
Szkolne toalety od lat budzą emocje – kiedyś centrum życia towarzyskiego, dziś wciąż są symbolem oszczędzania kosztem uczniów. Brak mydła i papieru tłumaczy się "karą za brak szacunku". Ale czy odbieranie dzieciom podstawowych środków higieny nie jest odbieraniem im godności?
Szkolne łazienki: centrum towarzyskich spotkań :-)
Pamiętacie czasy, kiedy sami chodziliście do szkoły? Ja oprócz miłych, nostalgicznych wspomnień dotyczących rówieśników, nauczycieli czy konkretnych zdarzeń, zawsze przypominam sobie również szkolne toalety.
Wiem, brzmi dość dziwnie, ale będąc w klasach 4-6, a potem w gimnazjum, większość przerw z koleżankami spędzałyśmy w szkolnych łazienkach. Tam można było poplotkować, po cichu wymienić się uwagami na temat chłopaków, nauczycieli, a jak była taka potrzeba – to tam również odpisywałyśmy od siebie prace domowe ;-)
Prawda jest taka, że w szkolnych toaletach kręciło się życie towarzyskie. Pamiętam również, że w naszej łazience w podstawówce i gimnazjum nigdy nie było mydła i papieru toaletowego. Chodziłam z chusteczkami (mokrymi i suchymi) w szkolnym plecaku, bo panie sprzątaczki nigdy nie uzupełniały braków.
Często tłumaczyły to tym, że ktoś zmoczył całą rolkę papieru i wylał mydło z podajnika na podłogę. Jeśli więc nie szanujemy, to nie będziemy mieli. Wiecie co, od tamtego czasu minęło 20 lat, a w wielu polskich szkołach niewiele się zmieniło.
Szkoła karze uczniów za brak szacunku
Do toalety nie zawsze można wyjść na lekcji, bo nauczyciele zabraniają. W łazienkach nie ma mydła albo jest jakieś najtańsze i do tego rozwodnione. A papieru toaletowego nikt nie uzupełnia, twierdząc, że dzieci i młodzież go marnują i nie szanują. Już nie raz pisaliśmy o tym, że takie działanie ze strony placówki to brak szacunku do uczniów i traktowanie ich jak zwierzęta.
Rozumiem, że placówki muszą oszczędzać, bo i tak dostają od samorządów marne pieniądze na środki higieniczne. Ale odbieranie uczniom możliwości skorzystania normalnie z toalety, bez możliwości umycia porządnie rąk mydłem, to odbieranie im godności i podstawowych praw.
Napisała o tym również w portalu Threads użytkowniczka o nicku hefalumpikowa. "Rodzice, jak w Waszych szkołach jest rozwiązana kwestia środków higienicznych w toaletach szkolnych? Są ogólnie dostępne? Dzieci noszą ze sobą? Jak Wasze szkoły poradziły sobie z wrzuceniem całych rolek papieru do toalet, czy wylewaniu mydła?" – zapytała na swoim profilu kobieta.
Jako rodzicowi w głowie mi się nie mieści, żeby w szkole mojego dziecka nie było dostępnych środków higienicznych, które są tak podstawowe. Mydło i papier toaletowy nie kosztują milionów i naprawdę można nauczyć dzieci i młodzież tego, by o nie dbały.
Zamiast zabierać, lepiej rozmawiać
Powiem więcej – gdyby te rzeczy były dostępne w toaletach w placówkach edukacyjnych, większość osób korzystałaby z nich prawidłowo. Jeśli zdarzają się tacy, którzy się wygłupiają i popisują, niszcząc i marnując je, należałoby reagować na ich zachowanie, a nie karać wszystkich uczniów brakiem tych środków.
Przecież bez nich nie ma szans, że dzieci nauczą się prawidłowych nawyków i będą w stanie dbać o zdrowie i higienę. Wszyscy grzmią, że edukacja zdrowotna jest potrzebna, a równocześnie odzierają dzieci i młodzież z godności, zabierając im w placówce papier i mydło w toaletach – czy to nie jest hipokryzja?
Jasne, zawsze trafi się ktoś, kto nie będzie miał do tego szacunku, ale jestem zdania, że wtedy należałoby indywidualnie reagować i rozmawiać z uczniami. A nie odzierać z godności wszystkich, zabierając im podstawowe środki higieny...
