Nauczyciel zadał uczniom trzy pytania. Odpowiedzi powinna przeczytać minister Zalewska!

Alicja Cembrowska
Po co oceny, sprawdziany czy odpytywanie przy tablicy? W dyskusjach rodziców, polityków i nauczycieli na temat edukacji polskich dzieci, często brakuje miejsca na głos głównych zainteresowanych. Uczniów. Nauczyciel zadał im zatem trzy krótkie pytania. Odpowiedzi dają do myślenia.
Po co są oceny i sprawdziany? Odpowiadają uczniowie Fot. Mateusz Baj / Agencja Gazeta
Marcin Stiburski to nauczyciel inny niż wszyscy. Swoim uczniom zrobił już "sprawdzian ze ścigania", jest również pomysłodawcą Szkoły Minimalnej, czyli takiej bez cząstkowych ocen, wiążącej średniej i obowiązkowych lektur.

Tym razem nauczyciel fizyki postanowił na "sprawdzianie" zadać swoim 12-, 13- i 14-letnim uczniom jedynie trzy pytania. Odpowiedzi dają do myślenia i wywołały gorącą dyskusję. O co zapytał Stiburski?

Po co są oceny/stopnie w szkole?
– Właściwie nie wiem, moim zdaniem nie są potrzebne, ważne co ma się w głowie. Ktoś dostanie 6 za sprawdzian, a zgapiał i docelowo nic nie wie.


– W teorii stopnie są do tego, aby ocenić ucznia. Jednak często uczniowie o te oceny walczą jak zwierzę, co obniża zaciekawienie przedmiotem.

– Dla rodziców, żeby mogli nas pogłaskać po główce.

– Jakieś liczby, które określają naszą wiedzę.

– Stopnie są po to, aby ocenić nasze umiejętności, są także formą wynagrodzenia oraz takim jakby prawem dominacji nauczyciela, bo może zagrozić złą oceną.

Na kartkach znalazły się również krótkie odpowiedzi, że oceny są niepotrzebne, są po to, żeby były, że nie mają sensu. Niektórzy uczniowie wprost napisali: "Nie wiem". Wielu wskazało, że oceny mają zadowolić lub zmartwić rodziców.

Po co są sprawdzany i kartkówki?
– Sprawdziany są po to, żeby nas zmotywować, to jest bez sensu.

– Żeby opanować klasę, gdy nauczyciel nie daje rady.

– Coś lub ktoś co wymyśliło szkołę, tak stwierdziło, że tak będzie.

– Aby mieć z tego stopnie. Ale przede wszystkim, aby narobić sobie stresu i pogorszyć stan zdrowia.

– W 30% dla sprawdzenia naszej wiedzy, a w 70% żeby nauczyciel mógł się z nas śmiać. No i naszych ocen.

– Są za karę, gdy klasa jest za głośno, no ale sprawdzają wiedzę.

– Nauczyciele specjalnie robią te kartkówki, żeby sprawdzić, czy słuchaliśmy ich na lekcji, czy umiemy wszystko!

– Żeby dowalić uczniom.

Za główne powody robienia sprawdzianów uczniowie uznali chęć sprawdzenia przez nauczyciela wiedzy, nauczenia ich czegoś i wystawienia ocen.

Po co są odpowiedzi przy tablicy?
– Nauczyciele czasami nie mają co robić, dlatego szukają osób, które gadają. No i też, bo muszą.

– Żeby sprawdzić, czy dana osoba się uczy i przestraszyć resztę klasy.

– Żeby karać/udupić/upokorzyć/zawstydzić ucznia.

– Nauczyciele się nad nami znęcają i wyżywają w ten sposób.

– Po to, żeby się czegoś nauczyć/ Po to, żeby coś zrozumieć.

– Nie wiem, ale za dużo tego sprawdzania wiedzy w szkole. Odpowiedź przy tablicy bardzo mocno stresuje, tak samo, jak kartkówka i nie powinno ich być.

– To służy do efektownego zastraszania uczniów i myśl typu "O Chryste, tylko żeby facetka mnie nie wywołała".

– Aby nauczyciele się rozweselili i robią to, jak część klasy jest niegrzeczna.

– Mają na celu przeważnie sprawdzić wiedzę ucznia z ostatnich lekcji. Nauczyciel jak w przypadku ocen ma przywilej dominacji nad uczniem i może zaszantażować, zagrozić podejściem do tablicy. Do tablicy podchodzą zazwyczaj uczniowie, o których nauczyciele wiedzą, że mało wiedzą, żeby za coś ukarać, bo wiedzą, że mało umie i chcą mieć pretekst, aby wystawić złą ocenę. Odpowiedzi uczniów wskazują, że wielu z nich racjonalnie ocenia i rozumie, na czym polega system edukacji i rozpoznają rzeczywistość. W komentarzach znalazło się jednak sporo innych ciekawych wniosków: że stawianie ocen się nie sprawdza, że większość uczniów, podobnie jak nauczyciele, uznaje klasówki za sprawdzenie wiedzy, a także, że odpytywanie przy tablicy nie jest dobrym pomysłem. Za tą metodą nie przepadają ani uczniowie, ani nauczyciele.

A jaki cel w przeprowadzaniu podobnych "sprawdzianów" widzi sam Marcin Striburski – Dotykając różnych czynników systemu, chcę spowodować jego całościowe rozhuśtanie. Tu mocno działa Zasada Utraconych Kosztów. Trudno się przed sobą przyznać, że całe życie popełniało się błędy, ale gdy odpowiednio rozchwieje się cały układ, wtedy można liczyć na przemodelowanie jego komponentów. To sztywne struktury, ale kruche w swym braku wewnętrznej pewności. To taki gips oblepiający zdrowe ciało, którego, gdy się trochę poszturcha, to się kruszy. Ja tylko huśtam.