To pradawne imię przekreśli naszą córkę na całe życie. Mój mąż ma to w nosie
Jedno z najczęściej zadawanych pytań, jakie słyszą przyszłe mamy to” czy wybraliście już imię dla dziecka?”. Zdarza się, że wybór imienia dla dziecka rodzi poważne spory. Tak wydarzyło się w małżeństwie pani Joanny, która napisała o tym do redakcji MamaDu. Jej mąż pragnie, by jego córka nosiła niespotykane imię sprzed wieków...
W naszym sporze chodzi o to, że mąż chce dać córce na imię Agrypina, po swojej praprababci. Żywo interesuje się genealogią, od kilku lat buduje swoje drzewo przodków, jest już naprawdę ogromne. Bardzo fascynuje się kolejnymi postaciami ze swojej rodziny, o których odkrywa kolejne szczegóły. Stąd Agrypina.
Jego praprababka miała imponujący życiorys. Była jakąś działaczką społeczną, łamała konwenanse. Jak na czasy, w których żyła była bardzo wyzwoloną kobietą. Mąż chce dać tak na imię naszej córce na cześć przodkini. Mówi też, że to symbol tego, co ona w życiu osiągnęła.
Naprawdę to szanuję i rozumiem, że to jest dla niego ważne. Ale to imię... Agrypina. Nie ma od niego zdrobnienia, jak miałaby się do niej zwracać? Agrypciu? Agrypinko?
Poza tym dzieci w przedszkolu i szkole wyklęłyby ją od razu. Byłaby naznaczona na całe życie. Mój kłopot polega m.in. na tym, że nie mam pomysłu konkurencyjnego. Ja bym bardzo chciała, żebyśmy wybrali córeczce imię dopiero, jak się urodzi. Kiedy ją zobaczymy, kiedy usłyszymy jej głos, będziemy wiedzieli jakie imię do niej pasuje. Uważam, że to bardzo ważne, by imię pasowało do człowieka.
Poza tym nie wiemy, jaka będzie nasza dziewczynka i bardzo bym chciała, by mój mąż w ten sposób o tym myślał. Że nasza córka to nie tylko kolejny potomek rodziny i nasza własność, tylko nowa osoba, która będzie dorastała w zupełnie innym świecie niż jego praprababka, a my musimy jej to dorastanie ułatwić.
Nie chcę rezygnować z pomysłu, by czekać do narodzin z wyborem imienia, aczkolwiek miesiąc temu zaproponowałam kompromis – by poszukać na drzewie genealogicznym innego pięknego imienia. No ale żadna z ciotek i babć, które nosiły imiona typu Zofia czy Maria, nie miała tak imponującego życiorysu... Tyle z kompromisu.
Nie wiem jak go przekonać, ale najgorsze, co mogłoby się wydarzyć to kłótnia tuż po porodzie o to, jakie imię wpisać do aktu urodzenia. Narodziny to nie jest czas na kłótnie. Zatem mam dwa miesiące, by wybić mojemu mężowi z głowy imię Agrypina..."
A jak było u was? Kłóciliście się o imię dla dziecka?
Może cię zainteresować: Mamy ranking najdziwniejszych imion nadanych w tym roku. Yaroslav to dopiero początek