
Na jednej z rodzicielskich grup pojawił się poruszający post dziewiętnastoletniej ciężarnej. Szukała rady, ciepłego słowa, może namiastki poczucia bezpieczeństwa, którego nie znalazła we własnym domu. W zamian dostała lawinę ocen, pretensji i chłodnych pouczeń.
Reakcje na ten post stały się smutnym obrazem tego, jak bardzo brakuje nam dziś empatii, szczególnie wobec młodych kobiet, które dopiero wchodzą w dorosłość. To nie jest historia o nastoletniej ciąży. To historia o tym, jak łatwo nam przychodzi krytykować, a jak trudno po prostu być człowiekiem.
Post, który bardzo mnie poruszył
Na ten post trafiłam na jednej z popularnych grup dla rodziców. Przyznam, że szczególnie mnie poruszył. Nie dlatego, że był kontrowersyjny, wręcz przeciwnie. Był bardzo ludzki, prawdziwy, a jego autorka zdawała się być bardzo bezbronna. I myślę, że właśnie to stało się powodem, dla którego została w komentarzach zmiażdżona.
"Dziewczyny, potrzebuję Waszej rady i wsparcia… Mam 19 lat, mój partner też. Oboje mieliśmy trudne dzieciństwo i może dlatego tak bardzo zależy nam, żeby nasze dziecko miało lepiej. Zaszłam w ciążę, ale moja rodzina kompletnie jej nie akceptuje. Nie chcą nam pomóc ani emocjonalnie, ani finansowo. Zostaliśmy z tym wszystkim sami. Bardzo chcę tego dziecka, ale zaczynam się bać, że nie damy rady… Większość pieniędzy idzie na mieszkanie i podstawowe życie, a mnie nawet nie stać na wyprawkę do szpitala. Mamy tylko kilka rzeczy… jakieś ubranka, smoczek, paczkę pampersów. Czuję ogromny stres, bo nie wiem skąd wziąć resztę, a poród też bardzo mnie przeraża. Mam wsparcie partnera, ale czuję się tym wszystkim przytłoczona. Jak byście postąpiły na moim miejscu? Jak to ogarnąć, kiedy rodzina odwraca się plecami? Będę wdzięczna za każdą radę."
Dziewiętnastolatka – zagubiona, zdeterminowana, a w tym wszystkim jeszcze bardzo przerażona prosi o pomoc, a spotyka się z krytyką. Najbardziej poruszające było to, że w tym poście nie było ani trochę roszczeniowości. Nie prosiła o pieniądze. Prosiła o radę i wsparcie. O normalną, zwykłą ludzką życzliwość. Może o potwierdzenie, że nie jest sama?
I wtedy zaczęły spływać komentarze. Blisko 1300. Sposób, w jaki ten "tłum" dorosłych ludzi, głównie kobiet, zareagował, rozłożył mnie na łopatki. Dziewczyna poprosiła o wsparcie, które w domu nie mogła otrzymać, a tu wylało się na nią takie szambo.
"Sami mieliście ciężkie dzieciństwo i teraz takie zafundujecie swojemu dziecku?" "Założyłaś własną rodzinę i musisz być odpowiedzialna. Dziecko się nie prosiło na świat." "Rodzice nie mają obowiązku sponsorować waszej nieodpowiedzialności."
Czytając te komentarze, czułam coś między złością a smutkiem. Ludzie, co się z wami stało? Czemu nie potrafimy podać ręki komuś, kto po prostu zabłądził. Kiedy wyparowała z nas empatia? Od kiedy matka nie może liczyć na wsparci innej?
Żeby nie było, też nie popieram tego, by "dzieci (lub bardzo młodzi 'dorośli') rodzili dzieci", ale to już się stało. Teraz trzeba po prostu pomóc, zaopiekować się.
Może i rodzice nie mają obowiązku "sponsorować" dziecka, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym odmówić pomocy swoich dzieciom, nawet dorosłym. Obowiązek bycia rodzicem mamy zawsze. Może i popełnili błąd, ale któż ich nie popełnia? Może rolą rodziców jest trwanie przy dziecku także w tych trudnych chwilach?
Jak trzeba nie rozumieć drugiego człowieka, żeby w takiej sytuacji jeszcze go dobić?
"Mam takie wrażenie, że zrobiliście sobie dzieciaka 'bo to fajne' i liczyliście, że wszyscy pomogą, a teraz strzał w kolano."
Naprawdę? Uważacie, że tego potrzebowała dziewczyna, która w akcie desperacji zwróciła się o pomoc do obcych matek?
Wiara w ludzi
Pocieszający jest fakt, że wśród tej lawiny surowych ocen, znalazłam jednak jedną odpowiedź, która przywróciła mi wiarę w ludzi:
"To normalne, że masz obawy. Każda mama je ma, będąc w pierwszej ciąży. To, że się boisz, znaczy, że kochasz i chcesz dobrze. Dasz radę, masz dach nad głową i wsparcie partnera. Szukaj wyprawki na grupach, jest tego mnóstwo. Po porodzie dostaniesz pieniążki i 800 plus i rodzinne, jeśli macie niski dochód. Rodzina jest ważna, ale jeśli jej nie masz, to i tak dasz radę. Może jak zobaczą dziecko i zobaczą jak sobie radzicie, to zmiękną. Życzę dużo spokoju i szczęśliwego rozwiązania."
Miałam ochotę wyściskać tę kobietę. Przecież właśnie o to chodzi. Żeby zobaczyć w tej dziewczynie człowieka, nie "problem społeczny". Młode matki nie rodzą się z instrukcją obsługi życia. Strach nie jest oznaką nieodpowiedzialności, jest oznaką świadomości. A świadomość to już krok ku dojrzałości.
Możemy nie popierać tego, że dziewiętnastolatkowie zostają rodzicami. Możemy mieć swoje zdanie na temat odpowiedzialności. To jednak nie jest moment na moralizowanie. To moment na człowieczeństwo.
Moja reakcja na tę historię pokazał mi, że ja wciąż wierzę, że powinniśmy być dla siebie dobrzy, życzliwi. Zwłaszcza wtedy, gdy drugi człowiek czuje się zagubiony.
Zobacz także
