Współczesnym dzieciom i młodzieży zarzuca się bezczelność, brak szacunku i kultury osobistej. Tymczasem młodzi ludzie z pokolenia zetek i alfa są przede wszystkim pewni siebie, wyluzowani i znający swoją wartość. Czy ich brak znajomości pewnych zasad, którymi rządzi się społeczeństwo, nie wynika z wychowania?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od jakiegoś czasu możemy obserwować dyskusje dorosłych o tym, jak zachowują się dzieci i młodzież, i jakich wyborów dokonują w życiu. Na porządku dziennym jest już krytyka pokolenia zet za jego podejście do pracy, samoopiekę i przekładanie swojego dobra psychicznego nad otoczenie. Dużo mówi się też o pokoleniu alfa, czyli najmłodszych dzieciach urodzonych między 2010 a 2024 rokiem. To pokolenie ma jeszcze bardziej świadomych rodziców w porównaniu z poprzednimi generacjami. O tym, jakie jest pokolenie współczesnych dzieci i młodzieży, dość trafnie w portalu Threads napisało kilku użytkowników.
Dyskusja zaczęła się od pytania zadanego przez osobę o nicku mglistesny. Użytkowniczka zadała pytanie: "Do osób które pracują z młodzieżą (rocznik 2005 i młodsze) – co was najbardziej zaskakuje? Ja zacznę – bezpośredniość i luz. Totalny brak spiny" – zauważa. Pod jej postem pojawiła się dyskusja o tym, jakie są współczesne dzieci i z czego takie podejście wynika.
Pisano nie tylko o dzieciach chodzących jeszcze do szkoły, ale też o młodych, którzy właśnie wkraczają w dorosłość: zaczynają studia i swoje pierwsze prace. Wypowiedzieli się nie tylko ci, którzy z dziećmi i młodzieżą pracują, ale też rodzice i wszyscy, którzy chcieli wyrazić swoją krytyczną opinię o najmłodszej generacji.
Wiele osób pisze, że dziś dzieciom się pozwala na więcej, więc są pewniejsze siebie. Wynika to też z tego, że rodzice je wspierają, dmuchają w ich skrzydła i wierzą w nie, co mogłoby wydawać się pozytywnym aspektem. Znaleźli się jednak i tacy, którzy w tej pewności i bezpośredniości widzą bezczelność i "wchodzenie na głowy" dorosłych, co nie do końca jest prawdą.
Nie stawiamy im granic
"Przestaliśmy jako rodzice małych dzieci uczyć je tego, że szacunek do starszych to rzecz nabyta. Chcemy wychować dzieci na odważne i pewne siebie osoby, które potrafią wyrażać swoje zdanie z szacunkiem, ale też stanowczo stawiać granice. Szacunek to wartość, na którą każdy powinien zapracować. Teraz dzieci wiedzą, że mają prawo dbać o swoje potrzeby i mówić 'nie' w sposób kulturalny, ale zdecydowany. Chodzi o budowanie zdrowych relacji" – zauważa trzeźwo jedna z użytkowniczek.
Pokazuje, że wiele osób widzi negatywy, a prawda jest taka, że dzieci są takie, jak je wychowują rodzice. Warto więc uczyć je szacunku do otoczenia i innych ludzi, życzliwości i otwartości, ale również dbać o to, by nadal były pewne siebie i wierzyły w swoje umiejętności. To, że dziś wyznaczamy dzieciom granice i uczymy je, by również je wyznaczały to element, który zaprocentuje w przyszłości, bo może uchronić przed problemami na tle psychicznym czy emocjonalnym oraz wzmocnić odporność psychiczną.
Młodym błędnie zarzuca się zbyt duże oczekiwania, roszczeniowość i bezczelne skracanie dystansu. Warto też pamiętać, że młodym zarzuca się nie tylko zbyt daleko idącą pewność siebie, ale też brak kultury osobistej i znajomości pewnych zasad, które obowiązują w społeczeństwie.
Akurat w tym przypadku winą niestety trzeba obarczyć rodziców, bo dzieci uczą się takich pozytywnych zachowań poprzez obserwację i naśladowanie opiekunów. Jeśli więc kilkulatek nie mówi sąsiadom "dzień dobry", warto najpierw spojrzeć na to, czy jego rodzice stosują się do zasad dobrego wychowania i są życzliwi dla innych, skoro tego wymagają od swojego dziecka.