Zostałeś skrzywdzony i myślisz, że już zawsze będziesz sam? Zrób "wewnętrzny lifting"

Alicja Cembrowska
"Już nigdy nie będę szczęśliwa i nie zaufam mężczyźnie" – mówi zdradzona koleżanka. "Wiem, że będę sam, bo zostałem skrzywdzony tak głęboko, że nie widzę szansy na budowanie relacji z inną kobietą" – mówi kolega. Niestety życie to poza chwilami szczęścia i radości, również pasmo mniej przyjemnych doświadczeń, powodujących "wewnętrzne blizny", które mogą skutecznie zablokować nasz samorozwój.
Jak poradzić sobie, gdy zostaliśmy skrzywdzeni? Unsplash/Naomi August
Bomba wybuchła
Zupełnie normalne jest to, że po trudnych doświadczeniach jesteśmy przerażeni, boimy się zaufać, cierpimy i nie widzimy opcji, żeby wrócić do stabilności. Śmierć bliskiej osoby, zdrada, toksyczny związek, kontakt z wampirem energetycznym.

Takie wydarzenia często powodują w nas mieszanki uczuć, swoisty kocioł, który w pierwszych chwilach wydaje się nie do opanowania. Bo jak poukładać to, co nagle zostało rozsadzone przez bombę? Jak ułożyć na nowo te emocjonalne klocki?

Cios fizyczny sprawia, że na naszym ciele pojawiają się siniaki i rany. Organizm naturalnie radzi sobie w takiej sytuacji – siniak powoli znika, przy ranie tworzy się strup, nieraz pozostaje blizna. To ona przypomina nam, czego nie robić, jakie konsekwencje miało dotknięcie gorącego garnka czy wybranie niewygodnych butów w daleką trasę.


Zraniony do końca życia (?)
Taką samą funkcję spełniają "blizny wewnętrzne". Mają nas ostrzegać, chronić przed kolejnymi krzywdami ze strony innych ludzi. Zrozumienie tego mechanizmu pomaga uniknąć czającego się niebezpieczeństwa, jest jednak jedno "ale" – to blizny, które nas blokują, hamują rozwój, nie pozwalają ruszyć dalej.

Strach przed nową relacją, brak zaufania, wrażenie, że teraz już nigdy nie będziemy szczęśliwi, a przykre doświadczenia "naznaczyły nas" do końca życia. Wiele osób "po przejściach" na pewno zna ten stan, ale ci którym udało się z niego wyjść, jednogłośnie powiedzą: "Było warto".

Dlatego psycholożka Agnieszka Zblewska, która prowadzi bloga "Psychologia życia" proponuje przeprowadzenie "wewnętrznego liftingu", by odzyskać spokój, stabilność i harmonię. Na czym to polega? Ekspertka daje kilka wskazówek.

1. Nie próbuj przesadnie się chronić
Z początku może wydać się to bardzo trudne. Osoby, którym udało się wyjść z toksycznego związku bardzo często zakładają, że już nigdy nie zaufają, nie otworzą się. Unikając kontaktu z innymi, czują się bezpieczniej, uważają, że dzięki temu nie narażają się na dodatkowe cierpienia.

Nie jest to niestety dobre rozwiązanie. Warto wyciągnąć naukę, przejść żałobę, odbudować siebie, a potem przekuć przykre doświadczenia w korzyści. Teraz wiesz lepiej, czego chcesz, czego wolisz unikać, umiesz szybciej określić, czy znajomość może być dla ciebie niebezpieczna i toksyczna – wykorzystaj tę wiedzę. Pamiętaj, że statystycznie jest więcej dobrych niż złych ludzi. Nie pozwól, by jeden nieudany związek przekształcił bliznę wewnętrzną w mur nie do przejścia.

2. Unikaj toksycznych osób i wampirów energetycznych
Takie osoby wcale nie muszą zadawać ci wielkich ran. Jednak malutkie, acz regularne ciosy mogą być równie niekorzystne. Czujesz, że ktoś cię obciąża, negatywnie wpływa na twój nastrój? Zastanów się, czy potrzebne są ci takie znajomości.

3. Zainwestuj w siebie
Warto zacząć od tego, jak widzimy sami siebie. Niestety bardzo często okazuje się, że ten obraz jest zaburzony. Nie dostrzegamy swoich dobrych cech, uważamy, że wszelkie porażki to tylko i wyłącznie nasza wina.

Postaw na rozwój. Zastanów się, jaki jesteś, czego potrzebujesz. Naucz się asertywności i rozumienia swoich emocji. Postaw na zdrowy egoizm. Pozwól sobie na odpoczynek, relaks, a nawet zwykłą nudę.

4. Zaakceptuj rzeczywistość
Czas na akceptację zależy często od "kalibru" problemu. To jednak istotny etap. Nie masz już wpływu na przeszłość. Nie zmienisz tego, co się wydarzyło. Na co masz wpływ? Na teraźniejszość i przyszłość.

5. Nie utożsamiaj się z błędami
– Popełniamy błędy, ale nimi nie jesteśmy i nigdy nie będziemy – pisze Agnieszka Zblewska. I poleca, by spróbować być bardziej gruboskórnym. Nie chodzi o to, by nagle zamienić się w zimnego drania czy oschłą i niedostępną kobietę. Ekspertka zwraca uwagę, że zwyczajnie warto być przygotowanym, że "nieraz będzie bolało".

"Chwilę po", gdy nadal jesteśmy w szoku po trudnym doświadczeniu, wydaje się, że to już koniec. Nic nie ma sensu, nic nie sprawia radości. On odszedł, ona zniknęła. A wraz z nimi całe szczęście. Warto jednak podjąć wyzwanie, zawalczyć o siebie. Bo jak mówi banalne, acz prawdziwe przysłowie: "Po burzy zawsze wychodzi słońce". Nieraz tylko trzeba temu słońcu pomóc, co wiąże się niejednokrotnie z terapią, a także poświęceniem czasu i energii, by wydobyć z siebie to, co najlepsze.
Źródło: psychologiazycia.com