Miały kontrolować płodność, a mogą zgotować "niespodziankę". Eksperci: połowa nadaje się do kosza

Ewa Bukowiecka-Janik
Aplikacje menstruacyjne to popularne narzędzie dla kobiet, które planują ciąże, lub używają "kalendarzyka" jako metody antykoncepcji. Niestety okazuje się, że nie zawsze należy im ufać.
Aplikacje menstruacyjne - czy warto im ufać? fot. 123rf
W badaniu przeprowadzonym przez naukowców z Eve Health Fertility Clinic w Brisbane i Queensland Fertility Group przeanalizowano 36 z 400 aplikacji menstruacyjnych, które są sprzedawane jako wiarygodne. Okazało się, że 57 proc. z nich nieprawidłowo obliczało, kiedy nastąpi owulacja, a aż 83 proc. aplikacji myliło się w obliczaniu terminu porodu.

Zdaniem ekspertów co najmniej 70 proc. kobiet przechodzących leczenie niepłodności używa tego typu aplikacji do śledzenia swego cyklu. Właśnie to zmotywowało lekarzy do sprawdzenia, czy to wiarygodne narzędzie wspierające leczenie, czy wręcz przeciwnie.


"Codziennie pytamy naszych pacjentów: 'Czy wiesz, w jakim momencie cyklu jesteś?', 'Czy wiesz, kiedy masz owulację'. Odpowiedź to zazwyczaj: 'Chwileczkę, zerknę w telefon'... Zatem aplikacje te odgrywają ogromną rolę w planowaniu rodziny" - powiedziała Samantha Costa, pielęgniarka i położna pracująca z kobietami, które walczą z niepłodnością.

"Stwierdziliśmy, że aplikacje są bardzo niedokładne. Mimo że większość z nich sprzedaje się jako narzędzie prozdrowotne, tylko 8,7 proc. tych aplikacji, a więc mniej niż 10 proc., faktycznie cytuje informacje lub literaturę z wiarygodnych źródeł" - komentuje Samantha.

Niestety wiarygodność aplikacji menstruacyjnych podważa nie tylko to jedno badanie. W 2016 roku na Uniwersytecie Columbia zbadano dostępne na smartfony darmowe aplikacje do monitorowania cyklu miesiączkowego. Większość okazała się niedokładna, a niewiele z nich miała rekomendacje pracowników służby zdrowia czy "wkład" edukacyjny z dobrych źródeł.

Ponadto niedawno okazało się, że aplikacje menstruacyjne, takie jak Maya i MIA, udostępniają bardzo osobiste informacje. Odkrycia dokonała brytyjska instytucja Privacy International. Badanie ujawniło, że bardzo intymne informacje, które kobiety wpisywały w aplikacji, zostały przekazane... Facebookowi.

Wśród skradzionych danych były m.in. szczegóły dotyczące życia seksualnego użytkowniczek aplikacji. Na przykład czy się zabezpieczyły i kiedy dokładnie doszło do zbliżenia...

To wszystko nie oznacza jednak, że nie warto z aplikacji menstruacyjnych korzystać. Należy po prostu uważnie wybrać jedną z nich, co w ostatnich latach jest coraz trudniejsze, gdy między styczniem 2015 roku a grudniem 2018 roku oferta tego typu aplikacji rozrosła się aż o 47 proc.

Eksperci polecają, by nie opierać planowania ciąży wyłącznie na aplikacji, bo to jednak tylko narzędzie – sprawdzi się, jeśli nasz organizm jest w pełni zdrowy i nie przechodzi żadnych hormonalnych zawirowań. Poza tym aplikacje nie uwzględniają płodności mężczyzny. Aplikacja powinna być dodatkiem, a porad powinien udzielać lekarz – twierdzą autorzy badania.
Źródło: babyology