Wiele kobiet powtarza, że dzień, w którym dowiedziały się o ciąży, był najszczęśliwszym dniem w ich życiu i chciałyby, by ich córki kiedyś doznały tej samej radości. Jednak "kiedyś" zawiera się zazwyczaj dla mam w bardzo odległej przyszłości. Karolina, która do nas napisała, nie spodziewała się, że jej córka powie do niej słowa: "będę mamą" już w wieku 16 lat.
Napisała do nas Karolina, która dowiedziała się, że jej 16-letnia córka jest w ciąży.
Kobieta ma wielki żal do córki i czuje, że zamiast babcią, zostanie mamą dla kolejnego dziecka.
"Mam żal do córki, zastanawiam się, jak mogła mi to zrobić. Czy jestem złą matką?" - pyta w liście Karolina.
Karolina ma 45 lat, a jej córka 16. Sama więc została mamą, gdy decyzję tę miała już dokładnie przemyślaną. Nie sądziła nigdy, że jej córka podejmie ją tak pochopnie. Czy raczej właśnie nie podejmie. A wpadnie.
List czytelniczki
Piszę do Was i bardzo proszę o publikację mojego listu, ponieważ mam nadzieję, że ustrzeże on inne matki przed błędami, które popełniłam, ale nadal nie potrafię nie czuć żalu do mojej córki.
Zawsze wydawało mi się, że mam z moją córką dobry kontakt. Nie byłam może typową mamą-przyjaciółką, ale nasza relacja nie składała się z kar, nagród i niezliczonej ilości zasad, jak w domach moich przyjaciółek.
Jeśli Zuzia chciała iść do koleżanki albo do kolegi, po prostu mnie o tym informowała – nie musiała w zamian przynosić do domu piątki albo obiecać, że posprząta pokój po powrocie. Chodziła też na imprezy, bo wiedziałam, że mogę jej ufać. Była po prostu rozsądna.
Ale to zaufanie do niej uleciało, kiedy powiedziała mi, że jest w ciąży. Dowiedziałam się, że moja 16-letnia córeczka, moje dziecko, zaraz sama będzie matką. I pierwszą rzeczą, jaką pomyślałam, gdy to usłyszałam, było: jak mogłaś mi to zrobić.
Tak, mam żal do mojej córki. Wiem, że powinnam myśleć o tym jak jej pomóc, jak sobie poradzi i nad tym też się zastanawiam, ale nie mogę pozbyć się myśli, jak bardzo mnie tym skrzywdziła.
Po pierwsze, poczułam się oszukana, że moja córka w ogóle zaczęła swoje życie seksualne i nic mi o tym nie powiedziała. Co prawda nie rozmawiałam z nią nigdy o seksie wprost, ale byliśmy normalną rodziną.
Ona była oczytana, otwarta i sądziłam, że to dla niej jasne, że seks wymaga antykoncepcji. Ale przede wszystkim myślałam, że to dla niej jasne, że powinna z tym jeszcze poczekać.
Jestem zła, jak mojej małej dziewczynce "takie rzeczy" mogły przyjść do głowy, ale z drugiej strony byłam po prostu naiwna. Myślałam, że ze swoim chłopakiem trzyma się za ręce?
Po drugie, czy robiąc to pomyślała, że jeśli coś się stanie to wielka część odpowiedzialności spadnie nie na nią, tylko na mnie?
Cały czas mieszka pod moim dachem, jeśli usamodzielnienie jest trudne dla każdego pełnoletniego człowieka, to dla niej z dzieckiem stanie się prawie niemożliwe. I naprawdę nie chcę słuchać, że dla chcącego nic trudnego.
Sama pracowałam 12 godzin dziennie, tak jak mój mąż, by dorobić się na tyle, żeby zdecydować się na dziecko. Moja córka bez mojej pomocy nie osiągnie nic i nie jest w stanie nic zapewnić swojemu przyszłemu dziecku.
Zapewnić? Nie jest w stanie nawet kupić mu pampersów bez kieszonkowego ode mnie! Po trzecie, czuję się jakbym właśnie straciła własne dziecko, a dostała pod opiekę nowe, o które wcale się nie prosiłam.
Moja córka już nigdy nie będzie dla mnie tą samą niewinną istotą, która potrzebuje mojej opieki, wsparcia i rady. Będzie mamą, która zamiast na koleżankach, studiach i imprezach, będzie skupiała się na ząbkowaniu, rozszerzaniu diety i zastanawianiu, jaki rodzaj pieluszek jest bardziej odpowiedni.
Nie chcę, żeby "traciła młodość", ale oczekuję, że będzie umiała poświęcić się swojemu dziecku, odnaleźć w nowej roli, bardziej niż ja w swojej...
Teraz jest dopiero w połowie ciąży. Najgorsze kłótnie i dramatyczne wyznania już za nami. Staramy się żyć, jakby ta sytuacja była normalna. Dom jest przygotowywany na pojawienie się malucha, a ja nadal mam wrażenie, że córka zrobiła mi krzywdę.
Wiem, że nie zrobiła mi na złość, wiem, że ta bajka nie jest o mnie, że to jej należy się zarówno współczucie, jak i wsparcie, a kto powinien być jego największym źródłem, jeśli nie ja? Jej mama.
Ale jestem zła, że bez pytania mnie o zgodę moje i jej życie przewróci się do góry nogami. Sama zdecydowałam się na dziecko w wieku 29 lat i wtedy przygotowana byłam na nieprzespane nocy, ząbkowanie, kolki i zmienianie pieluch.
Teraz mam 45 lat i nikt nie zapytał mnie o zdanie, nikt nie zastanowił się, czy jestem na to wszystko gotowa. Moja córka zostanie tylko mamą. A ja pozostanę jej mamą i zostanę babcią, ale dla tego malucha będę kimś równie ważnym, co mama. Mama na dwa etaty i 40-letnia babcia – to moja nowa rola. Rola, na którą nie jestem gotowa.
Jest mi ciężko i chociaż zrobię wszystko, żeby ułatwić życie mojemu dziecku, to nie wiem, jak poradzimy sobie w nowej rzeczywistości. Dzieci nie powinny rodzić dzieci, to po prostu nie w porządku.