Rodzice znaleźli sposób na "podwójny rocznik". Tego MEN się nie spodziewał!
Ocena niedostateczna na świadectwie do tej pory rozumiana była jako surowa kara – w tych okolicznościach uczeń musi powtarzać rok. Jednak "dzięki" reformie edukacji, nie bez przyczyny zwanej ostatnio "deformą", jedynka na koniec roku dla niektórych stała się łaską nauczyciela. Dlaczego? Bo niektórzy woleli zaliczyć planowaną wpadkę i powtarzać klasę niż przystąpić do rekrutacji jako "podwójny rocznik".
Panie, daj pan jedynkę
W siódmej klasie w planie lekcji pojawia się biologia, chemia czy fizyka – ma to duże znaczenie dla "wskaźnika niezdawalności". Pokazują to również dane: "MEN wskazuje, że na początku gimnazjum liczba uczniów, która nie otrzymała promocji do następnej klasy, była o wiele wyższa niż obecnie w VII klasie. Wówczas zimowało nawet 12–13 tys. dzieci" – czytamy w DGP.
Jednak podwójny rocznik i zażarta walka o miejsce w szkole średniej tak bardzo wystraszyła niektórych rodziców, że zdecydowali się oni zmusić dzieci do powtarzania klasy. "Do realizacji tego planu wystarczyła dobra wola nauczyciela i jedna jedynka na świadectwie. Na przykład z WF-u" – podaje "DGP".
Co ciekawe, aby w ten sposób ustrzec dziecko przed podwójnym rocznikiem, rodzice musieli być bardzo przewidujący i zapobiegawczy – decyzję o powtarzaniu siódmej klasy należało podjąć w pierwszej połowie 2018 roku. "Spóźnialscy" mogą ten patent wykorzystać teraz tak, by dziecko powtarzało klasę ósmą.
Jedną z opcji jest wysłanie dziecka do szkoły społecznej. – Na lekcje do mnie chodzi kilkoro uczniów, których rodzice zdecydowali, że poślą ich jeszcze raz do VII klasy. Ich motywacja była prosta: chcieli uniknąć kumulacji roczników. I wiem, że nasza dyrekcja poszła im na rękę, ale dla mnie to kłopot – mówi w rozmowie z "DGP" nauczyciel jednego z warszawskich szkół społecznych.
W wyniku takich decyzji rodziców dzieci w szkołach społecznych trafiają do klas, gdzie uczą się z rok starszymi i rok młodszymi. Różnice w poziomie ich wiedzy i dojrzałości są ogromne. Co więcej, to nowe miejsce, nowi koledzy, nowi nauczyciele. Czy tak duże natężenie zmian nie narobi więcej szkód niż pożytku?
Powtarzać czy nie powtarzać – oto jest pytanie?
Rodzice są podzieleni. Na forach internetowych znaleźć można stanowcze głosy za: dzieci mają dwa razy więcej czasu na przyswojenie materiału, nie muszą tak gonić, przy drugim podejściu jest im łatwiej, no i nie będą musieli bić się o miejsce w wymarzonej szkole, a testy 8-klasistów będą zdawać nie jako króliki doświadczalne.
Głosy przeciw? – Uważam, że to głupi pomysł. Lepiej pójść do trochę gorszego liceum niż kazać dziecku powtarzać klasę, jeżeli nie ma ku temu wskazań edukacyjnych – stwierdziła w rozmowie z "DGP" Dorota Łoboda, liderka ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji, szefowa komisji edukacji w radzie miasta Warszawa.
Dodała również, że spotykała się w mediach społecznościowych z wpisami rodziców, którzy planowali powtarzanie siódmej klasy przez swoje dzieci, jednak nie sądziła, że ktokolwiek zdecyduje się to zrealizować. – Drugoroczniacy zazwyczaj nie mają dobrej sytuacji w gronie rówieśników – stwierdziła.
Co jeszcze mogło skłonić rodziców, by ich dzieci jednak podjęły się walki z podwójnym rocznikiem? – Nawet nie przyszłoby mi to do głowy. A jakby przyszło, zapytałabym swoją córkę o zdanie – mówi w rozmowie z MamaDu mama Nadii, uczennicy klasy 8. – Nie ma jej teraz w domu, więc nie mogę jej o to zapytać, by udzielić ci pewnej odpowiedzi. Jednak jestem pewna, że odpowiedź brzmiałaby: nie. Chciałaby iść dalej ze swoją klasą, ze swoją panią. Dzięki zaufanym ludziom czuje się w szkole bezpieczna – dodaje.
Na pytanie o stres przed rekrutacją do szkoły średniej i wielką zagadkę, jaką stanowią testy 8-klasisty, mama Nadii odpowiada szczerze: – Jasne, że się boimy i że nauki jest dużo, ale bez przesady. To tylko szkoła i tylko testy. Jakoś sobie poradzi. Nie zależy nam, by córka napisała testy wybitnie, nie naciskamy, by dostała się do wybranej szkoły średniej. Najbardziej chcemy, żeby czuła się dobrze, swojsko tak jak teraz. A nauki zawsze będzie dużo – komentuje mama dziewczynki.
Czy warto zatem fundować dziecku dodatkowy stres i zmiany, by zyskać więcej czasu na naukę? Z pewnością odpowiedź nie jest jednoznaczna – każdy przypadek jest nieco inny. Jednak sam fakt, że rodzice chwytają się ostatecznych rozwiązań, by chronić dzieci przed podwójnym rocznikiem, pokazuje skalę skutków ubocznych reformy edukacji.
Źródło: gazetaprawna.pl