
Nastolatki coraz częściej bezgranicznie wierzą treściom generowanym przez sztuczną inteligencję. Zamiast weryfikować informacje, traktują AI jako nieomylne i jedyne źródło wiedzy. To sprawia, że młodzi stają się wyjątkowo podatni na dezinformację i teorie spiskowe.
Nastolatki wierzą bezgranicznie treściom z AI
Dzisiejsze dzieci i młodzież wychowują się w niezwykłych czasach. Z jednej strony mają przed sobą kryzys klimatyczny i konflikty zbrojne, z drugiej – każdego dnia pojawiają się nowe odkrycia naukowe i rozwój technologiczny w takim tempie, że mało kto potrafi za nim nadążyć.
Niedawno pisałam o tym, że wśród młodych panuje niepokojący trend bezgranicznego zaufania do sztucznej inteligencji: korzystania z niej zamiast psychoterapii oraz przekonania, że odpowiedzi, jakich udziela Chat GPT, są zawsze nieomylne.
Starsze pokolenia mają dystans do informacji znalezionych w aplikacji po wpisaniu promptu (polecenia), bo wiedzą, że to tylko narzędzie, które omylne być musi. Młodzi traktują je natomiast jak najważniejszą instancję – o tym opowiada poruszający materiał opublikowany w łódzkim wydaniu wyborcza.pl.
– Chat GPT? No wiadomo, że wie wszystko – mówi w rozmowie z Katarzyną Stefańską 13-letni Maks. I dodaje, że nie czuje potrzeby weryfikacji informacji: – […] jak coś mnie zaciekawi, to pytam GPT. On wszystko sprawdzi.
Niedawno opublikowano wyniki badań dotyczących tego, jak młodzi korzystają z szerokiego dostępu do technologii. Podczas sejmowej konferencji "Między faktem a feedem. Prezentacja raportu z badań jakościowych dotyczących podatności młodzieży na dezinformację i teorie spiskowe", która miała miejsce 24 listopada, poruszono wiele kwestii związanych z korzystaniem przez młodych z mediów społecznościowych.
Okazało się, że szczególnie niepokojący jest fakt, jak bardzo wierzą oni we wszystko, co podsuną im algorytmy TikToka, Instagrama czy innych aplikacji. Problemem nie jest więc wyłącznie bezkrytyczna wiara w Chata GPT, ale także brak umiejętności krytycznego myślenia, prowadzący do ulegania dezinformacji i fałszywym narracjom.
Brak krytycznego myślenia zwiększa ryzyko dezinformacji
Jak podkreślali eksperci podczas wspomnianej konferencji, takie realia sprzyjają radykalizacji poglądów. Okazuje się, że już 10-latkowie – pod wpływem treści konsumpowanych w mediach społecznościowych – zaczynają wierzyć w teorie spiskowe i inne nieprawdziwe przekazy.
Co więcej, wiele dzieci i nastolatków zupełnie nie potrafi odróżnić prawdziwych fotografii i nagrań od deepfake’ów, co w dzisiejszych technologiach nie jest trudne; często nawet specjaliści od zaawansowanych technologii nie są w stanie wskazać, które treści są prawdziwe, a które wygenerowane przez AI.
Nastolatki konsumują treści głównie poprzez shortsy na YouTube i TikToka – to tam stykają się z informacjami, którym od razu wierzą. Ich jedyną formą weryfikacji bywa czasem AI. Jeśli ta potwierdzi jakiś "fakt", młodzi nie zagłębiają tematu, co sprawia, że łatwo ulegają dezinformacji.
Według twórców badania, u młodych dziś obserwujemy zjawisko "News-Finds-Me": odbieranie wyłącznie wiadomości, które pojawiają się w algorytmie mediów społecznościowych. Tworzy to bańkę informacyjną, z której młodzi nie wychodzą i nie podejmują prób sięgania po rzetelne, zewnętrzne źródła. Kierują się ku Chatowi GPT, bo "tam łatwo i szybko zadają pytanie i dostają odpowiedź, której wierzą bezgranicznie".
