4 umowy, które powinieneś zawrzeć z sobą samym jeszcze dziś. Od razu poczujesz się lepiej

Alicja Cembrowska
W końcu będzie lepiej. Szczęście gdzieś na mnie czeka. Na pewno zaraz wszystko się naprawi. Często tak myślisz? To przestań i poczyń pierwsze kroki, żeby zmiany wprowadzić już dziś. Pomocne mogą okazać się 4 umowy polecane przez Tolteków.
4 umowy, które warto "podpisać" z samym sobą Unsplash.com
Toltekami naukowcy nazwali mało znaną prekolumbijską kulturę ze środkowego Meksyku, wiązaną zwykle z miastem Tula z X wieku. W ostatnich dekadach nazwę odnosi się też do mitycznych po części przodków Azteków i Majów. Traktowani są jako odrębna grupa etniczna środkowoamerykańskich Indian.

Lud stosował zasadę 4 umów, które obecnie przybliża Don Miguel Ruiz – podaje strona odkrywamyzakryte.com. Mogą one wydawać się banalnie proste, jednak w praktyce bardzo trudno stosować je w codziennym życiu. Szczególnie tym, którzy zagubili się w tym, czego chcą od życia, co sprawia im przyjemność, jakie mają marzenia i potrzeby.


Szanuj swoje słowo
Ta umowa sprowadza się do odpowiedzialności za to, co mówimy. Jest najważniejszą, ale i najtrudniejszą do dotrzymania. Chodzi o to, żebyśmy zastanawiali się nad wyborem słów, mając świadomość, jak wielką mają moc. I to zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu. Mogą budować, ale też niszczyć.

Słowa niosą dla otoczenia informację o tym, co myślimy i czujemy, jakie mamy przekonania. Dlatego mamy wpływ na to, jak odbierają nas inni. Unikajmy obwiniania, krytykowania, oceniania, plotkowania, szyderstw, słów, które mogą być szkodliwe dla nas i innych.

Kolejne trzy umowy są kontynuacją tej pierwszej, podstawowej i wynikają z niej.

Nie bierz wszystkiego do siebie
Nie możesz myśleć, że inni robią wszystko z twojego powodu. Postaraj się uniezależnić od opinii, nie odbieraj zachowań i słów innych personalnie. Zaakceptuj, że każdy ma inną perspektywę, doświadczenia, projektuje rzeczywistość na własne potrzeby, a jego działaniami kierują jego potrzeby, a nie my. Na to, co nas otacza, reagujemy przez pryzmat tego, co nosimy w sobie.

Prawda jest taka, że dla każdego najważniejszy jest on sam. I na tym się koncentruje. Nie bez powodu mówi się, że nawet jeżeli komuś pomagamy, to robimy to przede wszystkim dla siebie, by poczuć się lepiej, nie mieć wyrzutów sumienia, nie narazić się na krytykę.

To trudne zadanie, ale musimy przestać utożsamiać siebie z tym, co o nas mówią inni. Nie musimy cały czas wszystkich zadowalać, spełniać oczekiwań. Tym sposobem odetniemy się od poczucia winy i ciągłych wyrzutów sumienia.

Nie zakładaj niczego z góry
Podobną radę przeczytałam ostatnio w książce "Jak mniej myśleć" – nie wymyślaj scenariuszy, nie martw się na zapas, nie nakręcaj negatywnymi wizjami przyszłości.

Zdawaj sobie pytania i pracuj nad tym, żeby wyrażać wyraźnie swoje myśli i pragnienia. Unikniesz nieporozumień, niedomówień i kłótni. Często za bardzo ulegamy swoim wymyślonym planom, wizjom, jak dana sytuacja mogłaby przebiec. Potem pazurami trzymamy się koncepcji i jesteśmy pewni, że w rzeczywistości "przewidzieliśmy", co się stanie.

Martwimy i boimy się na zapas, a potem nie dzieje się nic. Znacie to? Kolejny przykład takiego zachowania można obserwować w relacjach z innymi. "Wiem, jak zareaguje", "wiem, co powie", "nie warto zaczynać ten temat", "on myśli, że nie dam rady", "ona pewnie myśli...". Ale na jakiej podstawie zakładamy, że to, co my "wiemy", jest zgodne z prawdą?

Takim zachowaniem szkodzimy sobie – pozwalamy na frustracje, złość, potrafimy zaatakować kogoś, zanim on zareaguje, bo przecież "my i tak wiemy, co się wydarzy". Albo odwrotnie: czekamy biernie na gest, oczekując, że druga osoba czyta nam w myślach, domyśli się, co powinna powiedzieć lub zrobić.

Mów wprost, to otrzymasz zrozumienie. Zdanie Tolteków w tej kwestii jest jednoznaczne – jeżeli opierasz relacje z innymi na założeniach, to na własną prośbę szukasz problemów. Wkręcając się we własne wyobrażenia i wizje, możemy ranić innych, nie słuchać ich, ślepo wierząc, że to my mamy rację.

Rób wszystko najlepiej jak potrafisz
"Podpisanie" tej umowy dopełni trzech pozostałych i pomoże nam je realizować. W praktyce chodzi o to, żeby dawać z siebie tyle, ile możemy – nie za dużo, nie za wszelką cenę, ale też nie "byle było".

Do wykonania tej umowy musimy szczerze "porozmawiać ze sobą" i określić, ile możemy. A także zdać sobie sprawę, że będzie to zależeć od okoliczności, czasu i naszej kondycji psychicznej w danym momencie. Nie jest to zatem umowa na sztywnych, niezmiennych zasadach.

Wdrożenie w życie tych czterech zasad pomoże nam osiągnąć wewnętrzny spokój i szczęście.. Toltekowie do tego zestawu polecali dodać jeszcze jeden składnik: Miłość.