W dni między świętami a Nowym Rokiem publiczne przedszkola mają obowiązek zapewnienia opieki dla dziecka – zwykle wtedy w placówkach są dyżury. Inaczej sytuacja wygląda w przedszkolach prywatnych, o czym opowiedziała nam jedna z czytelniczek. Przeczytajcie list mamy 4-letniej dziewczynki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą dwójki dzieci, ale każde z nich wychowuje się trochę jak jedynak, bo jest między nimi 11 lat różnicy. Syn zaraz będzie miał 15 lat, a 4-letnia córeczka jest obecnie dumnym przedszkolakiem. Przepaść między nimi jest spora, bo starszy od tego roku jest już licealistą, a Lila jest dla niego malutkim brzdącem, z którym nie ma wspólnego języka. Nie o tym chciałabym jednak napisać" – zaczyna swój list Monika, mama dwójki dzieci.
"Chodzi o to, że zaraz będzie Gwiazdka i od piątku zaczyna się w placówkach edukacyjnych przerwa świąteczna. Syn jest już całkiem samodzielny i nawet przez myśl mi nie przeszło, by martwić się tym, jak sobie poradzi tego dnia (oraz przez kilka dni wolnych, które są między świętami i sylwestrem). Jeśli chodzi o moją 4-latkę, byłam pewna, że jej przedszkole będzie miało dyżur. To prywatna placówka, do której w większości chodzą dzieci, których obydwoje rodzice pracują zawodowo.
Tam nigdy nie było problemów z odbieraniem dziecka po 17:00, bo zawsze było sporo maluchów, których rodzice do tej godziny musieli być w pracy. Byłam więc pewna, że przedszkole będzie normalnie pracowało w te 'wolne' dni. Okazało się jednak, że to nie publiczna placówka, która ma obowiązek zapewnić dzieciom opiekę".
Brak chętnych rodziców
Kobieta opowiada, że demokratycznie zdecydowano, że przedszkole będzie nieczynne: "Właścicielka zapytała rodziców na przedszkolnych jasełkach o obecność dzieci przez te kilka dni i zapowiedziała, że trzeba zadeklarować wcześniej chęć przyjścia dziecka. Jeśli chętnych będzie mniej niż 5, to niestety placówka nie zostanie otwarta. Byłyby to zbyt wielkie koszty, co jako przedsiębiorca doskonale rozumiem. Na początku tego tygodnia otrzymaliśmy już oficjalną informację, że placówka zarówno w piątek 22 grudnia, jak i w przerwie 27-29 grudnia będzie nieczynna.
Dyrektorka oczywiście wszystkich bardzo serdecznie przeprosiła. Niestety to oznacza, że każdy rodzic musi sobie sam zorganizować opiekę dla przedszkolaka. U mnie problem polega na tym, że nie mamy w naszym miejscu zamieszkania do pomocy babć, cioć czy innych niań. Rodzice i teściowie mieszkają w zupełnie innych częściach Polski i w tym roku nawet nie będziemy razem spędzali świąt".
Syn jako niania?
"Okazało się dosłownie kilka dni przed Gwiazdką, że mam związane ręce i żadnej opieki dla dziecka. Między świętami a sylwestrem poprosiłam szefową o możliwość pracy zdalnej, więc po prostu zostanę przed komputerem w domu i będę starała się równocześnie opiekować córką. Gorsza sytuacja dotyczy piątku, wtedy wszyscy jednak normalnie pracują.
Nie mam już urlopu, by móc o niego poprosić, a nie chcę też nadużywać możliwości pracy zdalnej. Jak już mówiłam, nie mam też co liczyć na pomoc od najbliższych. Zmuszona więc jestem zostawić córkę na cały dzień z jej 15-letnim bratem. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia, bo przecież nie jest jego obowiązkiem zajmowanie się siostrą.
Chciałabym też, żeby i on odpoczął, bo zaczął w tym roku liceum i ten pierwszy semestr wcale nie był dla niego łatwy. Cała ta sytuacja strasznie mnie złości i czuję, że nie ma z niej dobrego wyjścia. W takich chwilach myślę sobie, że jednak publiczne przedszkole byłoby lepszym wyborem, miałabym zawsze tę możliwość, że placówka zajmie się moim dzieckiem" – kończy list rozżalona czytelniczka.