
Kiedy córka mojej znajomej sięgnęła po szkolną lekturę, jej mama myślała, że to będzie zwykłe odrobienie zadania domowego. Tymczasem książka poruszyła w nich emocje, których same nie spodziewały się przeżyć. Okazuje się, że wspólne czytanie może być nie tylko nauką, ale też lekcją wrażliwości – dla nich obu.
Lektury o trudnych doświadczeniach
Ostatnio napisała do mnie koleżanka z lat szkolnych, która powiedziała, że w sieci trafiła na mój artykuł dotyczący lektury szkolnej o wojnie.
Przyznała, że sama zawsze miała mieszane uczucia, kiedy jej córka miała do przeczytania w szkole lektury na trudne tematy. Bo z jednej strony później na lekcji nauczyciel omawia treść książki z dziećmi i ma narzędzia pedagogiczne, by np. 8-latkom opowiedzieć o okrucieństwie wojny. Ale do tego dochodzi też trudna sytuacja rodzicielska.
Bo nie każdy wie, jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci, wojnie czy innych trudnych doświadczeniach, które czasami pojawiają się w treści szkolnych lektur. Ostatnia jej córka w szkole miała omawiać "Chłopców z Placu Broni" i to też było przeżycie, które wywołało w dziewczynce i jej mamie wiele emocji.
Znajoma przyznała, że sama do końca nie pamiętała, o czym jest ta lektura. Kojarzyła z lat szkolnych, że czytała ją, pamiętała, że książka wydawała jej się smutna, bo jeden z bohaterów umiera. Zupełnie nie pamiętała jednak, że chodziło o nastoletnich chłopców, z których najstarszy miał 14, a najmłodszy ok. 11 lat.
Wyrzuciła z pamięci to, jak Nemeczek, najmłodszy i najsłabszy z bandy chłopców, umiera w heroicznej walce przeciwko innej wrogiej drużynie chłopców. Jego odwaga i śmierć są opisane bardzo obrazowo, czego znajoma w ogóle nie pamiętała. Teraz kiedy jej córka miała przeczytać tę lekturę, czytały ją na zmianę.
Śmierć bohatera opłakiwana przez mamę i córkę
Raz córka na głos czytała książkę mamie, a później mama czytała fragmenty córce, żeby ta bardziej mogła skupić się na treści, a nie na mechanicznym przebrnięciu przez tekst.
Efekt był taki, że i 12-latka, i jej mama, zalewały się łzami, czytając lekturę. Moja koleżanka, która przeczytała tę książkę pierwszy raz od czasu, kiedy sama miała tyle lat, co bohaterowie, powiedziała mi, że dopiero teraz zrozumiała sens tej lektury.
"Chłopcy z Placu Broni" to przecież nie tylko opowieść o wojnie między dwiema grupami dzieci. To historia o lojalności, przyjaźni i o tym, że dorastanie bywa bolesne, nawet jeśli dzieje się na placu zabaw. Zrozumiała też, że dzieci często przeżywają lektury głębiej, niż nam się wydaje – i że nie trzeba ich przed tym chronić, tylko towarzyszyć im w tych emocjach.
Bo właściwie czytanie tej książki z córką było okazją do głębszej refleksji i ich wspólnej rozmowy nad różnymi sytuacjami, jakie miały miejsce tez między nią a jej koleżankami. Takie odniesienie doświadczeń bohaterów do realnego życia.
Może właśnie po to są te wszystkie szkolne książki o wojnach, śmierci i utracie – nie po to, by dzieci zasmucić, ale by dać im narzędzia do rozmowy o trudnych doświadczeniach, w których one tez mają swój udział i dzieją się w życiu każdego człowieka.
