
Najstarsze córki dorastają, ucząc się odpowiedzialności i samowystarczalności. Ale to, co w dzieciństwie bywało siłą, w dorosłym życiu często komplikuje relacje. Terapeuci par ostrzegają: jeśli jesteś najstarszą córką, możesz nieświadomie zamieniać miłość w projekt do zarządzania.
Syndrom najstarszej córki – skąd się bierze?
Najstarsze córki często dorastają w roli "mini-dorosłych": pomagają rodzicom, opiekują się młodszym rodzeństwem, gaszą konflikty, planują i organizują. Według terapeutki Kati Morton, to doświadczenie zostaje z nami na lata.
"Wiele najstarszych córek nie zawsze zakochuje się – one czasem zajmują się miłością" – mówi Morton.
"Nie chodzi o to, że chcą mieć kontrolę, ale o to, że odpowiedzialność wydaje się im miłością" – dodaje.
Brzmi znajomo? Jeśli masz tendencję do przejmowania inicjatywy, planowania wspólnych wakacji i rozwiązywania każdego kryzysu, możesz właśnie tak funkcjonować w relacji.
Zawsze ta, która "wszystko ogarnia"
Morton zauważa, że dorosłe najstarsze córki często "nadfunkcjonują emocjonalnie" w związku. To one pamiętają o rocznicach, inicjują trudne rozmowy, wyczuwają nastroje partnera i próbują je naprawić. W efekcie emocjonalna równowaga w relacji bywa zachwiana, ponieważ jedna osoba daje znacznie więcej niż druga.
Najstarsza córka również może zauważyć zły nastrój partnera i natychmiast poczuć się odpowiedzialna za jego poprawę. To nie kontrola, to odruch – tak nauczyły się okazywać miłość.
Kiedy miłość przychodzi później
Według Kathryn Lee, terapeutki z Nowego Jorku (i również najstarszej córki), te kobiety często późno odkrywają miłość. Dlaczego? Bo całe życie uczyły się radzić sobie same.
"Dorastając jako 'silne', najstarsze córki często stają się nadmiernie niezależne, ucząc się polegać tylko na sobie" – mówi Lee.
"Ponieważ spędziły znaczną część dzieciństwa, podejmując się obowiązków dorosłych, wiele najstarszych córek mogło nie mieć okazji do eksplorowania swoich emocji, zabawy ani rozwijania poczucia komfortu w obliczu wrażliwości" – dodaje.
W dorosłości pragną bliskości, ale nie wiedzą, jak się otworzyć. Lee przyznaje, że sama musiała się tego uczyć – pozwalać, by ktoś inny się o nią zatroszczył.
Bycie "silną" od dziecka ma swoją cenę. Kiedy najstarsza córka w końcu czuje zmęczenie, żal lub frustrację, często to ukrywa.
"W związkach może to wyglądać na minimalizowanie potrzeb – 'Wszystko w porządku, nie martw się' – lub ciche żałowanie, że partner nie jest bardziej troskliwy, mimo że nigdy nie dała mu szansy na zrobienie czegoś więcej" – mówi Morton.
Lekcja? Potrzeba wsparcia nie czyni cię słabszą.
"To po prostu czyni cię człowiekiem" – dodaje terapeutka.
Nie wszystko da się naprawić
Kolejna, bardzo charakterystyczna cecha – przekonanie, że każdą relację da się uratować, jeśli tylko bardziej się postarasz.
"Możesz wmówić sobie, że jeśli po prostu będziesz lepiej się komunikować, zachowasz spokój lub bardziej postarasz się, żeby cię zrozumiano, wasza relacja się poprawi" – mówi Avigail Lev, psycholog z Kalifornii.
Problem w tym, że to iluzja kontroli.
"Nie wszystko da się naprawić, starając się bardziej" – podkreśla Lev.
Czasem dojrzałość polega właśnie na tym, by pozwolić czemuś się rozpaść.
Źródło: huffpost.com
