"Lepiej, gdyby mnie w ogóle nie zaprosili". Adnotacja w zaproszeniu oburzyła mamę

Alicja Cembrowska
– Dla mnie to nie do pomyślenia i nietaktowne. Odkąd na świecie pojawiła się nasza Jagoda, nie wyobrażam sobie, że miałabym pojechać bez niej na wakacje czy pójść na imprezę, a ją z kimś zostawić. Dlatego zdecydowałam się na dziecko, żeby spędzać z nim czas – pożaliła się znajoma. Co wywołało w niej takie oburzenie? Zaproszenie na urodziny koleżanki, w którym pojawiła się adnotacja, że będzie to impreza tylko dla dorosłych.
Zaproszenie z adnotacją, że "dzieciom wstęp wzbroniony" jest nietaktem? Unsplash/Siddharth Bhogra
Chociaż można by to wypierać i szukać miliona argumentów, to tak – życie się zmienia, gdy na świat przychodzi bobas. Nie ma sensu dyskutować natomiast o stopniu i nasileniu tych zmian. U każdego sprawa wygląda inaczej, aczkolwiek bezdzietne towarzystwo odczuwa, że jest inaczej, uwierzcie. Świeżo upieczeni rodzice skupiają się na nowych zadaniach, uczą się malucha, zapoznają się z nim. To zrozumiałe, że z początku mogą mieć mniej czasu na wyjścia i spotkania.

A potem? Potem najczęściej na te wyjścia i spotkania zabiera się potomka. W tej kwestii oczywiście rodzice podzieleni są na dwie grupy. Jedni zabierają dziecko zawsze i wszędzie ze sobą, drudzy wyznają zasadę, że są sytuacje i miejsca "tylko dla dorosłych".


Z dzieckiem zawsze i wszędzie
Do tej pierwszej grupy zalicza się moja żaląca się znajoma. Od momentu gdy jej córka przywitała się ze światem, nie rozstają się na dłużej niż godzina czy dwie. Jagoda ma obecnie 3 lata i razem z rodzicami była już na wakacjach w dwóch krajach, a także na szeregu imprez – takich stricte towarzyskich, ze znajomymi, ale również branżowych.

– Decyzję o dziecku podjęliśmy świadomie. Od początku wiedziałam, że nie chcę z niczego rezygnować, ale też, że dziecko nie będzie mi w niczym przeszkadzać. Większość miejsc jest przystosowana do tego, żeby mama z maluchem czuła się komfortowo – miejsce do przewijania, karmienia, siedzonko, strefa z zabawkami? Chętnie z tego korzystam – mówi znajoma.

Podobnie wypowiada się o spotkaniach prywatnych. Bywało, że musiała przerwać rozmowę, bo dziecko było niespokojne, potrzebowało uwagi czy chciało jeść, ale przepraszała osoby towarzyszące i poświęcała się na kilka chwil Jagodzie. Potem dowiedziała się, że jednak nie wszystkim koleżankom to odpowiadało.

– Jagoda chodziła z nami na grille, obiady w ogrodzie organizowane przez przyjaciół, wieczorne posiadówki. Myślałam, że nikt nie ma nic przeciwko, chociaż fakt, jesteśmy jedyną parą w grupie znajomych, która ma dziecko. Inni odkładają tę decyzję na później albo starają się dopiero o malucha. Córka jest raczej spokojnym dzieckiem, chociaż bywało, że wychodziliśmy wcześniej, bo stawała się marudna. Ale przecież nie powinno to nikomu przeszkadzać, że idę do domu, a nie imprezuję do 3 nad ranem, prawda?

"To wykluczenie!"
Okazało się jednak, że obecność dziecka nie wszystkim była na rękę. Dlatego w zaproszeniu na urodziny jednej z koleżanek pojawiło się zdanie z gwiazdką na końcu. "Dzieciom wstęp wzbroniony. Impreza tylko dla dorosłych". – Wcięło mnie, jak to przeczytałam. Wcześniej nikt nie mówił mi, że Jagoda w czymś przeszkadza, a nagle stała się problemem. Chyba lepiej bym się czuła, gdybym w ogóle nie została zaproszona. Moi znajomi wiedzą, jakie mam podejście do macierzyństwa. Podobnie by było z : zaproszeniem na wesele – nie mogę przyjść z córką, nie przychodzę w ogóle. Bo taka jest moja decyzja, a nie dlatego, że się obrażam, czy mam komuś coś za złe – komentuje znajoma.

A przy okazji dodaje, że każdy ma oczywiście prawo do własnej decyzji, jednak w tym przypadku ma żal o sposób zakomunikowania tematu. – Jako jedyna z mężem z naszego towarzystwa mamy dziecko. Więc był to tekst skierowany bezpośrednio do nas. I to mnie zabolało najbardziej. Wolałabym w twarz usłyszeć, że to impreza bez dzieci i mamy zdecydować, czy się dostosujemy, czy po prostu nie przyjdziemy. A tak? Nie ma się nawet nad czym zastanawiać. To zwykłe wykluczenie. Potem jeszcze dostaliśmy bezczelnego sms-a od jednego kolegi, że przecież "impreza bez nas się nie odbędzie, wpadajcie koniecznie!".

Jak byście zareagowali na taką adnotację w zaproszeniu? Zabieracie wszędzie dziecko czy na spotkania towarzyskie wolicie wychodzić sami? Przeszkadza wam obecność maluchów na imprezach?