Alkomat i awantura o sałatę. Jak nauczyciele i rodzice zrobili z balu 8-klasistów obóz przetrwania

List do redakcji
Już niebawem 8-klasiści świętować będą zakończenie pierwszego etapu edukacji. Świętowanie będzie huczne - w szkołach trwają przygotowania do bali. O zastanawiających standardach, panujących w jednej z warszawskich szkół podczas planowania balu 8-klasistów, napisała do nas pani Joanna, mama jednej z uczennic i pedagog.
Bal ósmoklasisty. Jak wygląda organizacja balu? Fot. Jakub Orzechowski/Agencja Gazeta
"Moja córka za kilka tygodni będzie miała bal ósmoklasistów. W związku z tym byłam w szkole na zebraniu, które dotyczyło organizacji imprezy. Do tej pory jestem w szoku i waham się, czy pozwolę córce pójść!

Chodzi oczywiście o alkohol. A konkretnie o ryzyko, że dzieci będą kombinować, by się napić. Rodzice są zdania, że ten bal to okazja, więc dzieciaki na pewno zaryzykują. Tego samego zdania są nauczyciele. Więc co trzeba zrobić? Strzec jakby szkoła była zakładem karnym!

Kadra od razu zapewniła, że na balu będzie alkomat. Nie wiadomo jeszcze, jak i kiedy będzie używany — czy na wejściu kontrolnie, czy w ramach interwencji. Jednak sam fakt mnie przeraża. Alkomat na 15-latków!


Ponadto szkoła w czasie balu będzie zamknięta. Dzieci nie będą mogły wychodzić na zewnątrz, a już na pewno nie na boisko. Mimo że jest lato. Wszystko przez ich 'szalone pomysły'. Nauczyciele mówili o swoich uczniach jak o potencjalnych kryminalistach, którzy jak im się da palec, to odgryzą rękę. Tak bardzo są złaknieni alkoholu i karalnych wybryków...

Po przemowie nauczycieli odezwali się rodzice. Padł pomysł, by pilnować również ubikacji. Sprawdzić spłuczki i kontrolować, co się dzieje w kabinach...

Cała dyskusja toczyła się w duchu zagrożenia. Zupełnie jakby ten bal nie był spotkaniem dzieci w wieku 15 lat, które chcą potańczyć, tylko zlotem recydywistów! I teraz pytanie: jak mają się czuć uczniowie, którzy przyjdą na bal i zostaną potraktowani jak kryminaliści? Zamknięci, bez krzty zaufania ze strony nauczycieli?

Takie podejście rujnuje podstawy wychowania, czyli zaufanie! Wiem, że nauczyciele nie mają podstaw, by uważać, że w ich szkole uczniowie są niebezpieczni. To normalna szkoła, z normalnymi dziećmi, normalnymi problemami i wybrykami. Szkoła, do której chodzi moje dziecko, znajduje się na obrzeżach Warszawy. Dzieci się tu znają, jesteśmy sąsiadami, więc wiem, że nie dzieje się nic, czemu trzeba byłoby zapobiegać alkomatem i nadmierną kontrolą!

Poza tym to normalne, że w wieku 15 lat młodzież zaczyna myśleć o eksperymentach z alkoholem. Czy traktując ich jak potencjalnych pijaków, pomożemy im nie podejmować złych decyzji? Nie! Jak my byśmy się czuli, gdyby np. po wejściu do sklepu jego pracownicy traktowali nas jak potencjalnych złodziei? Dlatego uważam, że jeśli organizujemy bal nie jak dla 15-latków, by było fajnie i mieli dobre wspomnienia, lecz jak dla ludzi niebezpiecznych, impreza ta wcale nie powinna się odbyć.

Jeśli chcemy, by na balu obyło się bez incydentów, rozmawiajmy z dziećmi, edukujmy, a nie groźmy, zabraniajmy i strzeżmy jak więźniów.

Do takiej postawy wielu rodzicom nadal bardzo daleko. Wątek alkoholowy, który był gwoździem programu występu nauczycieli, przeszedł wśród rodziców bez większego echa. Zero wniosków, refleksji, nic. Za to po tym wszystkim odbyła się 20-minutowa narada, podczas której zastanawiano się, czy na kanapkach powinna leżeć sałata masłowa, czy lodowa. Nie żartuję. To są priorytety.

Dlatego nie mam pretensji tylko do szkoły. Jestem zszokowana postawą wszystkich dorosłych. Wszyscy traktujemy nasze dzieci jak potencjalnych bandytów, nie obdarzając ich odrobiną zaufania, nie dając wolności i szans, by sami mogli coś przemyśleć. W XXI wieku wciąż myślimy, że wychowanie załatwimy zakazami...

Ja córce powiedziałam, że jeśli przyjdzie moment, w którym zetknie się z alkoholem i będzie chciała spróbować, niech wybierze inną okazję niż ten bal. Uświadomiłam jej konsekwencje picia w młodym wieku i wyraźnie zaznaczyłam, że nie zgadzam się, by piła przed 18. urodzinami. Dodałam, że nie musi tego robić, jeśli nie chce, a znajomi będą naciskać i że może do mnie przyjść z każdym problemem.

Czy mnie posłucha? Nie mam pewności. Jedyne, co wiem, to że jeśli zamknę ją w klatce, bardzo będzie chciała z niej uciec."