
Reparenting to podejście, po które coraz częściej sięgają współcześni rodzice z pokolenia milenialsów. Łączy wychowanie dziecka z pracą nad własnymi emocjami i schematami wyniesionymi z domu. To proces, który nie tylko wzmacnia relację z dzieckiem, ale też pomaga przerwać pokoleniowe traumy.
Milenialsi jako rodzice przepracowują traumy
Dzisiejsi rodzice to w dużej mierze milenialsi – ludzie urodzeni w latach 1980–1996. Dorastali w latach 80. i 90., często z rodzicami, którzy fizycznie byli obok, ale emocjonalnie... już nie zawsze. Wielu z nich spędzało dzieciństwo z dziadkami lub innymi krewnymi, bo tak wyglądały ówczesne wielopokoleniowe rodziny.
Jednocześnie bardzo wcześnie musieli nauczyć się samodzielności, bo od małego słyszeli, że "nie ma co się mazać", że trzeba być "dzielnym i odpowiedzialnym". Dziś skutkuje to tym, że wielu milenialsów ma problem z własnymi emocjami – bo nikt ich wtedy nie nauczył, jak o nie dbać.
Nic więc dziwnego, że pokolenie dzisiejszych 30- i 40-latków masowo chodzi na terapię i próbuje przepracować lęki czy traumy z dzieciństwa. Teraz kiedy sami zostali rodzicami, pojawia się nowy mechanizm – rodzicielstwo jako sposób na naprawienie tego, czego sami nie dostali. Eksperci nazywają to reparentingiem.
W praktyce oznacza to, że rodzic uczy dziecko regulowania emocji, stawiania granic czy budowania poczucia własnej wartości, choć sam nigdy nie miał takiego wsparcia. Często więc uczy się tego wszystkiego równolegle – razem z dzieckiem i... dla siebie samego. Rodzicielstwo staje się wtedy trochę terapią: w sytuacjach, które przeżywa dziecko, rodzic potrafi je wesprzeć, a przy okazji sam zdobywa nowe kompetencje emocjonalne.
Rodzicielstwo rodzajem terapii
Z jednej strony daje to ogromną siłę i poczucie, że wreszcie mamy wpływ na to, jacy jesteśmy i co przekazujemy dalej. Z drugiej – bywa wyczerpujące, bo wiąże się z ogromną odpowiedzialnością.
To my musimy zatrzymać na sobie pokoleniowe traumy, zmieniać stare schematy i budować zdrowsze, bardziej wspierające wzorce. Dla milenialsów rodzicielstwo jest więc jak lustro: sytuacje, które przeżywa dziecko, często otwierają w nas stare rany, o których nawet nie wiedzieliśmy, dopóki nie wróciły w nowej wersji – tym razem dotyczącej naszych dzieci.
Specjaliści podkreślają jednak, że ta podwójna podróż – własna i rodzicielska – może być naprawdę uzdrawiająca. Pozwala zaopiekować się swoim "wewnętrznym dzieckiem", rozwija empatię i wrażliwość.
A co najważniejsze, zatrzymuje krzywdzące rodzinne schematy i daje kolejnemu pokoleniu zdrowszy start. Według danych, które podaje szpital dziecięcy w Chicago Ann & Robert H. Lurie, aż 68 proc. rodziców należących do pokolenia milenialsów praktykuje reparenting.
Pozwól sobie na uleczenie
W świecie pełnym wyzwań rodzicielstwo oparte na reparentingu staje się nie tylko codziennym wysiłkiem, ale wręcz pokoleniową misją. Milenialsi, świadomie pracując nad sobą i tym, co wynieśli z własnych domów, dokonują czegoś wyjątkowego – jako pierwsi w swojej rodzinnej historii decydują się przerwać cykl trudnych wzorców.
To prawdziwa rewolucja w podejściu do wychowania i ogromna obietnica, że przyszłe pokolenia będą żyć w bardziej empatycznym i emocjonalnie zdrowym świecie. I choć to trudna droga, jest jednocześnie dowodem odwagi, determinacji i siły – takiej, dzięki której ich dzieci nie będą musiały leczyć ran, jakie oni sami odziedziczyli.
Źródło: instagram.com, luriechildrens.org, ruthfeldmanlab.com
