
Najstarsze córki często słyszą, że są "jak druga mama". I wygląda na to, że nie jest to tylko stereotyp. Najnowsze badania pokazują, że stres, którego kobieta doświadcza w ciąży, może przyspieszyć emocjonalną i społeczną dojrzałość jej pierworodnej córki.
"Byłam dosłownie drugą mamą"
Natknęłam się ostatnio na bardzo ciekawy artykuł, opublikowany na portalu Huffington Post. Jego autorka YL Wolfe, najstarsza z czwórki rodzeństwa, pisze w nim, że w jej rodzinie, granica między rolą matki i córki, zatarła się w dzieciństwie.
"Kiedy urodził się mój najmłodszy brat (miałam wtedy prawie 11 lat) byłam przytłoczona poczuciem odpowiedzialności za jego dobro. Siadałam przy jego łóżeczku i patrzyłam, jak śpi, żeby upewnić się, że jest bezpieczny" – powiedziała Wolfe.
"Nie chodziło o to, że uważałam moją matkę za niekompetentną – ale raczej o to, że na tym etapie mojego życia obie byłyśmy odpowiedzialne za rodzinę" – wyjaśniła. "Jakbym była dosłownie 'drugą mamą', a nie starszą siostrą".
Doświadczenie Wolfe wcale nie jest odosobnione. W sieci aż roi się od wyznań najstarszych córek, które nieco żartobliwie, piszą o prawie do finansowej rekompensaty za "utracone dzieciństwo".
Badanie trwało 15 lat
Choć w podręcznikach z psychiatrii nie ma takiego terminu jak "syndrom najstarszej córki", naukowcy z UCLA postanowili głębiej przyjrzeć się temu zjawisku.
Badacze obserwowali rodziny przez okres 15 lat – od ciąży, po dojrzewanie dzieci. Wyniki? Okazało się, że stres prenatalny matek był powiązany z wcześniejszym dojrzewaniem nadnerczy u najstarszych córek.
Dlaczego wiek dojrzewania nadnerczy ma znaczenie? Otóż, w tej fazie zachodzą zmiany w skórze (na przykład pojawia się trądzik) i owłosieniu ciała, ale także zmiany w rozwoju mózgu. Procesy dojrzewania nadnerczy sprzyjają zmianom społecznym i poznawczym. Zasadniczo powierzchowne zmiany fizyczne korelują z dojrzałością emocjonalną.
"Gdy czasy są trudne, a matki są zestresowane w czasie ciąży, w ich najlepszym interesie leży, aby ich córka szybciej dojrzewała społecznie" – powiedziała Jennifer Hahn-Holbrook, jedna ze współautorek badania i adiunkt psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim w Merced.
"Dzięki temu matka może szybciej uzyskać pomoc w 'gnieździe', co pozwala jej utrzymać przy życiu swoje potomstwo w trudnych warunkach" – dodała.
Co ciekawe, nie zaobserwowano takich samych wyników u chłopców i córek, które nie urodziły się jako pierwsze.
"Jednym z powodów, dla których nie zaobserwowaliśmy tego efektu u synów, którzy jako pierwsi się urodzili, może być fakt, że chłopcy rzadziej pomagają w bezpośredniej opiece nad dziećmi niż dziewczynki, więc matki mają mniejszą motywację do przyspieszania ich rozwoju społecznego w okresie dojrzewania" – wyjaśniła Hahn-Holbrook.
Co ja o tym sądzę?
Kiedy czytam te badania, przypominają mi się moje rozmowy z przyjaciółkami, które były najstarszymi siostrami w rodzinie. Jedna z nich opowiedziała mi niemal identyczną historię.
Wczesne dojrzewanie emocjonalne, pilnowanie młodszego rodzeństwa, poczucie, że niosą na swoich barkach odpowiedzialność zbyt dużą, jak na swój wiek – pokazuje wyraźnie, że "syndrom najstarszej córki", to nie żart, tylko prawdziwy kawałek naszej ewolucyjnej historii.
A wy? Możecie się podzielić podobnymi spostrzeżeniami?
Źródło: huffpost.com
