mama idzie z synem do szkoły
Rodzice wyręczają dzieci w zbyt duże liczbie obowiązków. fot. CactusVP/storyblocks.com

Pierwsza klasa szkoły podstawowej to dla dzieci duże wyzwanie. Wiele z nich nie jest przygotowanych na nowe obowiązki i samodzielność. Rodzice często wyręczają dzieci w drobnych czynnościach, przez co tracą one szansę na naukę odpowiedzialności. Efektem są uczniowie nawet 5-6 klasy, które zupełnie nie są samodzielne.

REKLAMA

"Dzieciom brakuje samodzielności"

Pierwsza klasa szkoły podstawowej to dla dzieci spory sprawdzian. Po przedszkolu, w którym spędzały całe dnie i miały stały plan dnia, plan lekcji w szkole i nowe obowiązki mogą być szokiem. Mój syn zaczął w tym roku szkolnym pierwszą klasę podstawówki i kiedy go odprowadzam na lekcje, widzę, jaka to przepaść dla niektórych dzieci.

Ostatnio miałam okazję też zamienić parę zdań ze znajomą nauczycielką, kiedy czekałam, aż skończą się lekcje. Ona przyznała to samo: z roku na rok jest coraz gorzej. "Dzieciom bardzo brakuje samodzielności i poczucia odpowiedzialności. Wszystkie są roztargnione tak, że jakby mogły, toby z klasy głowy zapomniały" – powiedziała kąśliwie pedagożka.

Przyznała, że jak ma dyżury na korytarzu i w szatni, to regularnie widzi rodziców, którzy za dzieci noszą plecaki i wiążą 8-latkom buty. Dodała, że 10-15 lat temu nikt by nie wpadł na pomysł, żeby tak dużemu dziecku wiązać obuwie i pytać się 5-klasisty czy na pewno zjadł obiad.

"Tak źle z dziećmi to jeszcze nie było. Matki już nawet do szatni w szkole wchodzą jak do domu" – dodała na koniec znajoma. Mnie te przykłady wydawały się jaskrawe i być może trochę przesadzone. Było tak, dopóki sama, czekając na syna, nie zaczęłam na to zwracać uwagi.

Za bardzo wyręczamy najmłodszych

Rodzice faktycznie noszą za dziećmi worki z butami, plecaki, wiążą im buty i pomagają się rozebrać w szatni. A nie mówimy o przedszkolu tylko o dzieciach w szkole podstawowej, o 2- i 3-klasistach. Mnie wydawało się, że to w przedszkolu rodzice są nadopiekuńczy (kiedyś jedna mama dziewczynki z grupy mojego syna nosiła ją codziennie na rękach przez cały budynek przedszkola do sali, co już mnie wydawało się przesadą).

Kiedy dzieci stają się starsze i rozpoczynają edukację w szkole, rodzice niewiele się zmieniają. Efekt będzie taki, że przyszłe pokolenie będzie miało dwie lewe ręce do wszystkiego. Już teraz widać, że nastolatki i młodzi dorośli wchodzący na rynek pracy są niesamodzielni i nie wiedzą, co to odpowiedzialność. Wystarczy podać przykład 20-latków, którzy chodzą z rodzicami na rozmowę o pracę.

Dlatego tak ważne jest, byśmy zatrzymali się na chwilę i zastanowili, czy naprawdę pomagamy naszym dzieciom, wyręczając je na każdym kroku. Samodzielności i odpowiedzialności nie da się nauczyć z dnia na dzień – to proces, który zaczyna się od małych kroków: od spakowania plecaka, zawiązania butów, pamiętania o własnym obiedzie czy odrobieniu lekcji.

Każdy taki drobiazg buduje w dziecku poczucie sprawczości i wiarę we własne możliwości. Jeśli chcemy, aby nasze dzieci w przyszłości radziły sobie w dorosłym życiu, musimy dać im szansę popełniać błędy, uczyć się na nich i krok po kroku brać odpowiedzialność za siebie. Jestem zdania, że to nasz obowiązek jako rodziców – wychować pokolenie, które nie tylko będzie mądre, ale też samodzielne.

Czytaj także: