"Polska szkoła jest dla dziewczynek". Oto dlaczego uczennicom jest łatwiej

Ewa Bukowiecka-Janik
O wadach polskiej szkoły powiedziano już chyba wszystko – zrobili to m.in. nauczyciele w czasie strajku, punktując system, w którym przyszło im pracować. Jednak z jakiegoś powodu edukacja w naszym kraju bardziej służy dziewczynom – to one kończą szkoły z lepszymi rezultatami. Co powoduje, że chłopcy na starcie mają gorzej? Odpowiadają eksperci.
Dlaczego dziewczynki lepiej radzą sobie w szkole? fot. Daniel Adamski / AG
Na facebookowym profilu fundacji EDU-klaster, której celem jest wspieranie edukacji, Wojciech Gawlik opublikował interesujące dane. Są to wyniki badań PISA i PIAAC, które prezentują jak z rozumieniem tekstu oraz rozumowaniem matematycznym radzą sobie kobiety i mężczyźni na różnych etapach swojego życia.

Jak na dłoni widać, że po ukończeniu szkoły wyższe kompetencje w obu dziedzinach mają dziewczyny. Wojciech Gawlik w swym poście postawił hipotezę, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że "szkoła stworzona jest dla dziewczynek". Wyniki badań dotyczą Polaków.


"Sposób prowadzenia zajęć i formy weryfikacji kompetencji w szkołach bardziej odpowiadają naturalnemu rozwojowi dziewczynek. Stąd dziewczynki osiągają średnio lepsze wyniki, a chłopcy zazwyczaj są tymi bardziej nieposłusznymi i stwarzającymi więcej problemów wychowawczych" – pisze szef fundacji i pyta, dlaczego tak jest i co zrobić, żeby było inaczej. W dyskusji pod postem pojawiły się opinie, że polska szkoła nie jest dla dziewczynek, a dla dzieci posłusznych, grzecznych i pokornych, a na takie częściej wychowywane są dziewczynki niż chłopcy. Winę ponoszą rodzice, którzy łatwiej przymykają oko na chłopięce wybryki, a dziewczynom stawiają poprzeczkę wyżej w przekonaniu, że one – jako osoby słabsze w społeczeństwie – muszą się bardziej postarać, by "sobie poradzić".

Ponadto pokutuje myślenie, że "dziewczynce nie wypada".

Czy ta prosta teoria oparta zawiera się wyjaśnienie, skąd się biorą różnice kompetencyjne między chłopcami a dziewczynami po skończonej edukacji? Częściowo tak, jednak to nie wychowanie gra kluczową rolę.

Ambicje i przekonania
– W naszym społeczeństwie w ciągu kilku ostatnich dekad znacząco zmieniła się rola kobiety. Dziewczynki nie są już mentalnie przygotowywane przede wszystkim do roli żony, matki i pani domu. Na pierwszy plan wysuwa się świadomość, że mogą osiągnąć wszystko, o czym zamarzą. Że mogą mieć pracę, jaką chcą i nic ich nie ogranicza. Mają swoje cele i ambicje, więc to może być powód, dla którego osiągają w szkołach wyższe wyniki niż chłopcy – tłumaczy Monika Dreger, psycholog, mediator rodzinny i specjalista terapii par. Podkreśla jednak, że zmiany te nie są aż tak nagłe i znamienne, by mogły być czynnikiem decydującym.

O tym, jaką wartość dziś ma dobra praca wiedzą to nie tylko nastolatki, ale także rodzice. W naszej polskiej mentalności w ostatnich latach kariera zyskała na znaczeniu. Z tego powodu rodzice często naciskają na dzieci (nie tylko na dziewczynki), by osiągały jak najwyższe wyniki ze wszystkich przedmiotów. Chodzi także o system – w Polsce im wyższa średnia, tym większe szanse na lepszą szkołę. Dzieci stają do wyścigu szczurów, który – jak pokazują badania – wygrywają dziewczęta.

Jednak faktem jest, że wygrywały też kilka dekad temu, kiedy kariera dla kobiety nie była tak ważna jak dziś. Wtedy chłopak z paskiem na świadectwie był wyjątkiem, a dla dziewczyn to wyróżnienie było raczej standardem. Czy zatem rzeczywiście głównym winowajcą tej nierówności są polskie metody nauczania i model wychowania?

Biologia i wychowanie
– Myślę, że dysproporcje widoczne na wykresie najbardziej związane są z różnicami biologicznymi między chłopcami a dziewczynkami – mówi w rozmowie z MamaDu Justyna Filipiak, psycholog szkolna. – Rzeczywiście model pruski, którym rządzi porządek, rygor i ocenianie na każdym kroku, daje chłopcom mniejsze szanse na samym wstępie. Chłopcy w wieku wczesnoszkolnym mają większe trudności z koncentracją niż dziewczynki. Są bardziej ruchliwi, co komplikuje prowadzenie zajęć. Mam doświadczenia w pracy w szkole żeńskiej i rzeczywiście w grupie złożonej tylko z dziewczyn można na pierwszym etapie edukacji zrobić więcej niż w klasie koedukacyjnej.

Nie oznacza to jednak, że rodzice dziewczynek powinni kierować je do żeńskich klas. Zdaniem ekspertki koedukacyjny model nauczania ma tę zaletę, że wykształca bardzo istotne, jeśli nie istotniejsze niż sam poziom wiedzy, kompetencje społeczne. Z doświadczeń Justyny Filipiuk wynika, że z czasem młode kobiety uczące się tylko we własnym gronie zaczynają zatracać naturalne kobiece predyspozycje, nie rozumieją zachowań chłopców, nie potrafią odnaleźć się w zróżnicowanym społeczeństwie, co pokutuje tym, że zamykają się w sobie, są nieśmiałe, nie potrafią zawalczyć o siebie.

