mamDu_avatar

Atypowi. Byłam w miejscu, w którym mogą poczuć się całkowicie bezpieczni

Magdalena Woźniak

26 kwietnia 2024, 16:45 · 3 minuty czytania
Zakrywają uszy, czasami oczy. Z ich małych ust płyną dźwięki niewyraźne, niespójne, niejednoznaczne. Krzyk, częsty krzyk. Pytanie brzmi: reagują na to, co w ich głowach, czy na to, co przed ich oczyma?


Atypowi. Byłam w miejscu, w którym mogą poczuć się całkowicie bezpieczni

Magdalena Woźniak
26 kwietnia 2024, 16:45 • 1 minuta czytania
Zakrywają uszy, czasami oczy. Z ich małych ust płyną dźwięki niewyraźne, niespójne, niejednoznaczne. Krzyk, częsty krzyk. Pytanie brzmi: reagują na to, co w ich głowach, czy na to, co przed ich oczyma?
Anna ma różowe okularki wciśnięte na nosek. Szkła powiększają jeszcze bardziej oceaniczne, bezkresne oczy. Fot. Stefan Ronisz
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Muzyka w ich uszach

Anna ma czerwone okularki wciśnięte na nosek. Szkła powiększają jeszcze bardziej oceaniczne, bezkresne oczy. Kiedy przyszła na świat, nie przystawiła się do piersi matki. Nie chwyciła jej, już nigdy miała do niej nie sięgnąć. Kiedy z głośników płynie muzyka, zmienia się jej cała twarz.


Hanna ma na sobie tiulową, różową spódnicę. Wygląda jak baletnica, która swój autorski spektakl odgrywa nieustannie w głowie. Niemal przez cały czas śpiewa cichutko, lub nuci znane sobie melodie. Tańczy?

Jędrzej nie znosi hałasu, przytłacza go. Nie akceptował również nieznanych sobie ludzi. Z jednym wyjątkiem: głośne koncerty z tłumem na widowni są dla niego ucztą. Zatapia się w doświadczeniu słuchania, nie widzi nic poza sceną. Muzyka jest jego antidotum na całe zło.

Poznajcie państwo historie Ani, Hani i Jędrusia:

Centrum Diagnostyki i Terapii Małych Dzieci

Podniszczoną kostkę chodnikową zalewa słońce pierwszych dni wiosny. Na warszawskiej Ochocie stoi prosty, niewielki budynek. W jego murach dzieją się rzeczy ważne, rzeczy wielkie. Od pierwszych momentów wiem, że tutaj na pierwszym miejscu zawsze jest człowiek.

Centrum Diagnostyki i Terapii Małych Dzieci przy ulicy Siemieńskiego prowadzone jest przez Fundację SYNAPSIS, która od dekad zwiększa świadomość społeczną dotyczącą autyzmu.

Czym autyzm jest? Zaburzeniem neurorozwojowym, które realnie wpływa na rozwój i funkcjonowanie konkretnej osoby. Ja spotykam się z dziećmi, które go doświadczają i z ich rodzicami. Rozmawiam również ze specjalistkami, które każdego dnia starają się robić wiele, by i jednym, i drugim było łatwiej odnaleźć się w często przytłaczającym świecie.

By dzieciom było łatwiej odnaleźć się w zbyt głośnych miejscach i nieznajomych twarzach. I zrozumieć swoje własne zmysły, które nie są gorsze ani lepsze od zmysłów innych ludzi, mają odmienną wrażliwość.

By rodzicom było łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w której zostali zmuszeni do zweryfikowania własnych oczekiwań wobec rodzicielstwa. By pomóc im znaleźć słowa, siłę, alternatywne metody komunikacji, by porozumieć się z własnym dzieckiem.

By rodzeństwu dzieci w spektrum było łatwiej odnaleźć się w nowym układzie, w momentach, w których w domu jest krzyk, łzy, intensywność, na którą trudno się przygotować.

Centrum Diagnostyki i Terapii Małych Dzieci jest właśnie takim miejscem. Miejscem, w którym każdy z układu rodzinnego dziecka w spektrum może poczuć się zrozumiany, zaakceptowany, a dziecko otrzyma najlepszą, indywidualnie dedykowaną terapię.

"Jest dla nas niezwykle ważne, by stwarzać różne możliwości matkom, ojcom dzieci. By spotkali się ze sobą, bez dzieci, poznali innych rodziców. Widzimy, że te spotkania mają głęboki sens. Koncepcja jest taka, byśmy mogli usiąść razem, porozmawiać, poczuć się w tym wszystkim wspólnotą" – mówi w rozmowie ze mną Milena Ostasz, terapeutka Fundacji SYNAPSIS.

A jak akceptacja

Ja również przez tych kilka godzin spotykam się z rodzicami i widzę, jak wiele dla nich to miejsce znaczy. Jak wiele znaczą dla nich spotkania z ludźmi, którzy nie tylko ich nie krytykują, nie oceniają, ale całym sercem i wiedzą wspierają.

To ważne z wielu względów. Rodzice najczęściej wskazują na dwa potężne lęki, które są obecne w ich życiu: niepokój o to, jak poradzi sobie dziecko w życiu, kiedy ich zabraknie. A drugi, ten mniejszy, ale nie mniej istotny, to ten o akceptację społeczną.

O mniej oceniających oczu, o mniej krytycznych uwag, o mniej "dobrych rad", które nie są pożądane z ust nieznajomych. To, czego potrzebują ci rodzice i przede wszystkim ich dzieci, to empatia, zrozumienie, akceptacja i rosnąca świadomość. Zdania: "Jak mogę ci pomóc?", zamiast unikania spojrzenia, ucieczki.

Jest naszym przywilejem móc żyć i patrzeć na dzieci w spektrum. Ich wyjątkowość jest niemalże namacalna. Trudne momenty się zdarzają, jak to w życiu zawsze bywa. Wierzę i chciałabym, byśmy wszyscy uwierzyli jednak w to, że tych pięknych jest więcej.