Myśleli, że to zwykła gorączka. 12 godzin później 2-letnia Sonia walczyła o życie

Katarzyna Grzelak
Sonia miała 2 lata, gdy jej życie wywróciło się do góry nogami. Nic nie zapowiadało tragedii. Była zdrowym, zdolnym dzieckiem, pięknie się rozwijała. Jednego dnia radośnie bawiła się z rodzicami, a następnego wylądowała na szpitalnej sali. Teraz rodzicie podzielili się jej historią, aby przestrzec innych.
Sonia przeszła zakażenie meningokokami Fot. Agencja Gazeta/Sergiusz Pęczak
Sonia przyszła na świat jesienią 2002 roku. Początkowo życie jej i jej rodziny przypominało prawdziwą sielankę. Do pamiętnego dnia – 4 stycznia 2005 roku. W nocy u dziewczynki pojawiła się temperatura.

– Położyliśmy się obok córci około godziny 22. Wtedy zauważyliśmy, że chyba ma temperaturę. Mierzenie. Ponad 38 stopni. Duży spokój, to się zdarza, więc założyliśmy jej czopek przeciwgorączkowy i poszliśmy spać. Na kilkadziesiąt minut. Obudziły nas gwałtowne wymioty Soni – pisze mama dziewczynki w poście opublikowany na profilu Medycyna po polsku.
Historia Sonii to cud – twierdzą rodziceFot. Facebook/Medycyna po polsku
– Znowu sprawdzamy temperaturę. 40. Po czopku? Niemożliwe. Sprawdzamy jeszcze raz. 40. Dziecko rozrzuca w spazmie ręce na boki. Trzeba obniżyć temperaturę. Jest północ. Nalewamy wody do wanny i robimy jej w pośpiechu kąpiel schładzającą. Mija pół godziny – temperatura znowu przekracza 40 stopni. Dajemy Nurofen, choć teoretycznie nie przestał jeszcze działać czopek. Za kilka minut znów jest 40 stopni – relacjonuje mama Soni.


Rodzice nie wiedzieli, co robić. Bali się wezwać pogotowie do gorączkującego dziecka, żeby nie zostać oskarżonymi o bezpodstawne wzywanie pomocy. Nad ranem próbowali dodzwonić się do lekarza, ale bez powodzenia. Rano udali się do przychodni, skąd odesłano ich do szpitala – "na wszelki wypadek".

"W naszych rękach tylko modlitwa"
Gdy dotarli do szpitala, choroba ich córeczki postąpiła tak bardzo, że od razu skierowano ich na oddział.

– W izbie przyjęć pielęgniarka waży Sonię. 14 kilo. Przez chwilę patrzy na nią, po czym nagle każe nam iść szybko za sobą. Do windy. W windzie spotykamy lekarkę, która udziela w drodze reprymendy pielęgniarce, bo nie wzięła od nas danych, oświadczeń, całej tej papierkowej roboty... Nagle ten głos cichnie w pół słowa. Jesteśmy już na oddziale. Naszej córce zdjęli spodnie, rajstopki i... jej nogi i pośladki są granatowo-czarne. Wypraszają nas z sali – opisuje tamte chwile kobieta.

Rozpoczęły się długie godziny czekania i żmudnych badań. Lekarze podejrzewali sepsę, skierowali na badania też rodziców. Mama Soni była w 9. miesiącu ciąży, więc zakazano jej zbliżania się do chorej córki. 2-latka dostała antybiotyk, była nieprzytomna. Rodzice wrócili więc do domu. Jedyne, co mogli zrobić, to modlić się o życie córki.

– Późną nocą wracamy do domu. Modlić się. Urywają się telefony od rodziny (...) Proponują nam modlitwę. Jesteśmy w stałym kontakcie z oddziałem w szpitalu. Zamiast spać – płaczemy przytuleni do siebie. Trochę spaliśmy, ale ze skrajnego zmęczenia... – przyznaje matka.
Meningokoki najczęściej dotykają małych dzieciFot. wyprzedzmeningokoki.pl
Jest diagnoza
Lekarze w końcu postawili diagnozę – zakażenie meningokokami typu B. Na szczęście lekarze zdążyli z leczeniem. Dziewczynka się budzi, choć jest cała obolała, a jej ciało przypomina jedną wielką ranę. Każdy dotyk sprawia jej ból, ciało ma pokłute od szpitalnych igieł.

Po trzech tygodniach spędzonych w szpitalu, Sonia wróciła do domu. Jeszcze przez wiele tygodni cierpiała z powodu przebytej choroby. Rany goiły się powoli, lekarze rozważali nawet przeszczep skóry. Dziś – jak mówią rodzice – Sonia wróciła do pełni zdrowia fizycznego i psychicznego.

Jej historia to prawdziwy cud – twierdzą rodzice. Opowiedzieli ją nie tylko po to, aby podziękować bliskim, którzy wsparli ich w tym trudnym czasie, ale też by przestrzec innych przed bagatelizowaniem pierwszych objawów.

Cały post znajdziesz na profilu Medycyna po polsku.

Najszybszy zabójca
Meningokoki to najszybszy zabójca człowieka. Bakterie te rzadko wywołują poważną chorobę, ale jeśli już pojawią się objawy, wszystko rozwija się błyskawicznie. W ciągu zaledwie doby od pierwszych symptomów, mogą doprowadzić nawet do śmierci pacjenta.

Choroba dotyka najczęściej małych dzieci, ponieważ ich układ immunologiczny nie jest jeszcze dostatecznie wykształcony. Charakterystyczne dla zakażenia meningokokami są wybroczyny pojawiające się na ciele chorego. Na początku wyglądem przypominają zwykłe siniaki lub wysypkę, dlatego łatwo je zignorować. Tutaj przydatny jest tzw. test szklanki.

Jedynym skutecznym sposobem ochrony przed zakażeniem jest szczepienie przeciwko meningokokom.