Zazdrościliśmy zagranicznym szkołom, a mamy to w... Łęknicy! Genialny rytuał dotarł do Polski

Ewa Bukowiecka-Janik
Za "naszych" czasów powitanie w szkole było groteskowym: "dzieeeń-dooo-bryyy", gdy nauczyciel wchodził do klasy. Nierzadko towarzyszył temu stres, bo przecież zaraz po "dzień dobry" mogło paść przeklęte "wyjmujemy karteczki". Na szczęście okazuje się, że można inaczej. I to w polskiej szkole!
Nauczycielka wcieliła w życie super patent na powitanie z uczniami. Dzieci i rodzice są zachwyceni! fot. screen Facebook
Na oficjalnym facebookowym profilu Zespołu Szkół Publicznych w Łęknicy opublikowano filmik z przywitania nauczycielki z klasą. Na ścianie przed drzwiami naklejone są trzy symbole: serduszko znaczy przytulas, łapka znaczy "piątka" i nutka znaczy taniec. Dzieci podchodzą do nauczycielki kolejno i każde wskazuje, którą formę przywitania wybiera i w ten sposób wita się z nauczycielką. Ten prosty, chwytający za serce patent pojawiał się w mediach społecznościowych już wcześniej. Pokazywały go m.in. szkoły z Wielkiej Brytanii. Teraz dotarł do Polski!


Z komentarzy pod postem płyną dwa wnioski: pierwszy, że rodzice są zachwyceni pomysłem, wzruszają się i piszą, że nie mieli takich uczuć związanych ze szkołą i bardzo chcieliby, by ich dzieci mogły to poczuć. Drugi zaś, że szkoła w Łęknicy nie jest w Polsce jedyna! Nauczyciele z całej Polski piszą, że witają się uczniami podobnie i że dzieci to uwielbiają.

Co więcej, lubią bardziej też samą szkołę, mniej się jej boją i lubią swojego nauczyciela, a ta sympatia jest kluczowa, by nauczyciel mógł osiągać sukcesy w nauczaniu. Dowiodły tego badania.

"Dzieci uczą się od tych, których lubią"
Rita Person to amerykańska nauczycielka z 40-letnim stażem znana m.in. z wystąpienia pt. "Every child needs a champion". Person stanęła kiedyś przed dużym wyzwaniem: dostała klasę, w której uczniowie mieli ogromne zaległości. Wiedziała, że aby nadgonić musi użyć innej metody niż kija i marchewki (czytaj: kar i nagród, czyli ocen i uwag).

Wymyśliła więc, że weźmie dzieci pod włos. "Zostaliście wybrani, by być w mojej klasie, dlatego że ja jestem najlepszą nauczycielką, a wy najlepszymi uczniami. Zebrano nas tu, byśmy pokazali, jak się to robi" – powiedziała. W przekonaniu o wyjątkowości swoich uczniów była nieustępliwa.

By docenić ich starania używała metody "zielonego ołówka" chwaliła ich na każdym kroku, o błędach informowała bez oceniania. Pokazała dzieciom, że w nie wierzy, że ich lubi i że jest ich przyjaciółką, nie wrogiem.

To tak zwany efekt Pigmaliona, który odkrył wcześniej harvardzki psycholog. Samospełniająca się przepowiednia – kiedy dzieci w siebie wierzą, nie boją się, lubią swego nauczyciela, ufają mu, nie tylko lepiej się czują, ale chętniej i skuteczniej się uczą. W eksperymencie psychologa dzieci początkowo najsłabsze w nauce, uzyskały najwyższe wyniki na koniec roku! Co więcej, od 15 do 25 punktów podskoczyły ich wyniki w teście IQ.

Magia przytulania
Czułe przywitanie, o którego formie zadecyduje dziecko, to pierwszy i jednocześnie milowy krok do tego, by dzieci zaczęły lubić swego nauczyciela i szkołę. Nie bez znaczenia pozostaje również to, że znakomita większość uczniów chce się przytulać. Wygląda na to, że dzieciaki intuicyjnie wybierają gest wręcz prozdrowotny. Udowodniono, że przytulanie ma wpływ na odporność!

Tu warto przypomnieć znany cytat: "By przeżyć, trzeba nam czterech uścisków dziennie. By zachować zdrowie, trzeba ośmiu uścisków dziennie. By się rozwijać, trzeba dwunastu uścisków dziennie" - mówiła Virginia Satir, amerykańska wybitna psychoterapeutka, specjalistka w terapii rodziny.

Niejednokrotnie udowodniono, że już jeden przytulas sprawia, że nasz organizm dostaje zastrzyk oksytocyny – hormonu miłości. To dzięki niemu czujemy się kochani, stajemy się ufni i łatwiej jest nam otworzyć się na relacje. Co więcej, dzięki niej jesteśmy odporni na stres, a w szkole to bardzo ważne.