Kolejka w przychodni
Przepuszczanie w kolejce rodzica z dzieckiem wcale nie uczy roszczeniowej postawy. fot. Tomasz Stanczak / Agencja Wyborcza.pl

Stojąc w kolejce, można czasem doświadczyć więcej emocji niż podczas politycznych debat. Powoduje to często jeden prosty gest – przepuszczenie rodzica z dzieckiem. Niektórzy twierdzą, że to uczenie roszczeniowości, inni – że zwykła empatia i ludzka życzliwość. Warto zastanowić się, komu naprawdę służy cierpliwość wobec dzieci i ich rodziców.

REKLAMA

Przepuszczanie w kolejce to uczenie roszczeniowej postawy?

Czy wy też uważacie, że w kolejkach czasami ludzie przeżywają więcej emocji niż podczas przemówień w parlamencie? Z jednej strony – zmęczone mamy z dziećmi, które po prostu chcą jak najszybciej załatwić sprawę, bo maluch nie usiedzi długo w zamkniętym pomieszczeniu.

Z drugiej – osoby przekonane, że przepuszczanie dzieci i ich rodziców to "uczenie roszczeniowości" i przygotowywanie do życia w świecie, w którym wszystko im się będzie należało. Ostatnio o takim przykładzie z kolejki do laboratorium w przychodni przeczytałam w portalu Threads.

Użytkowniczka o nicku ruszamotylosc napisała: "Kolejne pobieranie krwi w krótkim czasie i kolejny raz wpada mama z dzieckiem i prosi, żeby ich przepuścić. Dziś padło na mnie, zgodziłam się. Nie o to jednak chodzi. Dziecko urządziło histerię. Rozumiem, bo badanie krwi to dla mnie też było nieciekawe doświadczenie i wciąż się go boję.

Uważam jednak, że matka, która prosi o przepuszczenie, a z dzieckiem nic się nie dzieje, robi mu wyłącznie krzywdę. Kiedyś dziecko dorośnie i taryfa ulgowa przestanie działać, a emocje wystrzelą w kosmos".

Na pierwszy rzut oka brzmi logicznie – dziecko musi się uczyć, że świat nie zawsze będzie ustępował mu na każdym kroku i spotkają je też przeszkody czy porażki. Problem w tym, że sytuacja dziecka w kolejce nie ma nic wspólnego z kształtowaniem charakteru czy uczeniem pokory.

Dzieci nie myślą tak jak dorośli

Maluchy nie rozumieją zasad kolejek tak, jak dorośli. Nie mają jeszcze rozwiniętej cierpliwości, a czekanie w stresie często kończy się płaczem, paniką, a czasem nawet atakiem histerii. Przepuszczenie takiego dziecka to nie jest uczenie go bycia roszczeniowym, tylko zwyczajny akt empatii.

Świetnie ujęła to jedna z komentujących: "Nie widzę związku. To, że dziecko dostaje jedzenie za darmo w domu, oznacza, że nie nauczy się, że trzeba zarabiać? Wydaje się bez sensu to tłumaczenie. Dzieci nie rozumieją kolejek, tak jak dorosły, bo nie mają rozwiniętego mózgu".

Może zostało to napisane dość bezpośrednio, ale sam sens wypowiedzi jest istotny. To nie jest kwestia wychowania "rozpieszczonego księcia czy księżniczki". To kwestia biologii, psychiki i zwykłej ludzkiej wyrozumiałości. Dziecko, które dostaje szansę przejść szybciej, raczej nie wyniesie z tej sytuacji lekcji, że "wszystko mu się należy".

Dzięki uprzejmości innych uniknie po prostu dodatkowego stresu, a przy okazji wszyscy inni w kolejce zyskają spokój i ciszę. Bo zamiast kwadransa krzyku mamy dwie minuty wizyty w gabinecie i koniec tematu.

Bycie życzliwym to inwestycja

Tymczasem coraz częściej widać, że w naszym społeczeństwie brakuje cierpliwości i życzliwości. Pojawia się złość: "Dlaczego oni mają lepiej, a ja muszę czekać?". Skupiamy się z zawiścią na tym, że innym jest łatwiej i lżej, zamiast pomyśleć, że bycie empatycznym i życzliwym to coś, czego w dzisiejszym społeczeństwie naprawdę brakuje.

Pokazując dzieciom takie zachowania, uczymy je, że bycie miłym i uczynnym jest fajne i że warto tak robić. Jeśli naprawdę chcemy, żeby w naszym kraju rodziło się więcej dzieci, to atmosfera wokół rodzicielstwa powinna być bardziej wspierająca (choć rodzice też powinni zadbać o to, by ich obraz w społeczeństwie nie był aż tak roszczeniowy).

Jak przyszła mama czy ojciec mają podjąć decyzję o posiadaniu dzieci, skoro nawet w najprostszej sytuacji – w kolejce w przychodni czy aptece – spotykają się z awanturami i krytyką wobec rodziców?

Przepuszczenie mamy z dzieckiem nie jest żadnym "rozpieszczaniem". To normalna, ludzka reakcja, która ułatwia życie i rodzicom, i otoczeniu. A tłumaczenie, że to "krzywda dla dziecka na przyszłość", naprawdę brzmi śmiesznie. Bo życie samo zadba o to, by pokazać dziecku, że nie zawsze będzie łatwo. Ale do tego czasu – nie róbmy problemu z drobnych gestów uprzejmości.

Czytaj także: