
Kobiety od lat udowadniają, że są mistrzyniami wielozadaniowości — to one najczęściej spinają całą rodzinną logistykę. Jednak za tą efektywnością kryje się ogromne zmęczenie i presja, z którą wiele mam mierzy się każdego dnia.
Kobiety to mistrzynie wielozadaniowości
W naszym portalu wielokrotnie pisałyśmy o tym, że to kobiety najczęściej dźwigają na swoich barkach całą logistykę rodzinną. To one planują, kupują, sprzątają, organizują codzienność, a przy tym spełniają się zawodowo i jako matki. Trzeba przyznać – multitasking to domena matek Polek.
Niestety obok tej wielozadaniowości, którą godzimy z ogromem zobowiązań, wiele kobiet i mam odczuwa przemęczenie i frustrację. Głównie dlatego, że biorą na siebie zbyt wiele, ale też dlatego, że nie potrafią delegować obowiązków domowych ani prosić o pomoc.
Wiele z nas wychowano na "grzeczne dziewczynki", które zawsze mają odrobić lekcje, pomóc w domu i uczyć się na piątki. Dziś próbujemy odkręcić u terapeutów potrzebę bycia idealnymi na każdym polu, choć nadal wiele z nas ma zapisane w głębokich warstwach pamięci, że w sobotę nie wypada odpoczywać – trzeba "latać na szmacie". Bo tak było w naszych domach i nieświadomie powielamy te nawyki, choć często są dla nas po prostu szkodliwe.
Nie umiemy odpoczywać w nieposprzątanej przestrzeni, nakładamy na siebie nienaturalną presję, by wszystko było czyste i poukładane. Bo inaczej nie potrafimy usiąść z herbatą i po prostu się zrelaksować. Wiele kobiet, zwłaszcza mam, które codziennie załatwiają dziesiątki spraw, nie umie odpoczywać zupełnie – nawet jeśli na chwilę usiądą z książką czy serialem, w głowie nadal planują, analizują i martwią się.
Bierzmy przykład z facetów
Faceci tymczasem mają zupełnie inny system. Ile to razy słyszałam od koleżanek wściekłe komentarze, że ich mąż wraca do domu, siada na kanapie i włącza telewizor lub konsolę, bo "musi odpocząć po pracy". Długo im wtórowałam. Do czasu, aż w pewnym momencie doszłam do wniosku, że skoro to działa u nich – może zadziała i u nas.
I wcale nie chodzi o to, żeby postawić ultimatum, krzyknąć "stop" i rzucić partnerowi listę obowiązków już od progu. Chodzi o to, aby wziąć z nich przykład.
Wiecie, że jeśli czasem odpuścicie zmywanie albo gotowanie przez całe popołudnie, świat naprawdę się nie zawali? Jeśli zamówicie rosół z baru z domowym jedzeniem i nie umyjecie łazienki, ale za to usiądziecie na kanapie z książką, porysujecie z dzieckiem albo po prostu poleżycie pod kocem – Ziemia nadal będzie się kręcić. A wy będziecie bardziej wypoczęte, spokojniejsze i uśmiechnięte.
Polecam chociaż raz na jakiś czas zrobić "wersję męską" powrotu z pracy i powiedzieć domownikom, że teraz jest czas na wasz odpoczynek. Oni muszą się nauczyć, że wy też macie do niego prawo.
Oczywiście takie podejście ma swoje minusy – dom raczej nie posprząta się sam, a rodzina przyzwyczajona, że mama ogarnie wszystko, może trwać w swoim beztroskim rytmie. Efekt bywa podobny do tego zabawnego filmiku z Instagrama, na którym mężczyzna nie może wejść do zagraconego domu, bo jego partnerka naprawdę postanowiła odpocząć przez cały dzień.
I tu dochodzimy do najważniejszego: zmiana nie polega na tym, żeby nagle nic nie robić, ale żeby oddać część odpowiedzialności innym i przestać traktować siebie jak domowe centrum dowodzenia.
Jeśli chcemy, by nasze córki i synowie dorastali w domach, w których odpoczynek jest tak samo ważny jak obowiązki, musimy zacząć tę zmianę od siebie. Małymi krokami. Od jednego popołudnia z książką. Od jednego nieumytego zlewu. Od jednej rozmowy z partnerem o podziale obowiązków.
Bo mama, która umie odpocząć – to mama spokojniejsza, bardziej obecna i szczęśliwsza. A to jest wartość, która naprawdę "dźwiga" całą rodzinę.
