Czasem wystarczą 24 godziny, by choroba zwyciężyła
Louis i John Donne podzielili się niezwykle smutną historią ze swojego życia. Nie ma nic gorszego bowiem niż przeżycie śmierci własnego dziecka i patrzenie na jego powolną i nieuchronną śmierć. Bakterie z gatunku Neisseria meningitidis, choć nie zawsze wywołują ciężką chorobę, to jednak gdy już zaatakują, są niezwykle zjadliwe i robią to z ogromną siłą. Mogą pozbawić życia nawet w ciągu 24 godzin od wystąpienia objawów.
Wystarczy kichnąć
Wiele osób jest nosicielami bakterii, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Meningokoki żyją w noso-gardle miesiącami i mogą nie wywołać choroby. Niestety możemy przekazać ją innym, których organizm nie poradzi sobie z bakterią i wywoła ciężką chorobę. Wystarczy kaszel, kichanie, pocałunek, czy picie z tego samego kubka.
Najgroźniejsze są meningokoki z grupy C, czyli dwoinki zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych. To one odpowiadają za epidemie i groźniejszy przebieg choroby. Według danych Krajowego Ośrodka Referencyjnego ds. Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Ośrodkowego Układu Nerwowego (KOROUN) meningokoki grupy C w latach 1997-2001 stanowiły w Polsce 11,2 proc. ze wszystkich wyizolowanych szczepów Neisseria meningitidis, w 2002 r. już 31,4 proc. a w roku 2003 - 39 proc. W ostatnich latach przekraczały 40 proc. W roku 2007 stanowiły już 50,7 proc.
Najczęściej ofiarami tych bakterii są dzieci w pierwszym i drugim roku życia, ze względu na niewykształcony jeszcze układ immunologiczny. Druga grupa narażonych na bakterie to młodzież między 11-19 rokiem życia. Meningokoki albo nie atakują wcale, albo z tak ogromną siłą, że pokonują barierę błoń śluzowych i dostają się do krwi, co prowadzi albo do zapalenia opon mózgowych otaczających mózgowie i rdzeń kręgowy (śpiączka i śmierć) albo do sepsy, tzw. posocznicy, kiedy dochodzi do przedostania się bakterii do krwiobiegu i zakażenia całego organizmu.
Jak sprawdzić, czy walczymy z meningokokami?
Gdy obok objawów charakterystycznych dla grypy (bóle mięśni, wysoka gorączka, ból gardła, senność, nudności i wymioty, drgawki) pojawią się na ciele krostki, to wyraźny znak, że musimy dziecko bacznie obserwować. Krostki przy tym rodzaju zakażenia łatwo rozpoznać, wykonując tzw. "test szklanki". Chodzi o to, że gdy przyciśniemy dno szklanki do zmian na skórze, krostki nie zbledną. Drugim niepokojącym objawem będzie to, że dziecko będzie unikać brania na ręce i przytulania, co spowodowane jest przeczulicą skóry. Gdy już potwierdzimy, z czym mamy do czynienia, musimy natychmiast udać się do szpitala, by lekarze mogli podać dziecku stosowny antybiotyk.
Myśleliśmy, że to zwykłe przeziębienie. Zaczęła się gorączka, podejrzewaliśmy też ból gardła, bo synek nie chciał jeść. Początkowo nie martwiliśmy się zbytnio, to nie pierwsza infekcja u naszego synka. Jego stan jednak pogarszał się zbyt szybko. Gdy zaczął wymiotować i mieć drgawki, od razu zadzwoniliśmy po karetkę.
W ciągu kilku godzin pojawiła się wysypka wybroczynowa, nigdy takiej nie widzieliśmy. Najpierw to były małe krostki, ale gdy zaczęły zlewać się w plamki, lekarze od razu zdiagnozowali meningokoki. Szybko podali Harry’emu antybiotyki, ale niestety doszło już do zapalenia opon mózgowych. Lekarze byli bezradni. Gdy usłyszeliśmy, że nastąpiły trwałe zmiany w mózgu i nic już nie można zrobić dla naszego dziecka, byliśmy wstrząśnięci. To wszystko stało się tak szybko. Nasz 8-miesięczny synek odszedł do wieczności na naszych rękach. Bakterie spowodowały ogromne spustoszenie w jego ciele, ta choroba zjadła go od środka. Dziś możemy tylko przestrzec innych rodziców.