Plan lekcji z błędami, a wychowawca na tacierzyńskim. Awantura w łódzkiej podstawówce
Urlop "tacierzyński" należy się każdemu mężczyźnie, który został ojcem. Jednak, co w sytuacji, w której również w pracy zajmuje się on dziećmi? Czy może pozostawić je bez opieki? To pytanie zadają sobie rodzice uczniów jednej z łódzkich podstawówek.
Problemy z planem lekcji
Zdaniem rodziców, uczniowie nie mają do kogo zwrócić się z bieżącymi problemami, a każdy tydzień września ma dla organizacji szkolnego życia kluczowe znaczenie. – W czwartej klasie w życiu dziecka zachodzą duże zmiany. To nowe przedmioty, a większość z nich z nowymi nauczycielami – mówi z rozmowie z "Dziennikiem" jeden z rodziców.
Władze szkoły zaznaczają, że nieobecność wychowawcy potrwa tylko tydzień, jest zgodna z prawem, a klasa ma przydzielone zastępstwa.
Jednak oliwy do ognia dolewa rządowa reforma edukacji. Chodzi przede wszystkim o "przeładowanie" szkoły przez obecność klas siódmych i ósmych oraz rozsądny plan lekcji. Według pierwszych planów niektóre klasy kończyłyby lekcje o 18.
"Teraz udało się wypracować rozkład z ostatnimi lekcjami do godz. 16.20. Ale, zdaniem sfrustrowanego rodzica, zmian planu było aż 6, zaś w ostatni wtorek IV E poszła do szkoły według nieaktualnego już rozkładu, bo, wobec braku wychowawcy, uczniowie nie dostali informacji" – pisze "Dziennik Łódzki".
Z zarzutami nie zgadza się wicedyrektor szkoły, Beata Wielkopolan. Jej zdaniem dzieci zostały o wszystkim poinformowane.
Dla kogo urlop ojcowski?
Nie da się ukryć, że wiele szkół podstawowych zmaga się z wielkim zamieszaniem. Jednak czy tygodniowa nieobecność wychowawcy zmieniła aż tak dużo, by odmawiać nauczycielowi prawa do urlopu "tacierzyńskiego", skoro wątpliwości mogą rozwiać inni nauczyciele lub dyrekcja placówki? Na to pytanie zapewne znajdzie się odpowiedź, dopiero gdy opadną emocje.
Źródło: dzienniklodzki.plMoże cię zainteresować: Żenujące starcie PiS z Parlamentem Europejskim. Tak bronią "tradycyjnej rodziny"