Spis lektur brzmi jak lista tortur. Nauczyciel: "Gdybym teraz chodził do szkoły, czytałbym bryki"

Ewa Bukowiecka-Janik
Temat skostniałego kanonu lektur wraca jak bumerang każdego roku szkolnego. Zamiast zmienić spis, który od dawna wygląda jak recepta na zniechęcenie młodych ludzi do czytelnictwa, i mieć z głowy, politycy doprowadzili do tego, że sami nauczyciele deklarują, że gdyby musieli to czytać, sięgnęliby po opracowania...
Wiele lektur szkolnych powinno odejść do lamusa! fot. Unsplash.com
Refleksją na temat lektur szkolnych obowiązujących w późniejszych klasach szkoły podstawowej podzielił się Tomasz Tokarz, trener, nauczyciel, wykładowca akademicki, prowadzący Centrum Edukacyjne "Wspieram ucznia".

"Gdybym miał teraz chodzić do wyższych klas podstawówki albo do liceum i miał przerabiać pozycje z kanonu lektur, też bym czytał bryki. Nie dałbym rady przejść niektórych pozycji" - pisze w poście na Facebooku. Nauczyciel zauważa, że kanon lektur nie zmienił się od czterech dekad, a najmłodszy utwór literacki na liście dla klas VII-VIII szkoły podstawowej, pochodzi z... 1957 roku! "Tak! Sprzed 62 lat! Oczywiście trzy pierwsze klasy liceum to z założenia (chronologia) brak nowszych pozycji (…) Czyli prawie przez 6 lat edukacji polski nastolatek (w okresie burzy hormonów, wykuwania się zainteresowań, ugruntowania pasji) będzie przerabiał obowiązkowo wyłącznie pozycje, które powstały na wiele lat przed erą lotów w kosmos, kontrkultury i muzyki rockowej. Już nie mówiąc o epoce Internetu" - komentuje Tokarz.


Rzeczywiście, kiedy patrzy się na listę książek obowiązkowych pod koniec szkoły podstawowej trudno znaleźć na niej coś inspirującego. Z perspektywy czasu interesujący nadal pozostaje "Mały Książę" oraz "Kamienie na szaniec". Reszta to lektury zbyt "odległe", a przez to zwyczajnie nudne.

Lista lektur dla klas VII i VIII szkół podstawowych
Lektura obowiązkowa:
Charles Dickens, Opowieść wigilijna;
Aleksander Fredro, Zemsta;
Jan Kochanowski, wybór fraszek, pieśni i trenów, w tym tren I, V, VII i VIII;
Aleksander Kamiński, Kamienie na szaniec;
Ignacy Krasicki, Żona modna;
Adam Mickiewicz, Reduta Ordona, Śmierć Pułkownika, Świtezianka, Dziady część II, wybrany utwór z cyklu Sonety krymskie, Pan Tadeusz (całość);
Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę;
Henryk Sienkiewicz, Quo vadis, Latarnik;
Juliusz Słowacki, Balladyna;
Stefan Żeromski, Syzyfowe prace;
Sławomir Mrożek, Artysta;
Melchior Wańkowicz, Ziele na kraterze (fragmenty), Tędy i owędy (wybrany reportaż).
Wybrane wiersze poetów wskazanych w klasach IV–VI, a ponadto Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Stanisława Barańczaka, Cypriana Norwida, Bolesława Leśmiana, Mariana Hemara, Jarosława Marka Rymkiewicza, Wisławy Szymborskiej, Kazimierza Wierzyńskiego, Jana Lechonia, Jerzego Lieberta oraz fraszki Jana Sztaudyngera i aforyzmy Stanisława Jerzego Leca.

To więcej niż jedna książka do przeczytania na dwa miesiące, a niektóre to "cegły": "Syzyfowe prace", "Pan Tadeusz", "Quo vadis". Do tego wszystkie wiersze i krótkie formy (nie policzyłam ich). Ciekawe, ilu dorosłych, którzy sprawują pieczę nad kanonem, czyta tyle książek... A tu warto dodać, że język polski jest jednym z kilkunastu przedmiotów. Kurtyna.

"Kastracja czytelnicza na starcie", "Jak zniechęcić skutecznie do czytelnictwa", "Uczyłam się w liceum i czytałam te same lektury, które teraz omawiam z uczniami na dwa lata przed moją emeryturą. Nie rozumiem" - brzmią komentarze pod postem.

"Rozumiem, że kanon winien być konsensusem między opinią mędrców a zainteresowaniami nastolatków. Tylko że nie jest... Jest w sporej części zbiorem pozycji, które wybrał ktoś w zamierzchłej przeszłości (bo innych pozycji nie było) i tak zostały siłą przyzwyczajenia, choć nie przekazują ani jakichś uniwersalnych prawd, ani nie pomagają zrozumieć teraźniejszości. Ot, trwają siłą inercji" - komentuje Tomasz Tokarz, a Marcin Stiburski, nauczyciel znany z nowoczesnej koncepcji Szkoły Minimalnej, ironizuje: "Dlatego na zajęciach praktycznych powinna być obsługa sierpa".

Niestety, kanon lektur to jeden z najbardziej dobitnych dowodów jak bardzo szkoła i podstawa programowa nie są przystosowane do współczesnych realiów. Szkoła ma nie tyle uczyć, co inspirować i zachęcać do samodzielnego pogłębiania wiedzy. Jak zatem zachęcić młodych ludzi do czytania, jeśli używa się do tego ksiąg sprzed sześciu (żeby tylko!) dekad?

Jestem z wykształcenia polonistką i z perspektywy czasu sądzę, że zostałam nią m.in. dlatego, że nie czytałam lektur w szkole. Jeśli coś wyjątkowo mnie nudziło, nie zmuszałam się. Oczywiście później musiałam to nadrobić (nigdy nie wypiłam tyle kawy, co podczas czytania „Quo Vadis”), a w szkole podstawowej i liceum podążałam swoją czytelniczą ścieżką. Olałam system i nie dałam się zniechęcić.

I tak w liceum nie było z kim słowa zamienić na temat Masłowskiej, czy Olgi Tokarczuk, a wcześniej jednoczył nas czytelniczo wyłącznie Harry Potter. Czytałam wspomniane „bryki” i nie żałuję. Niektóre z lektur zapamiętałam, inne rzeczywiście spełniły swoją funkcję i zaciekawiły mnie tematem, językiem, poetyką (Dostojewski i cała literatura obozowa), ale byłam wyjątkiem.

Wszyscy z rozpędu wmuszali w siebie lektury lub nie robili nic. I dziś nie czytają. Szkoda, że historia się powtarza, co rok, od lat!