Kobieta jest w śpiączce od 10 lat. Nagle rodzi dziecko. Normalnie cud. "Jak to możliwe?" – pytają niektórzy, a inni podkreślają, że niewiarygodne, że "urodziła" zdrowe dziecko. Obok pojawiają się subtelne domniemania, że stała się ofiarą napaści seksualnej. Halo, nazywajmy rzeczy po imieniu. Bezbronna kobieta została zgwałcona. Ktoś w to wątpi?
10 lat w śpiączce i ciąża
Pacjentka domu opieki "Hacienda Healthcare" w Phoenix urodziła dziecko pod koniec grudnia 2018 roku. Nie byłoby w tej informacji nic zaskakującego, gdyby nie to, że kobieta jest od wielu lat w śpiączce, od momentu, gdy prawie utonęła i jej mózg został poważnie uszkodzony. Wymagała opieki całodobowej, więc wiele osób z personelu miało dostęp do jej pokoju.
Pracownicy ośrodka, w którym przebywała kobieta, przekonują, że nie mieli pojęcia o ciąży i dowiedzieli się o niej, gdy zaczął się poród. Pacjentka zaczęła jęczeć. – Nikt nie wiedział, że jest w ciąży, dopóki nie zaczęła rodzić – potwierdziła jedna z pracownic w rozmowie z lokalną telewizją.
Rzecznik prasowy domu opieki, David Leibowitz, poinformował jedynie, że władze ośrodka wiedzą o "głęboko niepokojącym incydencie", odmówił jednak przekazania informacji na temat tego, czy pracowników poddano testom DNA oraz, czy podjęto działania mające zapobiec podobnym sytuacjom. Przebadania męskich pracowników ośrodka chce adwokat kobiety.
Policja "bada sprawę", jednak nie zdradza szczegółów. Rozpoczęło się śledztwo, a w placówce wprowadzono przepis, że męskim opiekunom podczas wizyt u pacjentek musi towarzyszyć kobieta.
Słowo o słowie
Z doniesień medialnych wynika, że ośrodek nie był monitorowany (?!), śledztwo prowadzone jest w kierunku "możliwej (?!) napaści seksualnej", "Kobieta, która od wielu lat pogrążona jest w śpiączce, urodziła zdrowego chłopca", gdzieniegdzie czytamy, że "mogła zostać prawdopodobnie zgwałcona".
Każdy z nas pewnie słyszał, że słowa są ważne. Mogą wzmocnić, pocieszyć i pomóc. Mogą również działać zupełnie odwrotnie. I jak większość jest w stanie zrozumieć to w kontekście relacji, związku czy kontaktu z dzieckiem, to gdy chodzi o przekaz medialny, wielu o tym zapomina i uważa, że to "czepianie się" i "niedługo to już nic nie będzie można powiedzieć".
Będzie można. Nazywajmy jednak rzeczy po imieniu. Pracownicy ośrodka potwierdzili, że pacjentka była bezbronna, a biorąc pod uwagę jej stan, nie mogła bronić się przed atakiem. Nie wyraziła zatem zgody na seks. Nie była świadoma tego, co się dzieje. Czyli została zgwałcona. Jest ofiarą. Z czym tu dyskutować?
Cud narodzin? No chyba nie
Przejrzałam publikacje na ten temat w polskich mediach. "Kobieta w śpiączce zaszła w ciążę i urodziła dziecko". Zdrowe dziecko – co było często podkreślane w pierwszym zdaniu w artykułach portali prawicowych. Czytając takie tytuły, pojawiają się skojarzenia pozytywne. Bardziej kojarzymy to z cudem, czymś niezwykłym, może jakimś nowoczesnym dokonaniem medycznym?
Klikamy w artykuł. I co? Wiemy już, że nie zdarzył się cud, a skrzywdzona została kobieta. Nadal jednak nie mówi się o tym wprost. Na kilkanaście publikacji jedynie w trzech pojawiło się słowo "gwałt". Jedynie RMF24 pozwoliło sobie na umieszczenie tego słowa w tytule i jasne określenie, co się wydarzyło w Arizonie.
W mediach określanych jako "prawicowe" czy "konserwatywne" nie poświęcono zbyt wiele miejsce na samą kobietę, która stała się ofiarą strasznego czynu. Krótkie newsy skupiają się na tym, że "urodziło się zdrowy chłopiec". W ostatnim zdaniu pojawia się domniemanie "możliwej napaści seksualnej". Da się bardziej zachowawczo? Co jest tutaj do domniemania?
Naprawdę ktoś się zastanawia czy, przepraszam, że pozwolę sobie na ironizowanie, ta kobieta po tylu latach "przebudziła się", uznała, że ma ochotę na seks, zaszła w ciążę, znowu zapadła w śpiączkę i teraz urodziła zdrowe dziecko? Jaki jest inny scenariusz niż wykorzystanie jej stanu przez mężczyznę?
Ojej, chyba że miałoby to być niepokalane poczęcie...