nauczycielka z dziećmi w przedszkolnej sali
Przedszkola powinny zmniejszyć limity dzieci w grupach, zamiast zwalniać nauczycieli. fot. Krzysztof Hadrian / Agencja Wyborcza.pl

Coraz mniej dzieci w przedszkolach to coraz większy problem dla dyrektorów i nauczycieli. Niż demograficzny uderza w placówki, które muszą mierzyć się z tym, że zatrudnionych jest zbyt wielu pedagogów. Rodzice mają jednak inny pomysł – zamiast zamykać grupy, proponują zmniejszyć liczebność dzieci w przedszkolach.

REKLAMA

Mniej dzieci w przedszkolach, więc szykują się zwolnienia

Od kilku lat w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Dzietność spada drastycznie – eksperci alarmują, że odkąd prowadzone są statystyki, nigdy nie urodziło się w naszym kraju tak mało dzieci. Niż demograficzny widać już w placówkach opiekuńczo-edukacyjnych.

W tym roku wielu rodziców nie miało problemu z zapisaniem dziecka do przedszkola czy żłobka – bo po prostu miejsc, które w poprzednich latach było dużo, teraz jest więcej niż dzieci. Wiele placówek przeżywa przez to kryzys: dzieci zapisanych jest dużo mniej, więc dyrektorzy mają problem z nadmiarem zatrudnionych pracowników do opieki nad nimi.

Część placówek planuje drastyczne rozwiązanie – jeśli jest mniej dzieci, będą zmuszeni zwolnić część nauczycieli. Chodzi o to, że jeśli pracowników będzie zbyt wielu w stosunku do liczby dzieci, nie będzie się opłacało zatrudniać aż tylu pedagogów.

O trudnej sytuacji w przedszkolach poinformował m.in. warszawski portal "Miasto Jest Nasze". W artykule dodano, że zwolnienia pedagogów nie podobają się rodzicom przedszkolaków, którzy mają pewien pomysł.

"W Warszawie od kilku lat niż demograficzny wkracza do przedszkoli. I co się dzieje? Kolejne grupy przedszkolne są likwidowane. A wcale nie musi tak być! [...] Dlatego apelujemy: zamiast zamykać – zmniejszamy liczbę dzieci w grupach w przedszkolach!” – czytamy na facebookowym profilu Miasto Jest Nasze.

Dodano również: "Każde dziecko potrzebuje uwagi, cierpliwości i indywidualnego podejścia. Likwidacja grup przedszkolnych to utrzymywanie przepełnionych przedszkoli, w których dedykowana opieka dla maluchów nie jest możliwa".

Mniejsze grupy z korzyścią dla wszystkich

Trzeba przyznać, że pomysł jest ciekawy. Pozwoliłby publicznym placówkom, w których obowiązują obecnie limity do 25 dzieci w grupie, na to, by nauczyciele pracowali z mniejszą liczbą podopiecznych.

Byłoby to z korzyścią dla maluchów, które mogłyby rozwijać się pod okiem pedagogów mających dla nich więcej czasu i uwagi. Sami nauczyciele również mieliby łatwiej – w mniejszych grupach byłoby ciszej, spokojniej, a praca z dziećmi mogłaby być bardziej efektywna.

Zamykanie placówek, oddziałów czy grup przyniesie co prawda oszczędności samorządom, ale trzeba pamiętać, że zawód nauczyciela przestał być atrakcyjny dla młodych. Wkrótce dyrektorzy przedszkoli mogą mieć nie tylko mniej dzieci, ale i problem ze znalezieniem pedagogów, których wcześniej zwolnią z powodu niżu demograficznego.

Zmniejszenie limitów w grupach mogłoby tu faktycznie pomóc – więcej uwagi dla dzieci przyniosłoby wiele korzyści dla ich rozwoju. Być może właśnie teraz warto spojrzeć na sytuację w przedszkolach nie jak na problem, lecz jak na szansę – na stworzenie lepszych warunków dla najmłodszych.

Mniejsze grupy, więcej uwagi, spokojniejsze tempo i prawdziwa relacja z nauczycielem mogą sprawić, że przedszkole stanie się miejscem, w którym dzieci naprawdę dobrze się rozwijają.

Czytaj także: