Na zdjęciu kobieta próbuje usilnie pomóc dziecku
Staranie się, aby wszyscy wokół dobrze się czuli, nie zawsze jest przejawem opiekuńczości. Może być następstwem traum z dzieciństwa. storyblock.com

Dorosła osoba, która wszystkim dookoła pomaga i nigdy nie mówi "nie", bardzo często nie robi tego z wyboru. Robi to z przyzwyczajenia, z woli przetrwania. To nawyk, który prawdopodobnie powstał w dzieciństwie. Taka nadmierna uprzejmość w dorosłym życiu bywa źródłem frustracji i wypalenia.

REKLAMA

Na profilu @ewasopl pojawił się film, który idealnie oddaje ten problem. Pokazuje mechanizm, w którym "bycie kobietą z sercem na dłoni" wcale nie jest cechą charakteru, lecz sposobem radzenia sobie z trudnym dzieciństwem.

Dziecko na ciągłym "stand-by'u"

Jeśli w domu panuje atmosfera ciągłego napięcia, cichego wyczekiwania na wybuch, dziecko może brać na siebie odpowiedzialność za to. Szczególnie wrażliwe maluchy szybko uczą się, że "przetrwają", kiedy będą ciche, pomocne i przewidujące. Wszystko po to, by tylko rodzice się nie unosili.

Huśtawki emocjonalne rodziców pod obserwacją

W takiej sytuacji, dziecko bardzo wcześnie zaczyna brać odpowiedzialność za atmosferę w całym domu. Skanuje nastroje rodziców, wyczuwa ich zmęczenie, złość, zmienność. W efekcie tłumi własne emocje, bo wie, że są tylko problemem. Przestaje mówić o swoich potrzebach, bo i tak nikt ich nie zauważa. Z czasem w jego głowie rodzi się przekonanie, że wartość ma wtedy, kiedy nikomu nie przeszkadza i dodatkowo potrafi ogarnąć wszystkich dookoła.

Jak to się przekłada na dorosłość? "Dzięki temu przetrwasz"

Potem jesteś odbierana jako miła osoba. Nic strasznego. Uśmiechasz się, nawet gdy nie masz siły. Zgadzasz się, choć nie chcesz. Pomagasz, nawet gdy zawalasz własne sprawy. Nie potrafisz odmówić, bo gdzieś w środku pojawia się stary lęk, że ktoś będzie niezadowolony, zły, urażony. "Przez ciebie" popsuje się cała atmosfera.

Tak właśnie działa dziecięcy mechanizm przeniesiony do dorosłego życia. Wciąż dbasz o emocje innych, bo tego nauczyło cię dzieciństwo.

"Bycie miłą" ma ogromną cenę

Nawyk "bycia miłą" jest samoograniczający. Sprawia, że dorosła osoba nie potrafi postawić granicy, bo każda granica wydaje się zagrożeniem. Czujesz odpowiedzialność za to, by nikt wokół się nie zdenerwował. A przecież to nie twoja rola.

Przetrwanie z dzieciństwa staje się schematem, który zaczyna niszczyć relacje, zdrowie, poczucie własnej wartości. Bo ciągłe dopasowywanie się do innych zawsze odbywa się kosztem siebie.

Ten schemat można przepracować

Pierwszym krokiem jest przede wszystkim zauważenie go. "Nie robię tego, bo chcę. Robię to, bo kiedyś musiałam". Drugim, powolne uczenie się, że twoje "nie" nie rani innych, a twoje potrzeby są równie ważne jak potrzeby tych, którym ustępujesz i pomagasz.

Nie zrozum mnie źle, bycie miłą to nie wada, ale bycie miłą kosztem siebie, do niczego dobrego nie prowadzi. Warto się temu przyjrzeć.