W tej szkole dzieci nie poznają historii o Śpiącej Królewnie. Wycofano 200 książek, bo promują seksizm

Ewa Bukowiecka-Janik
"Śpiąca Królewna", "Czerwony Kapturek" i wiele innych znanych całemu światu bajek jest na cenzurowanym w barcelońskiej szkole. Powód? Badania wykazały, że publikacje nie mają żadnych wartości pedagogicznych. Jedyne co przekazują to szkodliwe, seksistowskie stereotypy. Z tego samego powodu ze szkolnej biblioteki zniknęła... jedna trzecia zbiorów!
Ze szkolnej biblioteki wycofano 200 książek. Ich przekaz to czysty seksizm Prawo autorskie: levranii / 123RF Zdjęcie Seryjne
Opowieści o słabych, zniewolonych kobietach, które dzięki swej urodzie zyskują szczęście i wolność w ramionach silnego wybawcy, nie są wymarzoną lekturą dla dziewczynek. Nie trzeba być ekspertem, by to stwierdzić. W XXI wieku coraz częściej dbamy o to, by wartości, jakie dzieci czerpią z książek czy zasłyszanych historii był uzupełnieniem dobrego wychowania i kształtowania odpowiednich wzorców.

Z tego powodu biblioteka szkoły Taber w Barcelonie pozbył się 200 książek dla dzieci, które stanowiły jedną trzecią zbiorów. Jak czytamy w brytyjskim "Guardian", to pozycje wydawnicze, które utrwalają seksistowskie stereotypy. Poza wspomnianej "Śpiącej Królewnie" i "Czerwonym Kapturku" wśród lektur zakazanych znalazła się też legenda o świętym Jerzym.


Za barcelońską szkołą będą podążać inne placówki. Motywacją do podjętej decyzji były wyniki badań, których celem było odkrycie, jakie stereotypy i ukryte znaczenia przesiąkają do dziecięcych umysłów po lekturze. Sprawdzono również jakie wartości wychowawcze mają poszczególne książki. W tym trudnym teście aż 30 proc. tytułów wypadło jednoznacznie fatalnie. Uznano m.in. że żadna z wersji "Śpiącej Królewny" nie posiada w ogóle cech edukacyjnych, spełnia za to wszystkie negatywne kryteria.

Inicjatorzy badań wyjaśnili, że celem badań nie było prześwietlanie konkretnych historii. Chodziło o sprawdzenie, co ogólnie wpływa na kształtowanie się seksistowskich postaw u dzieci. Okazało się, że kontrowersyjne i szkodliwe akcenty pojawiały się nawet w książkach do nauki alfabetu czy kolorów.

"Dzieci chłoną wszystko, co je otacza. To [wycofanie książek – przyp. red.] pozwala znormalizować seksistowskie stereotypy" - stwierdziła Anna Tutzo, jedna z inicjatorek badań. Co ciekawe, pod wpływem badań oraz decyzji szkoły Taber, w innej barcelońskiej placówce Fort Pienc rodzice stworzyli komisję ds. Równości Płci, która ma kontrolować przekaz, jaki uczniowie otrzymują podczas nauki.

W Polsce dzieje się odwrotnie. Całkiem niedawno Kuratorium Oświaty postanowiło wycofać ze szkolnej biblioteki książkę "Kim jest Ślimak Sam?". "Niepokojące treści" dostrzegł w niej jeden z nauczycieli.

Jak się okazało, chodziło o to, że obojnaczy ślimak odwiedza małżeństwo panów bocianów i dwie panie wiewiórki, wychowujące wspólnie dziecko. Co ważne, żaden z tych "skandali obyczajowych" nie jest zmyślony – takie przypadki występują w naturze. Wyjaśnili to biolodzy w posłowiu książki.

Jednocześnie w polskich podręcznikach nie brakuje seksistowskich wstawek i nikt nie myśli o wycofywaniu ich ze szkół. Niech przykładem będzie choćby fragment z podręcznika dla klas drugich pt. "Ala i Adam na tropach zaginionego skarbu" autorstwa Joanny Białobrzeskiej. Jego przekaz jest bardzo czytelny – chłopcy nie muszą martwić się o to, jak wyglądają, bo ich wartością jest spryt, siła i intelekt. A dziewczynki? No cóż. Czego nie zrozumieją, to "dowyglądają".

Cóż, choć do starych bajek wyklętych w Barcelonie można mieć sentyment, znacznie lepiej byłoby, gdybyśmy jednak brali przykład z hiszpańskich szkół...
Źródło: theguardian.com