Podzieliła życie na 10-tki, by pokazać, co jest dla nas ważne. Cenna lekcja od 47-latki skłania do refleksji

Wiktoria Dróżka
Agata Komorowska, blogerka, pisarka, autorka książki: "Depresjologia", "Optymizm mimo wszystko", uczy jak kochać życie i przede wszystkim siebie bez względu na wiek. No właśnie, bo każdy z nas przechodzi kryzy akceptacji wieku. To jak bieg przez przeszkody...
Kryzys wieku średniego. Jak zaakceptować zmiany? Fot. Iwona Karolak
Prezent, jaki powinna zrobić sobie kobieta w dniu urodzin
Kto z nas nie miała kryzysu, gdy przekraczała 30-stkę, 40-stkę, 50-stkę? Kto z nas nie miał myśli, czy przypadkiem nie marnuje swojego życia? Kto z nas nie miał tzw. doła w dniu urodzin, bo właśnie uświadomił sobie, że czas pędzi zawrotnym tempem? Przez te lata zdążyliśmy nagromadzić już pewne doświadczenie, przeżyć porażki, zawody, wzloty i upadki. Przekonaliśmy się, że szczęście to momenty, do których dochodzi się długą i wyboistą drogą.

Może są za nami zmarnowane lata, rozpady związków czy rozwody? Może chorujemy albo cierpi ktoś bliski? Może upadła ci firma i nie masz pomysły na życie, a presja czasu nie pomaga wydobyć z siebie kreatywności i odwagi. Czasami trzeba dużej uwagi, żeby oglądając się wstecz, rozpoznać w tym wszystkim sens. Po przeczytaniu postu Agaty Komorowskiej, napisany z okazji jej 47 urodzin, zrozumiesz, że wiek nie może nas ograniczać. To lekcja miłości do siebie. Co warto z niej zapamiętać? – Pierwszych 10 lat się praktycznie nie pamięta, drugie 10 człowiek dojrzewa i sam nie wie, kim jest i czego chce, przez kolejnych 10 dorabia się jak idiota po to, tylko żeby przez następnych 10 żyć poczuciem winy, że się dorabia, zamiast liczyć mrówki z dziećmi, albo malować z nimi słońce na piasku – pisze autorka postu.


– Koło 40-tki ma kryzys (już za mną), bo nagle budzi się z pierwszym siwym włosem na głowie i pytaniami w sercu„Po co ja to robię?” i „Czy tego w życiu chciałam?”. Przez kolejnych 10 lat odgrzebuje siebie, po to, by wrócić do swoich marzeń, pragnień i misji. Biega jak opętany, by znaleźć równowagę i harmonię, by znowu zacząć czuć, kochać i cieszyć się pierdołami, malować słońce na piasku i liczyć mrówki. Dzisiaj jestem na dobrej drodze – dodaje.

Kryzys wieku średniego niszczy
Kobiety często walczą z myślami o swoim wieku. Mówią: "Tyle już za mną", nie zastanawiając się, że wiele jeszcze przed, bo w życiu liczy się każdy dzień. Komunikatami "Mam siwy włos i zmarszczki w okolicach oczu i czoła", odbierają sobie piękno, bo ono rodzi się w środku nas. To jak niewidzialny wiatr, który zostawia na twarzy świeżość.

Czterdziestka to taka umowna połowa życia. Psychologowie mówią, że to taki moment, kiedy zaczyna się widzieć życie całościowe. Wcześniej było inaczej – bliższe było myślenie, że dni mamy nieskończenie wiele, a tu nagle przychodzi dla części osób trudny czas podsumowań. Włącza się myślenie o tym, że wiele marzeń jeszcze nie spełniliśmy.

Farbujemy włosy, wygładzamy twarze, rzucamy się na inne operacje plastyczne, kupujemy szybszy samochód, najlepiej czerwony. Chcemy jakiegoś szaleństwa, które zakołuje nami i wybije z głowy liczbę. Efektem kryzysu wieku średniego może być przewartościowanie dotychczasowych priorytetów, dotyczących pracy zawodowej, małżeństwa, rodziny.

Każdy etap życia ma swoje piękne momenty, mimo masy problemów. Każdy dzień daje nam szansę albo prawo do szukania szczęścia. I naprawdę nie chodzi w tym poszukiwaniu o przeglądaniu się w oczach innych, w patrzeniu, co mam, nie chodzi tu o wygląd, o stan konta. Chodzi o twój środek, poczucie, że żyjesz w zgodzie z sobą i wreszcie odnalazłeś i zaakceptowałeś siebie.

Często nawet w najtrudniejszym dniu, można wydobyć choć jedną dobrą chwilę, jakiś przyjazny gest, zbieg okoliczności, ale z automatu mówimy: "Ten dzień był okropny". A gdyby usiąść pod koniec dnia i zapisać za co możemy czuć wdzięczność? Czasem można podziękować również za porażkę, która nauczyła więcej niż rady, przestrogi i pouczenia innych.