
Nastolatki od zawsze testują granice, a starsze pokolenia równie konsekwentnie na to narzekają. Głośna relacja z wycieczki szkolnej pokazuje jednak, że problem nie leży w "dzisiejszej młodzieży", lecz w braku czasu i uważności dorosłych. To od nas zależy, czy młodzi nauczą się szacunku, empatii i zasad dobrego wychowania.
Nastolatki sprawdzają granice
Od wieków jest tak, że starsze pokolenia narzekają na młodsze. Zwykle młodzi światopoglądowo i mentalnie stoją w opozycji do poprzedniego pokolenia i tak jest od zawsze. Od zawsze chyba też jest tak, że to ci starsi zwracają uwagę na to "jaka jest dzisiejsza młodzież" i że w obecnych czasach coraz rzadziej dba się o tzw. dobre wychowanie.
W takim tonie jest jeden z ostatnich wpisów, na jakie trafiłam na Threads. "Byłam na wycieczce ze szkołą jako dodatkowy opiekun. Ja rozumiem, że dzieci są dziećmi. Ale zachowanie dzieci pokazało mi tylko, że rodzice już nie wychowują dzieci. Bo krzyczenie 'psy' na aktora, który w sztuce grał policjanta, buczenie na koniec sztuki, ciągłe gadanie, przeszkadzanie, jedzenie w teatrze, rzucanie śmieciami. Używanie zwrotu 'sześćdziesiona' w stosunku do uczniów rozmawiających z nauczycielami, o tym, że ktoś komuś dokucza – nie mieści się w twierdzeniu 'dobre wychowanie'" – napisała użytkowniczka rolek_the_cat.
Warto wspomnieć, że oczywiście pod jej wpisem pojawiły się komentarze o tym, że starsze pokolenia zawsze narzekają na młode. I że w pewnym wieku trzeba się pogodzić, że starszym przeszkadzają różne zachowania i zwyczaje młodych. Prawda jest taka, że dziś mimo tego że rodzice mają większą świadomość, to niestety też żyjemy w czasach, kiedy wszystkim nam brakuje czasu.
Wiele matek i ojców nie ma pomocy bliskich przy dzieciach, sami też zajmują się domem, pracą zawodową i wieloma sprawami związanymi z funkcjonowaniem rodziny. Czasami po prostu brakuje im czasu na rozmowę, refleksje, zwrócenie uwagi, że ich dziecko zachowuje się w negatywny sposób.
To nie jest wina "takich czasów"
Trzeba jednak przyznać, że taki brak dobrego wychowania i nieumiejętność zachowania się np. w teatrze podczas sztuki, nie jest tylko związane z obecnymi czasami. Takiej młodzieży, która nie szanowała pracy innych (tu akurat aktorów), nigdy nie brakowało. Problemem tu jest fakt, że w domu po prostu od dzieci nikt nie wymagał zachowania zasad kultury osobistej i dobrych manier – to nie jest zależne od obecnych czasów.
Jak napisała jedna z użytkowniczek "robienie głupich i niestosownych rzeczy nie jest problemem obecnego pokolenia dzieci". Chodzi tylko o to, by te nastolatki trafiły na mądrych dorosłych, którzy wskażą im, dlaczego ich zachowanie nie jest w porządku. I takich, którzy przekonają je, że warto być życzliwym i empatycznym.
Narzekania starszego pokolenia na młodsze nie są niczym nowym, ale nie można sprowadzać problemu tylko do "dzisiejszych czasów". Brak kultury osobistej czy niestosowne zachowania dzieci wynika często z niedostatecznego wprowadzenia zasad w domu, a nie z zasad, którymi współcześnie się kierujemy.
Kluczem jest obecność i zaangażowanie dorosłych – nie tyle takich, którzy dają surowe nakazy, co takich, którzy swoim zachowaniem pokażą, czym jest życzliwość, szacunek i empatia. Jeśli dzieci spotykają mądrych i uważnych opiekunów, nawet najmłodsze pokolenie może nauczyć się, że dobre wychowanie i umiejętność współżycia z innymi to wartości ponadczasowe, które procentują przez całe życie.
