Na zdjęciu grupka młodzieży patrzy w telefon i się śmieje.
Powtarzają je w kółko i bezmyślnie, a dorośli nie mogą już słuchać tych viralowych słówek. storyblock.com

Każde pokolenie miało swoje typowe powiedzonka. To prawda, ale tempo, w jakim dzisiejsze dzieci podchwytują internetowe hasła, bywa zawrotne. Pojawiają się nagle, brzmią zabawnie tylko przez chwilę, a potem zaczynają tak bardzo drażnić. Tym bardziej, że jak młodzi już coś podłapią, to powtarzają to w kółko – w każdej możliwej sytuacji. Nic dziwnego, że wielu rodziców, słysząc po raz setny modne słówko, nie może ukryć irytacji. Skąd biorą się te zwroty i dlaczego młodzi tak bardzo je kochają?

REKLAMA

Internet co chwilę podsuwa dzieciom i nastolatkom nowe powiedzonka. Jedne są zabawne, inne kompletnie oderwane od rzeczywistości, ale wszystkie mają jedną wspólną cechę – kiedy młodzi powtarzają je w nieskończoność, rodzice szybko tracą cierpliwość. W ostatnich miesiącach takim viralem bez wątpienia stało się wyrażenie "I do pieca".

Skąd to się wzięło?

Ten viral pochodzi z programu kulinarnego "Koleżanka Zapłaci", prowadzonego przez influencerów – Inez i Mikołaja Bagińskiego "Bagiego". W jednym z odcinków, podczas pieczenia cynamonek, Inez kilkukrotnie i w bardzo charakterystyczny sposób powtórzyła: "I do pieca!". Fragment wycięto, wrzucono na TikToka i… się zaczęło. Dzieci mówią to teraz przy każdej okazji, niemalże jako przerywnik.

Inne tego typu virale

Drugim obowiązkowym hasłem wśród dzieci i młodzieży jest słynne już "six-seven", połączone z charakterystycznym ruchem dłoni. Podobnie funkcjonuje "sigma" czy "diwa", jako określenie "fajnej osoby". Dzieci używają tych powiedzonek z dumą i radością, dorośli często patrzą z niedowierzaniem.

I choć trendy szybko się zmieniają – jeszcze niedawno przecież absolutnym hitem było irytujące wszystkich "skibidi toilet"– bywa że momentami jest naprawdę ciężko tego słuchać.

Dlaczego to tak irytuje?

Jakby się zastanowić, nie ma w tym nic złego. Jednak tego typu powiedzonka irytują rodziców, bo są totalnie pozbawione sensu, czasem wręcz po prostu głupie. Dzieciaki powtarzają je z takim uporem, jakby znaczyły dla nich naprawdę coś ważnego.

Bardziej offlinowe zwroty

To takie, które istniały w zasadzie każdym pokoleniu. Dzieci notorycznie zaczynają zdania od "szczerze?", jakby miały za chwilę wygłosić ważny manifest, a nie odpowiedzieć na pytanie o obiad. Wtrącają nagminnie "tak jakby" i "ogólnie", niemalże jako przerywniki w zdaniach. To słowne wypełniacze, które sprawiają, że zwykła rozmowa z nastolatkiem może być prawdziwym testem naszej cierpliwości.

Na samym końcu zestawienia dwa klasyki, które chyba nie wymagają tłumaczenia. "Zaraz" oraz "dlaczego ja?". To odpowiedzi, które pojawiają się natychmiast po każdej prośbie o wyniesienie śmieci, posprzątanie pokoju czy odrobienie lekcji.

W tym przypadku irytacja rodziców jest chyba w pełni uzasadniona.