
Kiedy znajoma powiedziała jej, że nawyk dwuletniego synka "zrujnuje jej ciało", poczuła się winna i zdezorientowana. Zaczęła się zastanawiać, czy pozwalając dziecku szukać pocieszenia w dotyku, rzeczywiście popełnia błąd. Dopiero rozmowa z psychologiem dziecięcym, Danielą McCann, pokazała jej, że to, co uważała za "dziwny nawyk", jest w rzeczywistości przejawem silnej więzi i potrzeby bezpieczeństwa.
"To ci zniszczy ciało"
Kobieta, o której przeczytałam na portalu kidspot.com.au, była na weselu, gdy ktoś podszedł do niej z pewną kontrowersyjną uwagą.
"Nigdy bym nie pozwoliła swojemu dziecku na coś takiego" – usłyszała.
Chodziło o to, że jej prawie dwuletni synek ma nowy zwyczaj – kiedy potrzebuje bliskości, chwyta ją za skórę na szyi. Dla obcej kobiety był to powód do niepokoju. Dla niej, po prostu dziecięcy gest.
Znajoma jednak nie odpuszczała: "To cię tak szybko postarzy. Nie pozwoliłabym swojemu dziecku tak zniszczyć sobie ciała".
Te słowa długo w niej rezonowały. Z jednej strony wiedziała, że to absurd. Z drugiej – poczuła wstyd i zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę powinna pozwalać synkowi na taki kontakt.
Ciało matki jest "zrujnowane"?
Jak sama przyznała, ciąża, porody i karmienie piersią, zostawiły na jej ciele wiele śladów.
"Mam bliznę po cesarskim cięciu, rozstępy w miejscach, które uważałam za niemożliwe do rozciągnięcia, a także pęcherz, który funkcjonuje normalnie, chyba że zdecyduję się na skoki na trampolinie" – żartuje.
Mimo to nigdy nie miała problemu z akceptacją swojego ciała. Ale sugestia, że pozwalając dziecku na dotyk, "pozwala mu niszczyć swoje ciało", była czymś, co ją uderzyło.
Co na to psycholog?
Zaniepokojona, postanowiła porozmawiać z psychologiem dziecięcym, Danielą McCann.
Jej odpowiedź była jednoznaczna: "To, co on robi, jest całkowicie normalne – i całkowicie w porządku, żeby się z tym pogodzić, dopóki ci to nie przeszkadza".
McCann wyjaśniła, że maluch wcale nie robi nic dziwnego.
"Ten nawyk to forma poszukiwania pocieszenia poprzez bodźce sensoryczne, w której twój syn obrał skórę na twojej szyi za swój 'obiekt przejściowy'. Chociaż wiele dzieci używa kocyka lub pluszowej zabawki do uspokajania się, bardzo często wybierają one część ciała swojego głównego opiekuna, ponieważ zapewnia to silne połączenie ciepła, znajomego zapachu i dotykowego wsparcia" – tłumaczy ekspertka.
Bliskość ważniejsza niż zmarszczki
Po tej rozmowie matka poczuła ulgę. Zrozumiała, że to, co inni widzą jako "dziwny nawyk", jest w istocie dziecięcym sposobem na szukanie czułości.
Dziś wie, że elastyczność skóry na szyi nie ma znaczenia. Liczy się coś o wiele ważniejszego: poczucie bezpieczeństwa, które daje swojemu dziecku.
Jak sama mówi: "Zapewnienie moim dzieciom bezpieczeństwa jest moim najwyższym priorytetem. A elastyczność skóry mojej szyi? To jest na samym dole listy".
Źródło: kidspot.com.au
