"Niczym narkomanka robiłam zastrzyki na parkingu pod Żabką". Tak szczerze o staraniach o dziecko mało kto mówi

Alicja Cembrowska
5 długich lat, 6 lekarzy, masa upokorzeń, idiotycznych przesądów, dużo nieuzasadnionych pretensji do samej siebie, do organizmu. – Najtrudniejsze dla mnie tak naprawdę było zmaganie się z samą sobą – mówi Gosia, która prowadzi bloga "Heart Chakra" i która niedawno podzieliła się ze swoimi czytelnikami wspaniałymi wieściami – jest w ciąży. Teraz opowiada, co czuje kobieta, gdy kolejne próby trzeba wkładać do worka z napisem "nie tym razem".
Gosia opowiedziała, jak wyglądają starania o dziecko Fot. Pixabay/Miladina
Pięcioletnie starania
– Spuchłam, całkiem celowo, z premedytacją i pełna tego świadomością. Ba, zajęło mi to 5 długich lat. Upokorzeń, pompowania w siebie przeróżnych rzeczy, a nuż, może, sąsiadce pomogło – napisała kilka dni temu Gosia, a jej historia może być przykładem, że warto się nie poddawać w drodze po swoje marzenie.

– Dobry, ciepły, kochający się dom pełen ludzi i zwierząt to moje marzenie i mój cel jeszcze od czasów dzieciństwa. Wierzyłam, że każdy z moich lekarzy robi co może, a kiedy traciłam zaufanie – wtedy szukałam dalej. Wielu lekarzy, co zrozumiałe tworzy dystans, ale gdy tylko czułam się traktowana jak kawał mięsa – po prostu odchodziłam – wspomina w rozmowie z Mamadu.pl.


I szczegółowo opisuje, co czuła nie tylko ona, ale również jej mąż i rodzina, gdy "znowu się nie udało". Gosia mówi wprost: "To nie piknik. To masa upokorzeń, idiotycznych przesądów, dużo nieuzasadnionych pretensji do samej siebie, do organizmu, który jakby nie było – powinien być zaprogramowany głównie pod to. To naturalne, to zwierzęce, to animal instinct". "Nie zliczę procedur i zabiegów"
Niestety według szacunków coraz więcej par boryka się z problemem z zajściem w ciążę. Dla wielu z nich to lata frustracji, wyrzeczeń, szukania powodu, pytań, a potem już rezygnacji i żalu, że "każdy może, a my nie". Dlatego też tak ważna w tej kwestii jest wrażliwość społeczna – przestańmy nieustannie pytać młode pary "kiedy dziecko", przestańmy przypominać o "tykającym zegarze" i że "to już ten czas". Niektórzy po prostu nie chcą z innymi dzielić się intymnymi szczegółami i przyznawać, że owszem, starają się o potomka, no ale...

A dla starającej się pary to naprawdę trudny czas. – Nie zliczę ilości hormonów, procedur, zabiegów, które wpompowałam w siebie przez te lata. Zastrzyków robionych z zamkniętymi oczami, niczym narkomanka gdzieś na parkingu pod Żabką, bo akurat była ta magiczna pora, Koniunkcja Sfer. Unikania kłucia w siniak, obliczeń z której strony brzucha dziś, robienie na ślepo, na bezdechu, bo piecze jak jasna cholera.

Lepiej zamilcz
Gosia dodaje, że w tym okresie ostatnie komentarze, jakie chce się słyszeć to: "A może po prostu za bardzo chcesz?", "może nie wiecie, jak to się robi hehehehe", "trzeba po prostu wyluzować, wybierzcie się na wakacje", czy "a nie myślałaś, żeby napić się wina i przespać z mężem?". Takie słowa powodowały, że czuła jeszcze większą frustrację.

– Dla kobiet, które starają się latami, muszą pilnować i notować objawy, temperaturę i uprawiać seks według zegarka nie ma bardziej irytujących słów. No bo jak odpuścić? Szczególnie że w większości przypadków, to nie jest zachcianka – mówi Gosia i dodaje, że tym staraniom towarzyszy też poczucie samotności, nawet jeżeli można liczyć na wsparcie rodziny.

– Ja jestem niesamowicie wdzięczna za to, co miałam – wspaniałą, wspierającą mnie rodzinę, przyjaciół, którzy, choć nie wszyscy rozumieli moją potrzebę, zawsze mnie wspierali i dopingowali, wyciągali z dołków, jeśli trzeba i... pasję, coś, dzięki czemu żyłam i funkcjonowałam. W moim przypadku to są psy – i w najgorszych chwilach po prostu leżały ze mną, morda w mordę przy łóżku.

Co było jednak najtrudniejsze w ciągu tych 5 lat? – Zmaganie się z sobą samą – ze swoimi oczekiwaniami, z pretensjami do swojego ciała, że powinno tak naprawdę działać, a tutaj buntuje się w najbardziej podstawowej kwestii. Miałam też wyrzuty sumienia względem mojego męża, rodziców – choć oni dawali mi wyłącznie wsparcie i nigdy nie pozwolili mi odczuć, że jestem "gorsza" czy "niepełna", ba, wręcz pomagali finansowo, nigdy nie dając do zrozumienia, że to jest transakcja wiązana.

Dlatego wszystkim kobietom życzymy wytrwałości, a wam, rodzino i znajomi, dużo wrażliwości i zrozumienia.
Napisz do autorki: alicja.cembrowska@mamadu.pl