
Nowa podstawa programowa dla przedszkola zacznie obowiązywać od roku szkolnego 2026/2027. Eksperci podkreślają, że edukacja na tym etapie powinna opierać się na zabawie i wspieraniu rozwoju dziecka, a nie na nauce liter przy stoliku. Dyskusja wokół zmian budzi emocje wśród pedagogów, rodziców i nauczycieli.
Ministerstwo Edukacji Narodowej podjęło decyzję o tym, że od roku szkolnego 2026/2027 w szkołach podstawowych oraz w przedszkolach wejdzie w życie nowa podstawa programowa.
Zmiana podstawy programowej w przedszkolach
Obecnie nad programami dla każdego przedmiotu oraz dla przedszkoli pracuje Instytut Badań Edukacyjnych wraz z zespołem ekspertów, w tym pedagogów. Ostatnio poruszaliśmy ten temat (link pod tekstem), bo pedagodzy chętnie wypowiadają się w mediach społecznościowych na temat tego, jak nowa podstawa dla przedszkoli ma wyglądać.
Na konferencjach i w raportach przedstawiciele IBE podkreślają, że zależy im na tym, żeby przedszkolaki nie były zmuszane do nauki przy stolikach i ślęczenia nad pisaniem liter czy nauce na pamięć alfabetu. Takie umiejętności i tak będą przyswajać od 1 do 3 klasy, bo takie są założenia programu nauczania początkowego.
Przed szkołą
Przedszkole, jak sama nazwa wskazuje, jest przed szkołą, więc w placówkach dzieci powinny uczyć się przede wszystkim przez zabawę, rozwijać umiejętności społeczne i wzmacniać małą i dużą motorykę. Specjaliści jednak zaznaczają, że nauczyciele przedszkolni starają się przygotować dzieci na pierwszy rok w szkole, żeby lekcje i szkolna rutyna nie była dla kilkulatka szokiem.
Część pedagogów stara się to wplatać w codzienny plan dnia przedszkolaków, ale w taki sposób, żeby nie przesadzić ani nie zrazić ich do siedzenia przy stoliku z książką/zeszytem i ołówkiem. Wielu ma kreatywne sposoby na to, jak aktywnie poznawać litery i uczyć czytania tak, by dzieci to zaciekawiło, i żeby to polubiły.
Bajka o mędrcach z Chełma
W związku z tym nauczyciele udostępniają w mediach społecznościowych pewnego rodzaju opowieść, autorstwa Michała Malinowskiego, dyrektora w Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści w Konstancinie-Jeziornej. Udostępniła ją również Agnieszka Czeglik, twórczyni cyfrowa i doświadczona nauczycielka przedszkolna, która w sieci stara się poruszać tematy związane z edukacją i pracą z przedszkolakami.
"A czy znacie bajkę o Mędrcach z Chełma? Jeśli nie, to oto Bajka o tym jak w Chełmie ustalali Podstawę Programową Wychowania Przedszkolnego: Pewnego dnia mędrcy z Chełma zebrali się w ratuszu, by ustalić nową podstawę programową dla przedszkolaków. Sprawa była poważna – chodziło przecież o przyszłość narodu" – zaczyna się historia udostępniona na Facebooku przez Czeglik.
W dalszej części bajka jest o tym, że mędrcy rozmawiają, że dzieci nauczą się czegoś, tylko siedząc spokojnie w miejscu i skupiając się na danym zadaniu. Nie ma mowy o tym, by włączyć wiedzę z zakresu neurodydaktyki w te zasady dotyczące edukacji najmłodszych.
Mędrcy się dziwią, czym jest ta wspomniana nauka i lekceważą mężczyznę, który próbuje ich przekonać, że dziecięcy mózg łatwiej przyswaja wiedzę w sytuacjach dostosowanych do ich rozwoju: w czasie aktywności, zabaw i przez doświadczanie.
Eksperci nie patrzą z perspektywy dziecka
Opowieść kończy się tak, że mędrzec, który o tym mówi, jest zlekceważony, a podstawa programowa dla przedszkoli staje się smutnym zapisem zasad o tym, jak trzeba siedzieć cicho przy stolikach, powtarzać poznane litery i cyfry, i skupić się na spokoju.
"A kiedy skończyli, cieszyli się bardzo ze swej mądrości. Tylko jeden westchnął: – To tak, jakbyśmy kazali ptakom ćwiczyć latanie w klatce. Będą machać skrzydłami, ale nigdy nie poczują wiatru.
Ale nikt go już nie słuchał. Bo mędrcy z Chełma uwierzyli, że cisza w klasie jest ważniejsza niż śmiech dzieci, a rząd liter w zeszycie mądrzejszy niż błysk w oku. I tak oto ustalili podstawę, w której wszystko było... na opak" – smutno kończy się opowieść.
To pokazuje, że mimo wiedzy, dorośli wciąż próbują wpisywać dzieci w ramy systemu i nie starają się przyjąć ich perspektywy, dzięki której edukacja mogłaby stać się bardziej przystępna i przynosiła efekty. Wydawałoby się, że skoro żyjemy w tak świadomych czasach, specjaliści powinni starać się w edukacji wychodzić naprzeciw dzieciom.
Tymczasem eksperci często wciąż ślepo brną w sztywne ramy systemu, bo to wygodne, żeby mieć ustalone z góry działania i nie myśleć o tym, że w tym systemie powinno najważniejsze być dziecko, które rzadko kiedy jest idealne i "książkowe".