Niemniej jednak w koedukacyjnym modelu stereotyp grzecznej dziewczynki jest wciąż żywy. I niekoniecznie jest to wina naszych przekonań o roli kobiety, to naturalna konsekwencja różnic w zachowaniu dziewczynek i chłopców.

– Chłopcom łatwiej się wybacza i mniej się od nich oczekuje i jest to dość zrozumiałe z perspektywy biologii – chłopcy rzeczywiście potrzebują więcej ruchu niż dziewczynki i siedzenie w ławce wychodzi im zwyczajnie gorzej. Dlatego trudniej jest reagować nie nieposłuszeństwo dziewczyny niż na nieposłuszeństwo chłopca. Po prostu. Możemy na poziomie rozumowania traktować dzieci tak samo, jednak kiedy stajemy oko w oko z rozrabiającą dziewczyną, reagujemy inaczej niż kiedy rozrabiają chłopaki. Czujemy większy dyskomfort i nie świadczy to o tym, że kogokolwiek dyskryminujemy – mówi Justyna Filipiuk.

Jednak dysproporcje w zachowaniu chłopaków i dziewczyn zaczyna się zacierać i to z pewnością jest pokłosie wychowania. – Tak zwane bezstresowe wychowanie w wielu przypadkach skończyło się tym, że dzieciom nie stawiano żadnych granic. Również dziewczynkom. Rodzice pozwalali na przeróżne zachowania, co skutkuje tym, że mam klasy, w których więcej kłopotów wychowawczych jest z dziewczynami niż z chłopakami. Pozwalają sobie one na wpadanie w histerię, często się rozpraszają, szepczą, chichoczą i nie potrafią się powstrzymać. A chłopcy tak – mówi psycholog.

Co polska szkoła tak naprawdę "robi" dzieciom?
Aktualnie o tym, jak na dzieci wpływa edukacja w modelu pruskim, mówi się najgorzej – podcinanie skrzydeł, wyścig szczurów, mierzenie wszystkich jedną miarą, zabijanie kreatywności i zniechęcenie do nauki wydają się domeną polskiej szkoły. Nie da się ukryć, że jest w tym sporo racji.

Jednak zdaniem Justyny Filipiuk, tak zwany model pruski to wciąż jedyny model, w którym polskie dzieci mają największe szanse. – Na własnych dzieciach "przerobiłam" szkołę Montessori, szkołę sportową i szkoły "zwyczajne" i uznaję, że poczucie bezpieczeństwa w tradycyjnym modelu jest kluczowe. W moim odczuciu na inne modele nauczania jako społeczeństwo nie jesteśmy gotowi. Wszyscy – również rodzice.

W opinii psycholog polska tradycyjna szkoła może dawać równe szanse i chłopcom i dziewczynkom, wiele zależy od nauczyciela. – Dobrzy nauczyciele nauczający w typowo pruskim modelu potrafią zadbać i o dziewczynki i o chłopców. To oni mają szanse obserwować te dysproporcje i reagować na bieżąco. W dużej mierze chodzi o to, by stworzyć sytuację, w której chłopcy nie zamykają się na dziewczynki i odwrotnie – mówi Justyna Filipiuk.

Jest na to prosty sposób – praca zespołowa mieszana. Psycholog często na warsztatach dobiera grupy zupełnie losowo, tak, że w rezultacie są np. grupki 4 dziewczyny i jeden chłopak, lub odwrotnie, 3 chłopaków i 2 dziewczyny i tak dalej. Konieczność odnalezienia się w takim składzie oraz fakt, że nie pracuje się na swoją ocenę, lecz ocenę grupy sprawia, że szanse się wyrównują.

Ponadto w takich sytuacjach kształtuje się poczucie wspólnoty, empatia, zanika porównywanie się, które szkodzi atmosferze nauczania. – Zdobywanie kompetencji społecznych podbija wyniki w nauce i chłopców i dziewczynek. Ułatwia pracę w grupie i sprawia, że dzieci dobrze się czują, dzięki czemu po prostu łatwiej jest im przyswajać wiedzę – tłumaczy Justyna Filipiuk.

Ponadto radzi, by między lekcjami dzieci miały długą przerwę, podczas której muszą wyjść na świeże powietrze. – Pracowałam kiedyś w szkole, w której wprowadziliśmy taką zasadę. Jako psycholog popołudniami miałam znacznie mniej pracy. Redukował się poziom agresji u dzieci, wracały do ławek gotowe, by znów skupić się nad książkami. W tej zmianie widzę ogromną szansę dla chłopców, bo ruch jest dla nich kluczowy. Jednak przerwa regeneracyjna dobrze robi również dziewczynkom – mówi psycholog i podsumowuje:

– Mniej oceniania, więcej pracy projektowej, pracy w grupie, więcej ruchu w ciągu zajęć lekcyjnych byłoby w moim odczuciu optymalnym rozwiązaniem na tę chwilę dla polskich uczniów. Einstein powiedział, że "intuicyjny umysł to święty dar, a racjonalny umysł to jego oddany sługa. Stworzyliśmy społeczeństwo, które czci sługę, a zapomniało o darze".