Nadmiar prac domowych to nie koniec. Te skutki reformy edukacji widzą tylko rodzice
O tym, że dzieci są przeciążone nie tylko plecakami, ale i nadmiarem obowiązków wiadomo nie od dziś. Wciąż toczy się również dyskusja o tak zwanej skali ukrytej edukacji, czyli ile czasu rodzice spędzają z dziećmi nad lekcjami, oraz fatalnie ułożone plany lekcji. O "skutki uboczne" nauczania obwinia się reformę edukacji. Jak się okazuje, jest ich więcej.
Daria Bielenin-Palęcka z biura Rzecznika Praw Dziecka zdradziła, że nie ma dnia, by na skrzynkę mailową rzecznika nie przyszło kilka, czasem kilkanaście historii od zmęczonych rodziców. Powtarzalne tematy to m.in. nieudolnie ułożony plan lekcji – są w Polsce ósmoklasiści, którzy zaczynają lekcje o 7 rano, by skończyć po 17...
Nie trudno obliczyć, że aby w szkole pojawić się na 7, trzeba wstać (zależy, jak daleko ma się do szkoły) co najmniej godzinę wcześniej. Z kolei wiadomo również, że nastolatkowie mają przesunięty rytm dobowy o dwie, trzy godziny w tył – to dlatego jest im trudno zasnąć o 22 (dla nich jest 20) i wstać o 6 (to dla nastolatka 3 lub 4 rano...).
Przytoczone badania w niektórych szkołach za granicą znalazły odbicie w przesunięciu lekcji na późniejszą godzinę, co zaowocowało wyraźnie lepszymi wynikami w nauce.
Lecz nie w Polsce te numery. Nasze dzieci muszą wstawać skoro świt i zasuwać do późnego wieczora. Powód? Nadmiar prac domowych.
Prace domowe a życie... domowe
Głosy zdenerwowanych rodziców, którzy poświęcają swój wolny czas na odrabianie prac domowych z dziećmi, docierają nie tylko do Rzecznika Praw Dziecka, ale również naszej redakcji. Pani Kaja w obszernym liście opisała, jak wygląda jej życie z 9-letnim synem, który niemal codziennie ma masę prac domowych lub sprawdzian w planie. Krótko mówiąc, przy lekcjach i nauce spędzają całe wieczory i pół weekendu.
"Jestem wyczerpana i wściekła, a jest dopiero październik! My nie dajemy rady, nie umiemy, nie mamy wiedzy i czasu... A szkoły najwidoczniej wymagają od nas – rodziców – pełnego poświęcenia. Wracam z pracy do domu i pracuję za szkołę" – pisała w liście pani Kaja.
Zarówno nasza czytelniczka, jak i goście programu "Pytanie na śniadanie" zauważyli, że poza rodzicami sfrustrowanymi są rodzice zbyt ambitni, którzy z różnych powodów wywierają na dzieciach presję i zapisują na kolejne zajęcia dodatkowe. Skutki?
– 26 proc. uczniów klas siódmych sypia więcej niż 7 godzin dziennie. Reszta śpi krócej. Średnio prace domowe odrabiają 2 godziny dziennie, a jednocześnie nauczyciele deklarują, że są w stanie zrealizować jedynie 60 proc. Podstawy programowej. 40 proc. dzieci muszą nadrobić w domu – mówiła w programie "Pytanie na śniadanie", Daria Bielenin-Palęcka.
Nowe technologie a sen
Wpływ na jakość snu mają też ekrany, w które dzieci wpatrują się w ciągu dnia. Badania pokazują, że odkąd najmłodsi powszechnie korzystają z tabletów i smartfonów, ich czas snu skrócił się średnio o godzinę.
Póki co ta godzina mniej zdaje się nie mieć większego wpływu na wyniki w nauce. Jednak pojedyncze badania na konkretnych grupach udowadniają, że godzina mniej snu t mózg wydolny mniej o 10 proc. Dlatego skutki niedosypiania nasze dzieci odczują, a my zauważymy, dopiero za kilka lat.
Czy istnieje złota rada, która pozwoli dzieciom odsapnąć? Raczej nie. Jednak warto, by rodzice zwrócili uwagę na to, ile czasu ich dzieci spędzają przed ekranami oraz wspierali je w odpoczywaniu. Nie dorzucajmy kolejnych zadań, pozwólmy się ponudzić i wyciszyć, odpuśćmy wymagania. W końcu nie ze wszystkiego muszą być świetne, a przy okazji może będą odrobinę zdrowsze i szczęśliwe.
Źródło: Pytanie na śniadanie