
Nowy sezon "Stranger Things" rozgrzewa emocje fanów, ale też wywołuje kontrowersje wśród rodziców. Wszystko za sprawą czekoladowych jajek z figurkami bohaterów serialu, które trafiły do sprzedaży tuż przed Halloween. Czy marketing nie poszedł o krok za daleko, przenosząc klimat horroru do świata najmłodszych?
Halloween w klimacie "Stranger Things"
Okres Halloween i Święta Zmarłych to czas, kiedy wiele osób chętnie sięga po filmowe straszne produkcje. Bajki, filmy i seriale, w których króluje element mroku i strasznych postaci, są nierozerwalnie związane z jesiennym, ponurym klimatem.
W tym roku w ten nastrój idealnie wpisuje się nowy sezon serialu "Stranger Things" – produkcji Netflixa nawiązującej do slasherów z lat 80. (horrorów, w których zamaskowany morderca po kolei eliminuje bohaterów jednej grupy).
Serial powstaje od kilku lat i pełen jest nostalgicznych odniesień do lat 80. – jest więc skierowany głównie do pokolenia X i Y, które w tamtym czasie dorastały. Pod koniec listopada zapowiedziano piąty, ostatni sezon tej kultowej już serii. Promocja finałowej części ma ogromny rozmach – działania marketingowe widać na wielu poziomach: od reklam na YouTube, po słodycze na Halloween sygnowane nazwą serialu.
W dyskontach można od jakiegoś czasu znaleźć nawet popularne czekoladowe jajka z figurkami bohaterów "Stranger Things". Seria obejmuje kilkanaście różnych postaci i – przynajmniej w założeniu – wydaje się być kierowana do nastolatków. W praktyce jednak to po te jajka najczęściej sięgają dzieci, które często nie mają pojęcia, o czym opowiada serial.
Czekoladowe jajka w założeniu są dla najmłodszych
O swoich odczuciach wobec takiego zabiegu marketingowego napisał ostatnio Krzysztof, tata Fabiana i Laury, prowadzący profile społecznościowe pod nazwą Tata i dzieciaki. Na Facebooku opublikował post:
"Kupiłem dziś dzieciakom jajko-niespodziankę. Tak po prostu, spontanicznie, przy kasie. Nawet nie zwróciłem uwagi, co na nim pisze. Kolorowe, uśmiechnięte, wyglądało jak każde inne. Miało być trochę radości, trochę śmiechu przy otwieraniu.
Otwieramy, a tam... figurka z 'Stranger Things'. I powiem szczerze – byłem zaskoczony. Nie chcę wyjść na jakiegoś sztywniaka, który czepia się wszystkiego. Sam oglądałem ten serial i jest naprawdę świetny. Klimat, fabuła, emocje – wszystko na wysokim poziomie".
W dalszej części dodał jednak:
"Ale to historia dla mnie. Dla dorosłego, który rozumie, że to fikcja, że potwory nie istnieją naprawdę. Nie dla dziecka, które dopiero uczy się rozróżniać dobro od zła i wierzy, że noc to tylko czas na sen, nie na strach. Bo 'Stranger Things' to nie bajka o przyjaźni, jaką pamiętamy z dzieciństwa. To świat pełen lęku, śmierci i ciemności.
I jasne, rozumiem, że to dziś popkultura. Że Netflix, że trendy, że 'wszyscy to znają'. Ale wiesz co? Nie wszystko, co modne, musi trafiać do dziecięcych rąk. Nie wszystko, co się dobrze sprzedaje, jest dobre".
Dwa lata temu, przed Halloween, podobnym zainteresowaniem cieszyła się inna produkcja Netflixa – "Wednesday". Dziewczynki w przedszkolach chciały przebierać się za mroczną bohaterkę na bale kostiumowe, tańczyły jej charakterystyczny taniec i prosiły rodziców o zgodę na obejrzenie serialu.
Nie wszystko, co modne, jest dla dzieci
Wówczas rozmawiałam o tym z psychologiem dziecięcym Jarkiem Żylińskim, który przyznał, że tego rodzaju trend może budzić niepokój – choć z drugiej strony jest zrozumiały. Dzieci uwielbiają to, co popularne, i pod wpływem presji rówieśniczej nawzajem nakręcają się na znajomość seriali, filmów czy fikcyjnych bohaterów.
Sama fascynacja nie jest niczym złym, ale jeśli dorośli pozwalają kilkulatkom oglądać seriale z kategorią wiekową 12+ ("Stranger Things") lub 13+ ("Wednesday"), to już powód do refleksji.
Warto też pamiętać, że nawet te kategorie bywają zaniżone, a młodsze dzieci zupełnie inaczej odbierają strach przedstawiony w filmie niż w książce czy zabawie figurkami. Wizualny realizm potęguje emocje i może powodować niepotrzebny lęk. Bloger zwrócił też uwagę na szersze zjawisko – coraz bardziej zacierającą się granicę między światem dzieci a dorosłych.
"Zaczynam mieć wrażenie, że dziś granica między światem dziecka a dorosłego coraz bardziej się rozmywa. Że niewinność dzieciństwa staje się towarem, który można zapakować w błyszczący papierek i wrzucić na półkę w sklepie. I że jeśli my, rodzice, nie zaczniemy tego zatrzymywać, to za chwilę dzieciństwo będzie tylko wspomnieniem z przeszłości. Nie chodzi o to, żeby wszystko im zabraniać. Chodzi o to, żeby dać im czas – na spokój, na magię, na bycie dzieckiem bez strachu. Bo dorosłość i tak przyjdzie szybciej, niż byśmy chcieli".
W świecie, w którym marketing coraz odważniej sięga po symbole i motywy z popkultury, trudno czasem oddzielić to, co tylko "modne", od tego, co naprawdę dobre dla dzieci. Sama jestem fanką serialu Netflixa, ale nie pozwoliłabym go oglądać swoim dzieciom.
Zbieranie figurek nie wydaje się groźne, ale wiadomo, że dzieci zywkle kiedy z czymś obcują, chcą jeszcze bardziej temat zgłębić. Nikt nie pozwoli raczej 6-latkowi oglądać produkcji, która jest dozwolona od 12. roku życia, ale jeśli kilkulatek sam na nią trafi na platformie i zacznie oglądać, bo będzie już znał motyw z jajek czekoladowych?
Nie chodzi o to, by chronić najmłodszych przed wszystkim, co mroczne czy trudne – lecz by dać im prawo do dzieciństwa w odpowiednim tempie. Do ciekawości bez lęku, zabawy bez niepokoju i odkrywania świata na miarę ich wieku.
