
Końcówka roku szkolnego to dla dzieci i nauczycieli czas oddechu, ale dla rodziców prawdziwy test organizacyjny. Wolne na święta oznacza zamknięte przedszkola i szkoły, dyżury, świetlice i codzienne kombinowanie z opieką.
Końcówka roku wolna dla szkół i przedszkoli
Końcówka roku w polskim systemie edukacji to zawsze mieszanka radości i chaosu. Dla dzieci i nauczycieli to czas oddechu – koniec sprawdzianów, prace klasowe już napisane, a w klasach młodszych często słychać tylko gwar i śmiech na klasowej wigilii i ostatnie przygotowania do szkolnych jasełek. Dla rodziców... cóż, tu zaczyna się logistyczny tor przeszkód.
Ostatni piątek przed świętami to moment, który można by nazwać symbolicznym "wolnym dla rodziców". W praktyce oznacza on początek maratonu. Bo od 22 grudnia w poniedziałek placówki są zamknięte. Przedszkola, szkoły podstawowe – od poniedziałku do 7 stycznia w wielu miejscach mają tylko dyżury (a i to nie zawsze).
Jasne, po Nowym Roku np. 2 czy 5 stycznia są dyżury w przedszkolach, otwarte świetlice – ale prawda jest taka, że kiedy dzieci odgórnie mają wolne, naprawdę im to wolne się przyda. Potrzebują wyciszenia, rodzinnych spacerów, wspólnego gotowania i spokojnego czasu w domu.
I tu wchodzę ja – mama dwójki dzieci, przedszkolaka i ucznia pierwszej klasy. Od lat moim wyborem miejsca pracy kieruje fakt, że mam małe dzieci i nie mogę liczyć na codzienną pomoc dziadków – oni nadal pracują zawodowo. Praca zdalna to dla mnie ratunek między świętami a Sylwestrem.
Mogę siedzieć przy komputerze, podczas gdy dzieci bawią się w pokoju, oglądają bajki czy czytają książki. To nie jest wolne od obowiązków – dzieci potrzebują uwagi, przygotowania posiłków, rozmów – ale takie rozwiązanie daje mi poczucie, że nie muszę stawać na rzęsach i szukać im opieki.
Rodzice muszą godzić opiekę z pracą
Nie każdy rodzic ma taką możliwość. Nie każdy może wziąć cały okres świąteczny wolny. Dla osób pracujących na etacie to często czas kombinowania – urlop zaległy, wolne bezpłatne, dni na opiekę nad dzieckiem. A przecież dzieci są w tym czasie w domu – i dobrze, że są. Ten wolny czas jest dla nich cenny. Ale dla rodziców oznacza układankę: kto je odbierze, kto zajmie się nimi rano i popołudniu, kto zawiezie na zajęcia dodatkowe.
Końcówka roku to też moment refleksji nad tym, jak bardzo praca zdalna może zmienić życie rodziców. Dla mnie to wybawienie – mogę być obecna fizycznie, a jednocześnie wykonywać obowiązki zawodowe. Wiem jednak, że nie każdy ma ten komfort.
Niektórzy zmagają się z planowaniem opieki, inni godzą się na stres związany z pozostawieniem dziecka u znajomej, która ma dzieci w podobnym wieku i oferuje nam pomoc albo zabierają je ze sobą do biura.
Mimo tego całego chaosu warto pamiętać, że te dwa tygodnie wolnego dla dzieci i nauczycieli mają sens. One pozwalają najmłodszym odpocząć, nabrać energii i wyciszyć się po całym semestrze (bo w styczniu już tych lekcji dla niektórych jest niewiele). I choć dla rodziców oznacza to czas kombinowania, to też szansa, by spędzić z nimi więcej chwil, które normalnie gdzieś nam uciekają, bo wszyscy gdzieś pędzimy.
