"Najlepszą zabawą jest darcie się". Dzieci na "betonowych wakacjach" powodem sąsiedzkich awantur

Alicja Cembrowska
Kłótnie o hałas w mieście to codzienność wielu mieszkańców. Wokół imprez plenerowych, koncertów, letnich ogródków, knajp, a także... bawiących się dzieci trwają nieustanne dyskusje i szukanie "złotego środka". Jedni mówią, że tym, którym przeszkadza, mogą przenieść się na wieś, drudzy, że każdy ma prawo do spokoju i ciszy.
Bawiące się dzieci często krzyczą i piszczą fot. Maciej Stanik
"Darcie wniebogłosy"
Awanturki o rozkrzyczane place zabaw to problem znany nie od dziś. Jest ciepło, więc dzieci więcej czasu spędzają na świeżym powietrzu i raczej nie jest to chwila ciszy i spokoju. Najmłodsi mają to do siebie, że biegają, krzyczą, sprawdzają, co i jaki dźwięk wydaje, a i rodzice niejednokrotnie te "dźwiękowe" pasje wspierają brzęczącymi, piszczącymi zabawkami.

Do redakcji portalu haloursynow.pl napisała w tej sprawie Julia, mama 10-letniej Zuzi, która liczy, że jej słowa przemyślą i zrozumieją rodzice, którym nieraz wydaje się, że ich dziecko jest pępkiem świata. Zdaniem kobiety powinniśmy jak najwcześniej zacząć wpajać młodym ludziom, czym jest empatia i dzielenie przestrzeni z innymi.


Mieszkanka Ursynowa wskazała, że dla niektórych dzieci "najlepszą zabawą jest darcie się wniebogłosy", a opiekunowie na to pozwalają, jakby zapominali, że mieszkają w bloku, a nie domku z ogródkiem.

Mama w słuchawkach, dzieci w krzyk
– Jak wytłumaczyć sytuację, kiedy mama siedzi na ławeczce ze słuchawkami w uszach, a jej znudzony pięciolatek wyje na cały regulator jakąś trąbką kibicowską? Inny obrazek. Kilkulatek biega wokół placu zabaw i łopatką lub czymś innym uderza w ogrodzenie przez kilkanaście minut. Zero reakcji rodziców i wielkie oburzenie, jak zwróci się uwagę... – relacjonuje kobieta.

I dodaje, że na osiedlach mieszka wiele osób – niemowlęta, osoby chore czy odsypiające nocki – które w dzień wypoczywają i należy im się spokój. – Mam jeszcze jeden apel. Proszę, nie kupujcie dzieciom do zabawy na osiedlowych placach zabawek, które wydają dźwięki serii karabinu maszynowego, elektrycznych samochodzików z klaksonami i innych bardzo głośnych urządzeń! – podsumowuje Julia.

Gaz pieprzowy, bo "były niegrzeczne"
Zaledwie wczoraj Super Express informował o incydencie na placu zabaw w Jastrzębiu-Zdroju. Jedna z matek dzieci bawiących się na placu zabaw zgłosiła, że inna kobieta użyła gazu pieprzowego.

Dzieciom nie stało się nic poważnego, ratownicy, którzy przyjechali na miejsce, stwierdzili jednak podrażnienia skóry na twarzach. Interweniowała również policja, która ustaliła sprawczynię: 68-latkę, która przyznała, że dzieci zachowywały się w stosunku do niej niegrzecznie.

Jak zatem widać, nie każdy ma tyle cierpliwości, co pani Julia, która napisał do redakcji, by nagłośnić ten problem. Chyba wszyscy wiemy, że dzieci mają niepisaną zasadę "im głośniej, tym fajniej". Czy zatem upominanie, że "nie mieszkamy na osiedlu sami" może przynieść jakieś skutki? Raczej nie, kolejny raz rozwiązaniem okazuje się empatia i zrozumienie dla innych.

Co o tym myślicie – jest sens narzekać na głośno bawiące się dzieci? Czy raczej powinniśmy się cieszyć, że spędzają radośnie czas na świeżym powietrzu? Szczególnie gdy ich wakacje to właśnie ten blok, osiedlowy placyk i plac zabaw...