dzieci wydrążają w domu dynię na przedszkolny konkurs
Świętowanie co chwila jakichś dni w przedszkolu, bywa wykańczające dla rodziców. fot. jakerbreaker/storyblocks.com

Jesień w przedszkolu i szkole to nie tylko kasztany, liście i infekcje, ale też prawdziwy festiwal świąt: Dzień Dyni, Dzień Drzewa, Dzień Makaronu... Dla dzieci to świetna zabawa i okazja do nauki, dla rodziców – niekończąca się lista zadań. Jak nie zwariować i zachować zdrowy dystans?

REKLAMA

Przedszkolne okazje do nauki

Dzieci w szkole i przedszkolu funkcjonują nie tylko według bieżącego planu lekcji czy codziennej rutyny. Przez cały rok szkolny w placówkach są też organizowane różne dni świąteczne. Jako mama ucznia i przedszkolaka śmiało mogę powiedzieć, że tych okazji do świętowania jest znacznie więcej w przedszkolu.

Dzieci z nauczycielami mają na to więcej przestrzeni, bo jednak godzin w placówce przedszkolnej w ciągu dnia jest więcej niż lekcji w pierwszych klasach szkoły podstawowej. Nie trzeba też się uczyć z książek i można delikatnie odstąpić od realizacji sztywnego programu nauczania.

Dodatkowo to w tych pierwszych latach dzieci bardziej uczą się przez zabawę, a takie różne ciekawe święta zawsze są okazją do jakichś elementów nauki. W pierwszym roku, kiedy mój syn poszedł do przedszkola, przytłoczyło mnie to, że właściwie w każdym tygodniu przedszkolaki świętowały jakiś dzień. A to Dzień Dyni, innym razem Dzień Drzewa, a za kilka dni po nim – Dzień Makaronu. Później Tydzień Francuski, kiedy trzeba dać dziecku na zajęcia czerwony beret i paletę do farb.

W szkole tych świąt jest już zdecydowanie mniej, ale nadal się zdarzają: jak nadchodzący Dzień Postaci z Bajek, kiedy dzieci z klas I-III mogą się przebrać za swojego ulubionego bohatera, bo biblioteka szkolna organizuje konkurs na najlepszy strój.

Rodzice starają się stawać na rzęsach i ogarniać

Mówię wam, bycie rodzicem niemowlaka z kolkami czy buntującego się 2-latka to pikuś przy tym, ile świąt trzeba ogarnąć w szkolnej i przedszkolnej rzeczywistości. W większość tych przedsięwzięć oczywiście angażuje się rodziców. I to nie jest tak, że ja się od tego uchylam. Uważam, że warto się angażować w takie dni, bo to część życia i rozwoju naszych dzieci.

Kiedy widzą, że mama szykuje strój na bal przebierańców albo pomaga wydrążyć dynie na przedszkolny konkurs, to wie, że rodzicowi zależy. Takie zaangażowanie buduje i wzmacnia relacje, ale placówki chyba myślą w takich sytuacjach, że rodzice nie mają poza wychowaniem dzieci innych obowiązków.

Prosi się ich o szykowanie ciast na kiermasz, malowanie z kilkulatkiem plakatu na Dzień Drzewa i przyniesienie ususzonych kwiatów na wyklejankę z okazji Dnia Ziemi. Jako ambitna i obowiązkowa osoba w takich chwilach przeżywam katusze. Bo z jednej strony chcę zawsze, by moje dziecko było na 100 proc. przygotowane do zajęć.

Staję na rzęsach, żeby mu zapewnić potrzebne materiały. Ale z drugiej mam tyle innych zobowiązań jako rodzic i osoba pracująca, że przyznaję z powagą, że na to wszystko doby nie wystarcza.

Dla rodzica to też nauka odpuszczania

I chyba właśnie o to chodzi – żeby w pewnym momencie przyznać przed sobą, że nie da się być rodzicem idealnym, który ogarnie każde przedszkolne święto. Można apelować do szkół i przedszkoli, żeby tego mniej organizowały. Jeśli jednak takie obchody będą działy się wyłącznie w placówce, to nic mi do tego, że nauczyciele tak chcą pracować.

Z wiekiem zaczęłam łagodniej patrzeć na te wszystkie szkolne i przedszkolne święta i dni "czegoś". Zamiast stresować się, że nie zdążyłam kupić fioletowej krepiny i plasteliny (bo akurat synowi przypomniało się o 20:00 dzień przed), zaczęłam traktować to jako okazję do rozmowy z dzieckiem, wspólnego śmiechu, a czasem nawet... nauki odpuszczania. Bo przecież nie o perfekcyjne zdjęcie do przedszkolnej galerii chodzi, tylko o wspomnienia, które zostaną.

I może właśnie tego potrzebują nie tylko dzieci, ale też my – rodzice. Trochę luzu, trochę dystansu i przekonania, że świat się nie zawali, jeśli nie przyniesiemy własnoręcznie pieczonego ciasta na kiermasz. Dzieci i tak zapamiętają głównie to, że byliśmy obok. I że mimo całego tego szkolno-przedszkolnego chaosu, wciąż mieliśmy dla nich czas.

Czytaj także: