
Nie zdążyłaś jeszcze wypić kawy, a już czujesz się, jakbyś przebiegła maraton? Poranki przed wyjściem do szkoły to jeden z najbardziej stresujących momentów dnia. Codziennie obiecuję sobie, że tym razem nie dam się emocjom i będzie inaczej, spokojniej i bez nerwów. A potem znów przychodzi te najbardziej stresujące 15 minut. Na szczęście znalazłam na to sposób.
To najbardziej stresujący moment dnia
Powiedzmy to sobie wprost – poranki z uczniem to najbardziej stresujący moment dnia. To piekło, w którym nikt nie jest winny, ale wszyscy cierpią.
W teorii to wygląda zwyczajnie. Budzik dzwoni, dziecko wstaje, je śniadanie, myje zęby, ubiera się i wychodzi do szkoły. W praktyce rzadko jednak wszystko idzie "tak gładko".
Przeważnie: dziecko przeciąga się 10 minut w łóżku i nie reaguje na zawołania. Śniadanie jest "niesmaczne", albo "takie jak wczoraj". Ubranie "drapie", "jest za ciepłe", albo "wszyscy się będą z niego śmiać", a na umycie zębów nie ma już po prostu czasu. Do tego w tle słychać tykanie zegarka a czas do pierwszej lekcji skraca się nieubłaganie.
Wtedy zaczynają się pierwsze wyrzuty. "Trzeba było wcześniej wstać", "mogłeś szybciej jeść", "ile razy mam powtarzać?", "zaraz się spóźnimy"... I w ten sposób poranek zamienia się w dziką gonitwę, której nikt nie wygrywa...
Jak zamienić poranne piekło w spokój?
Nie ma na to złotej rady, ale są rzeczy, które naprawdę działają. Warto zacząć od przygotowania wieczorem. Pakowanie plecaka, przygotowanie śniadaniówki (i włożenie jej do lodówki), wybranie ubrań i postawienie butów przy drzwiach. To małe rzeczy, ale rano to zbawienie.
Druga rzecz to... obniżenie oczekiwań. Nie ma przecież wielkiej tragedii, jeśli włosy nie są starannie uczesane, a bluza nie pasuje do spodni. Lepiej wyjść z domu 5 minut wcześniej będąc w lekkim nieładzie, niż 5 minut po czasie w wielkim stresie. Sztuka odpuszczania to naprawdę wielka rzecz.
Numer trzy – warto wstać chwilę wcześniej. Czasami nawet 10 minut różnicy to luksus. Jasne, że fajnie jest poleżeć w ciepłym łóżku, ale wstając wcześniej, mamy później więcej spokoju. Te dodatkowe minuty to bufor – bo nawet, jeśli coś nam się posypie, to nie ma poczucia, że wszystko się wali.
A jak wygląda to w waszych domach? Macie swoje sposoby na opanowanie porannego chaosu?