– Młodzi nie traktują prawdy jako stabilnego stanu albo faktu. Ich zdaniem prawdę trzeba wytworzyć działaniem, poszukać źródeł, poczytać komentarzy pod postami, co pozwala im zorientować się w trendzie i na końcu przefiltrować przez to, co najbardziej do konkretnej osoby przemawia – mówiła podczas konferencji jedna z autorek badań, dr Anna Buchner.
Okazuje się więc, że jeśli coś brzmi sensownie, a dodatkowo zostanie potwierdzone przez AI i "podeprze się" rzekomymi dowodami czy wypowiedziami ekspertów (często całkowicie zmyślonymi), nastolatki nie czują potrzeby, by weryfikować informacje w innych źródłach. Brakuje im umiejętności krytycznego myślenia, bo w materiale wygenerowanym przez AI dostają proste odpowiedzi potwierdzające ich tezy. To niesie ryzyko ulegania dezinformacji, a nawet nielogicznej wiary w teorie spiskowe.
Zatracenie w teoriach spiskowych nie jest trudne
W materiale Stefańskiej głos zabrał pewien 14-latek – czyli osoba już całkiem świadoma – który przyznał:
– Czasem się tak wkręcam w teorie, że sam nie wiem, czy to wciąż "dla beki", czy już serio. Na początku to było śmieszne, coś jak "Ziemia jest płaska" albo "Bill Gates chce nas czipować przez szczepionki". Ale potem zaczęły mi się wyświetlać coraz mocniejsze rzeczy. Ostatnio miałem feed pełen filmików o tym, że wojna na Ukrainie to fake, że wszystko reżyserują Amerykanie. I nie wiedziałem już, co z tym robić.
Dodał, że czasami fake newsy, które weryfikuje w AI, tak zalewają mu tablicę, że sam nie wie, co z nimi zrobić. Widać tu wyraźnie, jak bardzo młodzi są uzależnieni od ekranów, mediów społecznościowych i dopaminy, jaką zapewniają "szybkie treści". Ten wyrzut hormonów okazuje się silniejszy niż logiczne, zdroworozsądkowe myślenie.
Istnieją także badania pokazujące, że na wiarę w teorie spiskowe najbardziej narażony jest nastoletni mózg – największą podatność mają osoby między 14. a 16. rokiem życia. To one, jeśli nie weryfikują informacji w rzetelnych źródłach, stają się nośnikami fake newsów, np. tych o rzekomej szkodliwości szczepień. Podobne teorie nie tylko konsumują, ale również sami szerzą. To treści, które dla zdroworozsądkowych dorosłych są oderwane od rzeczywistości i całkowicie niepoparte logiką czy naukowymi dowodami.
Dorośli muszą edukować i uświadamiać
Tu pojawia się rola dorosłych. Powinniśmy nie tylko rozmawiać i uświadamiać młodzież, ale także edukować. Dziś nastolatkom brakuje umiejętności krytycznego myślenia, która zaciera się przez sposób ich poruszania się w cyfrowym świecie.
Warto od najmłodszych lat wprowadzać cyfrową higienę i uczyć dzieci, by weryfikowanie informacji i poszukiwanie wiadomości zaczynać od innych źródeł niż AI. W materiale "Wyborczej" rodzice nastolatków zauważają, że jest to wyjątkowo trudne zadanie.
– Rozwiązanie widzę w edukatorach, którzy wiedzą, jak wykorzystywać narzędzia. Którzy przekazują uczniom, że to narzędzia, które nas wspierają, pomagają i które mogą uzupełniać, a nie zastępować. Należy tak tworzyć procesy społeczne i informacyjne, żeby to wybrzmiało.
Potrzebujemy bardzo wysokiej klasy specjalistów w edukacji, którzy będą chcieli rozmawiać z uczniami, rozwijać ich w tej dziedzinie i robić to w kompetentny sposób. Czy nasza edukacja to potrafi? To pytanie nie do mnie – komentuje dr Dominik Skowroński, ekspert w zakresie zastosowania sztucznej inteligencji w biznesie i edukacji z Uniwersytetu Łódzkiego.
Źródło: pap.pl, lodz.wyborcza.pl, pubmed.ncbi.nlm.nih.gov, nask.pl
