Nie koniec problemów rodziców 6-latków. Nie mają nic do powiedzenia?
Co dziesiąty sześciolatek z Warszawy nie dostał się do wybranej przez rodziców zerówki. W jednej z najbardziej obleganych placówek – Szkole Podstawowej nr 77 na Bielanach – o jedno miejsce starało aż 64 chętnych. Teraz burmistrz wskaże dzieciom placówki, do których będą uczęszczać.
Największym problemem jest jednak fakt, że w przypadku zerówek – inaczej niż w przypadku szkół – nie obowiązuje rejonizacja. Oczywiście miasto ma obowiązek zapewnienia dziecku miejsca w zerówce, ale gdy 6-latek nie dostanie się do wybranej przez rodziców placówki, burmistrz dzielnicy sam wskazuje zerówkę, do której trafi dziecko.
W praktyce może to wyglądać tak, że dziecko – między przedszkolem a szkołą – trafi na rok do zupełnie innej placówki. Całkowita zmiana miejsca, otoczenia i towarzystwa na pewno nie służy dziecku i jego poczuciu komfortu. Szczególnie, że po roku – gdy trafi do szkoły zgodnej z miejscem zamieszkania – ponownie zmieni środowisko.
"Będę jeździć na drugi koniec"
Takie rozwiązanie problemu nie podoba się rodzicom. – Wybrałam zerówkę przy szkole, którą mam praktycznie 500 metrów od domu. Ale niestety zabrakło nam punktów w rekrutacji i teraz będziemy musiały dojeżdżać na drugi koniec dzielnicy – mówi Sylwia, mama Mai.
Dyrekcja placówki zapewnia, że po zerówce Maja będzie miała zagwarantowane miejsce w pierwszej klasie w ich szkole. Co z tego, skoro nie jest to szkoła pierwszego wyboru dla jej rodziców. – Ta szkoła nie cieszy się zbyt dobrą renomą i może dlatego było tu dużo wolnych miejsc – mówi Sylwia.
Aby Maja mogła iść do szkoły, którą wybrali dla niej rodzice, musiałaby trafić od razu do pierwszej klasy. Jednak jej mama podchodzi do tego pomysłu sceptycznie. – Nie chciałabym, żeby przeskakiwała jeden stopień. Wolałabym, żeby szła równo ze swoimi koleżankami z grupy, ale teraz nie wiem, czy są na to szanse – zaznacza.
W całej Warszawie podobny problem mają rodzice co dziesiątego 6-latka. Część rodziców zdecydowała się napisać odwołanie od decyzji rekrutacyjnej, ale to przyniesie skutek tylko wtedy, gdy ktoś z pierwszej listy zwolni miejsce. Reszta dzieci musi czekać na wskazanie wolnego miejsca przez burmistrza dzielnicy.
Może cię zainteresować: 300 zł wyprawki jednak nie dla wszystkich uczniów. Rządowy program pełen luk