej choroby lub zaburzenia – nerwicy natręctw, psychozy, choroby afektywnej dwubiegunowej czy schizofrenii.

Fantazjowanie, marzenie, wyobrażanie sobie sukcesów, pozytywne myślenie pomimo porażek nie wymaga interwencji specjalisty. Warto jednak obserwować taką osobę, bo stan ten może się pogłębiać, doprowadzając do irracjonalnych, a także zwyczajnie niebezpiecznych zachowań. Wtedy warto skorzystać z pomocy psychiatry.
Źródło: poradnikzdrowie.pl