Włącz porno i... ratuj świat. Oto jak połączyć przyjemne z pożytecznym

Katarzyna Chudzik
Tytuł nowego filmu popularnej platformy z filmami pornograficznymi – "Dirtiest Porn Ever" – nie ma nic wspólnego z seksualną metaforą. Aktorzy uprawiają w nim seks na brudnej – bo zaśmieconej – plaży. W produkcji Pornhub przypomniał, że każdego roku oceany wyrzucają na brzegi 6 milionów ton śmieci. Tylko jak się to ma do atmosfery w naszej sypialni?
Idea szczytna! Pornhub
Na "brak ognia" w alkowie narzeka wiele par, na zbliżającą się katastrofę klimatyczną nieco mniej, ale liczba przejmujących się stanem planety szczęśliwie wciąż rośnie. Dzięki Pornhubowi jest już sposób, żeby nie tylko nieco urozmaicić łóżkowe harce, ale też zadbać o ekologię. Bo cały dochód uzyskany z wyświetleń "Dirtiest Porn Ever" firma przekaże na rzecz organizacji ekologicznej Ocean Polymers, która zajmuje się wybieraniem śmieci z oceanów.


To jest właśnie definicja tego, co nazywamy "przyjemnym z pożytecznym".


Seks pszczół
Nie pierwszy raz Pornhub udowodnił, że odrobił lekcje ze społecznej odpowiedzialności biznesu. Kilka miesięcy temu serwis pokazał filmy z cyklu "BeeSexual" – animowane "pszczele porno" z udziałem gwiazd filmów dla osób powyżej 18-tki. Kampania miała uświadomić odbiorcom, że populacja pszczół wciąż się zmniejsza, co jest poważnym zagrożeniem dla całego ekosystemu.

Dochód z emisji został przeznaczony na organizacje pomagające pszczołom, "Operation Honey Bee" i Centrum Badań nad Pszczołami Miodnymi.

Seks pand
Jeszcze wcześniej – w 2017 roku – Pornhub postanowił zająć się losem pand wielkich, które m.in. ze względu na nikłe zainteresowanie seksem, narażone są na wymarcie. Żeby zainteresować je seksem, opiekunowie włączali im nawet filmy pornograficzne z udziałem pand i... viagry.

Pornhub zainicjował więc projekt "Panda Style", w którym zachęcał użytkowników platformy do przebierania się w stroje misiów i nagrywania swoich łóżkowych wyczynów. Za każdy przesłany serwisowi film firma miała płacić 100 dolarów na organizacje zajmujące się ochroną misiów.
Screenshot/Pornhub
Takich kampanii nie sposób nie docenić. Zadowoleni są wszyscy: rozbawieni (i uświadomieni) internauci, intensywnie wypromowana firma i – co najważniejsze – planeta, dla której alternatywy nie mamy i nie zapowiada się, żebyśmy mieć mogli.