Na zdjęciu chłopiec opowiada coś rodzicom, którzy są wyraźnie zaciekawieni tą opowieścią.
Fantazja dziecka nie ma granic. Dziecięce historyjki często bywają następstwem ich bujnej wyobraźni. storyblock.com

Dzieci potrafią kłamać w sposób tak niewinny i tak twórczy, że trudno uznać to za coś złego. Ich małe "ściemy" często są bardziej wyrazem emocji i potrzeb niż świadomym mijaniem się z prawdą. To, co dla dorosłych jest kłamstwem, dla dzieci bywa próbą poradzenia sobie z daną sytuacją, zwrócenia na siebie uwagi albo… zwykłą zabawą w tworzenie własnej wersji świata.

REKLAMA

Dziecięca wyobraźnia nie zna granic. Potrafi stworzyć zupełnie nowy świat, w którym fantazja miesza się z logiką. Drobne kłamstewka – te niewinne i zupełnie niegroźne, pojawiają się zwykle, kiedy dziecko próbuje sobie poradzić z emocją, uniknąć kłopotu albo chce zwrócić na siebie uwagę.

Dlaczego dzieci "kłamią"?

Psychologowie podkreślają, że małe dzieci nie kłamią, żeby zrobić na złość. Ich mózg dopiero uczy się odróżniać myśli od faktów a pragnienia od rzeczywistości. Dlatego świat dziecięcych wyjaśnień jest tak barwny i wdzięczny. To nie jest manipulacja. To raczej próby radzenia sobie z codziennością.

Zanim więc ocenimy malucha za "zmyślanie", warto zatrzymać się na moment, by zrozumieć, dlaczego dzieci w ogóle kłamią i jak wiele mówi to o ich rozwoju.

Zapytałam rodziców o drobne kłamstewka lub powiedzonka ich dzieci, które najbardziej zapadły im w pamięć.

"Zabroniłam córce oglądania bajek, więc poszła do swojego taty i powiedziała, że mama kazała mu włączyć jej bajki."

To klasyka dziecięcej strategii przetrwania – jeśli jedno źródło odmówiło, może warto spróbować u drugiego, ale już z gotową narracją. To nie manipulacja w dorosłym rozumieniu, a raczej testowanie granic i sprawdzanie, czy istnieje jakaś furtka, przez którą można osiągnąć swój cel. Dzieci w tym wieku intuicyjnie czują, że rodzice mogą mieć różne zdania i próbują wykorzystać to na swoją korzyść.

"Zaserwowałam na obiad barszcz ukraiński, a synek zaczął się krzywić, że nie będzie jadł 'czerwonej zupy'. Mieliśmy wtedy kotka. Wyszłam na chwilę, wracam – talerz pusty. A on na to: 'Mamusi, to nie ja zjadłem, tylko kot.'"

Jeśli istnieje jakiś powtarzalny powód dziecięcych kłamstw, to jest nim jedzenie. Dziecko chce decydować, a rodzic chce nakarmić. W takich sytuacjach wyobraźnia rozkwita, a każde możliwe alibi jest dobre, by uniknąć odpowiedzialności za niezjedzenie obiadu.

Dzieci czasem ukrywają jedzenie w naprawdę kreatywnych miejscach. Znajoma kiedyś opowiadała, że jej córka nie chciała zjeść parówek, więc wsadziła je do kamionek nawilżających przy kaloryferze. Możecie sobie wyobrazić, jaki był tego efekt zapachowy po kilku dniach.

"Pytam, co w przedszkolu dzisiaj było. A on: 'Nie pamiętam, bo to było dwa lata temu.'"

Dzieci czasem potrzebują uniknąć jakiegoś tematu lub przeciwnie – chcą go udramatyzować. Kiedy mówią, że coś było "dwa lata temu", to ich sposób na zminimalizowanie znaczenia zdarzenia lub przekształcenie rozmowy w żart. Z jednej strony nie chcą tłumaczyć rzeczy, które były nudne, trudne lub zbyt intensywne, a z drugiej, chcą pokazać, że mają kontrolę nad swoją opowieścią.

"Nie śpię rano, jak mnie budzisz, tylko udaję, z nadzieją, że nie pójdę do szkoły."

Dzieci doskonale wiedzą, że udawany sen może być ostatnią szansą na ratunek przed szkołą, przedszkolem lub niechcianą aktywnością. Mój syn kiedyś mówił, że nawet jak śpi, to wszystko widzi, bo ma oczy otwarte.

"Na pytanie, co jadła w przedszkolu, córka odpowiedziała, że cebulę na śniadanie i na obiad."

Rodzice znają to doskonale – gdy coś nie smakowało lub gdy jedzenie było "dziwne" albo gdy dziecko po prostu nie chce o tym mówić, powstają wtedy takie niestworzone historie. Dzieci w takich sytuacjach nie kłamią dosłownie, raczej wyrażają emocję. Chcą coś wyolbrzymić.

"Może to nie kłamstwo, a raczej nadgorliwość. Córka zapytała: 'Czy macie z tatą hemoroidy?' Gdy odpowiedzieliśmy, że nie, westchnęła: 'Szkoda, bo spisałam lekarstwo z reklamy dla was.'"

Dziecięca bezpośredniość bywa rozbrajająca. Dzieci nie mają jeszcze filtrów społecznych, dlatego komunikują wszystko, co widzą, słyszą lub rozumieją, nawet jeśli rozumieją to zupełnie inaczej niż dorośli. To jedna z najpiękniejszych cech dzieci – brak zażenowania, brak autocenzury i szczera chęć bycia potrzebnym, zauważonym.

"Powiedziałam starszemu synowi, że jak nie będzie się mył, to zamieni się w grzyba. Młodszy to zapamiętał i w przedszkolu powiedział, że jego brat jest grzybem. Jak mi pani to powiedziała, na początku nie wiedziałam o co chodzi, ale jak się zorientowałam, zrobiło mi się głupio"

Tu idealnie widać, jak dosłownie dzieci potrafią traktować słowa dorosłych. To, co dla nas jest żartem, metaforą albo "straszakiem", dla dziecka staje się faktem. Nie dlatego, że nie umie odróżnić fantazji od rzeczywistości, tylko dlatego, że ufa rodzicowi absolutnie.

"Ostatnio u nas padło pytanie: 'Mamo, czy jak byłaś mała, to żyły dinozaury?' Szach mat."

Pozostawmy to bez komentarza.

"Czy to ty pomalowałeś ścianę? Nie, to nie ja. (Syn mówił to trzymając kredkę za plecami.)"

To jedno z najbardziej klasycznych dziecięcych kłamstw. Dziecko jest tak przejęte swoją misją, że nie sprawdza szczegółów takich jak dowód zbrodni w ręku. To zderzenie chęci uniknięcia kłopotów z poczuciem sprawczości.

Mój syn kiedyś pomalował dinozaury na ścianie (naklejki) i stwierdził, że musiał je nakarmić, więc narysował im obiad. Logiczne? W dziecięcym świecie absolutnie.

To nie kłamstwa, to własna wersja rzeczywistości

Dziecięce kłamstwa mają zupełnie inny charakter niż te dorosłe. Maluchy często nie mijają się z prawdą celowo, raczej tworzą własną wersję rzeczywistości. Próbują w ten sposób nadać sytuacji sens, zmniejszyć jej znaczenie albo zwrócić na siebie uwagę. Kłamstwo bywa też formą ochrony – dzieci boją się kary, rozczarowania rodzica albo po prostu chcą uniknąć niewygodnej rozmowy. Często to nie manipulacja, lecz prośba o zrozumienie, bliskość i chwilę uwagi.