Na zdjęciu siedzi smutna kobieta obok bawi się dziecko.
Pytania typu "kiedy drugie dziecko" nie zawsze są na miejscu. Nie mamy pojęcia jakie są doświadczenia. storyblock.com

Niektóre pytania wydają się niewinne. Czasem rzuca się je ot tak, z przyzwyczajenia – dla podtrzymania rozmowy. "No to kiedy braciszek albo siostrzyczka?". Dla kogoś, kto nosi w sercu stratę, tego typu odzywki mogą być jak nóż wbity w samo serce.

REKLAMA

Piszę ten tekst nie w swoim imieniu, ale mam, które podobnie jak moja rozmówczyni, straciły ciążę, często wielokrotnie. Proszę, następnym razem zastanów się, zanim zadasz pytanie: "no to kiedy drugie dziecko?"

Posłuchajcie historii Anety

"Jestem mamą trzyletniego chłopca. Kiedy na niego patrzę, wiem, że jest cudem. Pierwszą ciążę straciłam. Potem przyszła druga – ta szczęśliwa, choć była pełna lęku. Pamiętam każdą wizytę u lekarza, każdy oddech, każdą modlitwę, żeby tym razem się udało. No i się udało."

Tylko ten jeden raz

"Uwierzcie mi, chcieliśmy, żeby syn miał rodzeństwo. Tak po prostu, z miłości, nie z poczucia obowiązku. I za każdym razem wierzyłam, że się uda. Dwie kreski, nadzieja, planowanie. A potem znów to samo – ból, łzy, pustka. Pomyśl sobie co może czuć osoba doświadczająca tego trzykrotnie?!"

Nie opowiadałam o tym wielu osobom, bo nie chcę przez to znowu przechodzić. Nie chciałam, żeby mnie żałowali. Nie chciałam też słuchać 'może tak miało być' albo 'jeszcze się uda'. Wolałam udawać, że nic się nie stało."

"Jedno dziecko to za mało"

"Wszyscy wokół są przekonani, że mamy tylko jedno dziecko, bo tak postanowiliśmy. Dlatego ciągle słyszę głosy w stylu 'dziecko potrzebuje rodzeństwa', 'będzie mu raźniej' itd. Uśmiecham się wtedy tylko, żeby nie musieć nic tłumaczyć. Bo jak powiedzieć komuś, że moje ciało już cztery razy próbowało utrzymać życie i tylko raz się udało?

W takich chwilach czuję, że pewnego dnia po prostu pęknę."

Cisza po utracie

"Kiedy tracisz ciążę raz, ludzie ci współczują. Kiedy drugi raz – milkną, bo nie wiedzą, co powiedzieć. A kiedy trzeci raz, zaczynają unikać tematu, jakby nieistnienie było mniej bolesne niż współczucie. Tego też się boję. Ja wciąż czuję ich obecność – tych czterech maleńkich istnień, które były, choć nigdy nie przyszły na świat.

Dziś, kiedy widzę kobiety z dziećmi, uśmiecham się z wdzięcznością. Bo wiem, jak kruche to szczęście. I choć wciąż marzę, żeby mój syn miał rodzeństwo, już nie obiecuję sobie niczego. Uczę się przyjmować życie takie, jakie jest."