Nauczyciel chwali się, że nudzi się na lekcjach, a dzieci pracują. "Do tego powinien dążyć każdy"

Ewa Bukowiecka-Janik
Lekcja idealna? Dzieci tak zaangażowane w realizację swoich projektów, że nauczyciel może się bez skrępowania polenić się. Karygodne? Skąd. Na takich lekcjach dzieci uczą się najwięcej.
Czy można lenić się na lekcji, a jednocześnie zrealizować program? Tak! Udowadnia nauczyciel fizyki Fot. Tomasz Fritz / Agencja Gazeta
"Idealny stan wszystkiego – Lenistwo. 'A ja palę faję, żuję gumę, Palę faję za fają, A ja palę faję, dłubię w nosie, Palę faję za fają'" – cytuje Formację Nieżywych Schabuff nauczyciel fizyki, Marcin Stiburski. W poście na swoim blogu Szkoła Minimalna opisał jedną ze swoich lekcji.

Czy naprawdę nauczyciel może odpoczywać w godzinach pracy, a jednocześnie wywiązywać się ze swoich obowiązków? Wygląda na to, że tak.

Pan Marcin w mediach zasłynął kilka tygodni temu, gdy w mediach społecznościowych przyznał, że zrobił sprawdzian, na którym uczniowie mogli ściągać. Co więcej, za nieściąganie groziła jedynka.


Pomysł ten został nazwany przez fachowców "najwyższym kunsztem metodycznym", a Nauczyciel Roku Przemysław Staroń uznał, że to rewelacyjna metoda. Powód? Efektem było pełne zaangażowanie uczniów w rozwiązywanie zadań z fizyki. Lenistwo nauczyciela dało podobne efekty.

"Dzisiaj miałem lekcję, za którą pracodawca nie powinien mi zapłacić złamanego grosza. Miałem lekcję, na której oddawałem się błogiemu lenistwu przez 45 minut. Całą lekcję sobie siedziałem na uboczu i kontemplowałem to, że nic nie muszę, że o nic nie pytam, że mi uczniowie nie zawracają głowy. Totalne nic" – opisuje Stiburski.

Od obowiązku przeprowadzenia zajęć "zwolniła" nauczyciela uczennica Klara, która poprosiła, by na lekcji przeprowadzono jej eksperyment. "Przystałem na to. Traf chciał, że zgubiła instrukcję do eksperymentu. Na szczęście".

"Inne dzieci zachęcone sytuacją, zastanawiały się jak zrobić eksperyment Klary poprawnie. Poprosiły mnie o skorzystanie z internetu w komputerze. Same odszukały instrukcję, same ją zinterpretowały. Zaczęły się bawić. Konsultować. Pomagać sobie. Wymieniać spostrzeżenia. Poprawiać siebie. Zauważać zależności. Tłumaczyć innym, którzy tego nie dostrzegali lub czegoś nie rozumieli. Zaczęli się chwalić efektem. Sami na końcu posprzątali" – czytamy na blogu.

To zaangażowanie uczniów wynika nie tylko z zainteresowania przedmiotem, ale też przyzwoleniem nauczyciela na samodzielność. Oddanie uczniom władzy. Skutki? Wszyscy dostali zasłużone szóstki za aktywność, a w dzienniku można było odnotować, że kolejny temat został zrealizowany.

Po opublikowaniu postu o "lekcji lenistwa" na profilu facebookowym Szkoły Minimalnej odezwało się wielu innych nauczycieli, którzy podobnie jak pan Marcin, oddają władzę uczniom. "Do tego powinien dążyć każdy nauczyciel", "Wspaniale! Takie lekcje są marzeniem" to tylko niektóre z komentarzy zarówno belfrów, jak i rodziców.

Na koniec pan Marcin dodał, że klasa 7a uznawana jest w szkole za "trudną", a dla niego to "najwspanialsza młodzież". Wygląda zatem na to, że przekazanie dzieciom inicjatywy to kolejna (obok sprawdzianów ze ściągami) skuteczna metoda edukacji.